Muzułmański Azerbejdżan przygotowuje się do wojny z Armenią o Górski Karabach, region od dawna zamieszkiwany przez autochtoniczną chrześcijańską ludność ormiańską – alarmuje agencja Bloomberg. Ministerstwo Obrony już wydało instrukcje dla wszystkich placówek medycznych na wypadek działań zbrojnych.
Azerski MON rozpoczął intensywne ćwiczenia z udziałem czołgów, transporterów opancerzonych i samolotów. Resort wydał instrukcje dla wszystkich placówek medycznych obligującą do „podjęcia niezbędnych środków w celu przygotowania się do ewentualnej akcji zbrojnej, która może nastąpić w każdej chwili”.
Wesprzyj nas już teraz!
Konflikt o Górski Karabach został zamrożony w wyniku podpisania rozejmu 21 lat temu. Co jakiś czas dochodzi jednak do brutalnych incydentów na granicy. Władze azerskie wielokrotnie groziły, że użyją siły, by odzyskać terytorium. Tylko w tym roku w wyniku lokalnych walk zginęło kilkadziesiąt osób.
Azerbejdżan miejscem rywalizacji wielu mocarstw
Azerbejdżan to trzeci co do wielkości producent ropy naftowej spośród krajów powstałych w wyniku rozpadu Związku Sowieckiego. Jest to także największe i najludniejsze państwo Kaukazu Południowego, przez które przechodzi główny szlak z Zachodu w kierunku Azji Środkowej, omijający Rosję. Obecnie jest ono ważnym dostawcą ropy i gazu na rynki europejskie. Ścierają się tam interesy wielu państw.
Jak podaje agencja Bloomberg, sytuację w Azerbejdżanie na bieżąco monitorują Amerykanie. – Departament Stanu jest świadomy azerskich środków wojskowych i ściśle obserwuje sytuację – zapewnił rzecznik Departamentu Stanu John Kirby.
Rosja, która wspiera Armenię, utrzymuje 4 tysiące żołnierzy w pobliżu spornego terytorium. Rosja jest również – podobnie jak Armenia – członkiem Organizacji Bezpieczeństwa Zbiorowego (OUBZ), sojuszu wojskowego, który uznaje atak na jednego z członków traktatu atakiem na wszystkich. Rosjanie mogą więc pod pretekstem ochrony interesów Armenii włączyć się do ewentualnej wojny w Górskim Karabachu.
W 2013 roku w wywiadzie dla rosyjskiej gazety wojskowej „Krasnaja Zwiezda” dowódca 102. bazy wojskowej Rosji w Armenii potwierdził, że Rosja „może przyłączyć się do konfliktu zbrojnego zgodnie z zobowiązaniami Federacji Rosyjskiej wynikającymi z umowy OUBZ”.
Rosjanie przegonią inwestorów zachodnich?
Komentatorzy twierdzą, iż rosyjska interwencja będzie miała za zadanie m. in. odstraszenie z Azerbejdżanu inwestorów zachodnich, którzy w 2013 roku podpisali umowę z azerskim konsorcjum na budowę rurociągu. Zachodni analitycy okrzyknęli umowę „wielkim sukcesem dyplomatycznym negocjatorów europejskich i amerykańskich, którzy od ponad dwudziestu lat zabiegali o gaz z Basenu Morza Kaspijskiego”.
Umowa zawarta w Baku pomiędzy akcjonariuszami konsorcjum Szah Deniz (obejmuje ono m.in. brytyjski BP, azerski Socar, norweski Statoil i francuski Total) ma pozwolić na dywersyfikację źródeł dostaw gazu do Europy. Ma również zaowocować wielomilionowymi inwestycjami w południowej części Europy i dać zatrudnienie co najmniej 30 tys. osób w Azerbejdżanie, Gruzji, Turcji, Grecji, Bułgarii, Albanii i we Włoszech.
Przed finalizacją umowy w grudniu 2013 roku, Bruksela zablokowała zakup infrastruktury energetycznej wzdłuż trasy rurociągu przez Moskwę i stale nękała rosyjską spółkę Gazprom z powodu naruszania przepisów antymonopolowych w krajach UE.
Alternatywne źródło gazu…
Umowa przewiduje m. in. wspólną eksploatację niewykorzystanych części pola Szah Deniz i rozwinięcie zdolności gazociągu południowo-kaukaskiego, który biegnie z Baku do centralnej Turcji. Azerbejdżan i tureckie firmy państwowe zamierzają zbudować rurociąg Trans-Anatolian, którym gaz będzie docierał do Turcji. W planie jest też budowa gazociągu Trans-Adriatic, którym gaz popłynie do Grecji, Albanii i Włoch.
Konsorcjum Szah Deniz przewiduje, iż pierwsze dostawy gazu do Turcji mogłyby ruszyć już w 2018 roku, a w 2019 gaz dotarłby do Europy. Rurociągi te potencjalnie będą mogły służyć także do transportu gazu z innych obszarów Azerbejdżanu, z Iraku oraz Izraela.
Budowa odpowiedniej infrastruktury ma kosztować około 40 mld dolarów. Projekt jest jednym z najdroższych na świecie. Jest to też największa planowana inwestycja w Grecji i w południowej Europie od czasu wybuchu kryzysu gospodarczego w strefie euro.
Tuż po podpisaniu umowy analitycy ostrzegali, że Rosja będzie przeszkadzać w realizacji inwestycji, próbując zdestabilizować sytuację w Gruzji, przez którą ma przechodzić rurociąg. Poważnym wyzwaniem dla projektu jest także Iran, który sąsiaduje z Azerbejdżanem. Irańczycy sprzeciwiają się rosnącym wpływom Izraela w Baku.
W 2012 roku Tel Awiw podpisał umowę na dostawę broni wartą 1,5 mld dolarów. Teheran sugeruje, że Żydzi uzyskali także pozwolenie od władz w Baku na prowadzenie z terytorium azerskiego operacji wojskowych przeciw Iranowi. Co więcej, irańskie służby oskarżyły izraelski Mosad i amerykańską CIA o zabójstwo irańskich naukowców nuklearnych. W odwecie za ścisłą współpracę Baku z Amerykanami Irańczycy zorganizowali szereg operacji terrorystycznych skierowanych przeciwko Azerom. Na początku listopada 2013 roku irańscy żołnierze ostrzelali azerskie wojsko stacjonujące przy granicy.
Podczas niedawnego szczytu Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SzOW – instytucji o ostrzu antynatowskim i antyeuropejskim) Putin zaprosił Azerbejdżan i Armenię do dialogu z SzOW, by „budować świat wielobiegunowy”.
SzOW powstała w 2001 roku. Należą do niej poza Rosją, także Chiny, Kazachstan, Uzbekistan, Tadżykistan i Kirgistan. Przywódcy państw SzOW wyrazili nadzieję, że wkrótce status państwa członkowskiego otrzyma także Iran.
Agnieszka Stelmach