Historia małego Brytyjczyka wstrząsnęła światem. Światem, który zdaje się nie dostrzegać, w którą stronę zmierza, gdy niemal bez walki oddaje promotorom śmierci kolejne przyczółki.
Jak to „odłączyć”? Jak to, nie będą walczyć o jego życie? Jak to wbrew woli rodziców? Jak to, lekarze zdecydują czy ma żyć, czy nie? – takie pytania pojawiają się wśród komentarzy internautów zarówno na polskich, jak i na brytyjskich portalach pod informacjami o Alfiem Evansie. Dwuletni chłopiec choruje na niezwykle rzadkie schorzenie mózgu, lekarze nie dają mu szans na powrót do zdrowia. Cóż, medycyna swoje wie. Ale nie w tym tkwi problem – lekarze nie dają bowiem małemu Brytyjczykowi także szansy na życie w chorobie. Zdecydowali o odłączeniu go od aparatury ułatwiającej oddychanie, mimo iż rodzice błagali, by tego nie robić. Decyzję lekarzy poparły brytyjskie sądy, sprawy nie zechciał podjąć Europejski Trybunał Praw Człowieka.
Wesprzyj nas już teraz!
Załamanych rodziców postanowił wesprzeć Ojciec Święty, próbując przenieść chłopca do Rzymu, gdzie opiekę nad nim zaoferowały trzy placówki. Brytyjczycy odmówili, mimo brawurowej akcji włoskiej dyplomacji, która w błyskawicznym tempie przyznała dziecku obywatelstwo Włoch.
W momencie pisania tych słów rodzicie Alfiego czuwają przy łóżku synka, patrząc jak w renomowanym szpitalu pełnym lekarzy i pielęgniarek nikt nie chce ratować ich dziecka. Chłopczyk od kilku godzin oddycha samodzielnie, choć z trudem, nie poddając się na razie woli medyków, którzy zechcieli skazać go na śmierć. Sądzili, że umrze po około trzech minutach po odłączeniu od sprzętu medycznego – od aparatury tlenowej, całkowicie sprawnej, podtrzymującej jego życie jeszcze wczoraj. Dziś lekarze zabronili jej używać.
Alfie śpi w ramionach matki, jego ojciec przez internet błaga o modlitwę za niczego nieświadome dziecko. Setki tysięcy ludzi deklaruje wsparcie, sprawę monitoruje papież Franciszek. Lekarze pozostają niewzruszeni.
Nie wiemy, kiedy i jak skończy się walka małego Alfiego i jego rodziców. Trwamy przy nich w modlitwie. Pamiętając jednocześnie, że mały Brytyjczyk stał się wielkim symbolem – symbolem świata, który, jak mówił Jan Paweł II, stał się areną bitwy o życie. Na którym trwa walka między cywilizacją życia a cywilizacją śmierci.
Alfie i jego rodzina, oraz wszyscy próbujący im pomóc, stanowią piękny przykład trwania cywilizacji życia. Trwa ona jeszcze w niektórych najważniejszych wspólnotach – w rodzinie i w Kościele.
Naprzeciw tych wspólnot stoi potężna machina cywilizacji śmierci, wydająca wyroki takie jak ten w sprawie Alfiego. Należy dziś do niej wielu absolwentów studiów medycznych, wciąż określających samych siebie mianem lekarzy – dopuszczających się aborcji, eutanazji, wypisujących „pigułki dzień po”. Należą do niej politycy, stanowiący antyrodzinne prawo, według którego to nie rodzice decydują o tym, co jest najlepsze dla ich dziecka. Należą do niej liczni sędziowie i urzędnicy, skrupulatnie przestrzegający absurdalnych przepisów – byle tylko im samym nie spadł włos z głowy. Należą do niej instytucje Unii Europejskiej, których przedstawiciele mają usta pełne haseł o trosce o dzieci, a które w decydujących momentach umywają ręce. Należą do niej prominentni działacze ONZ, co i rusz przygotowujący kolejne antynatalistyczne rezolucje.
Przeciwko całej tej machinie od kilku dni niestrudzenie walczy rodzina Alfiego Evansa. Od kilku godzin walczy też sam chłopiec, którego niespodziewanie przedłużające się życie może dać wielu ludziom na świecie sygnał do przebudzenia. Do przejrzenia na oczy i porzucenia nadziei o tym, że żyjemy w „cywilizowanych czasach”. Do podjęcia walki przeciwko monstrum cywilizacji śmierci, do zdania sobie sprawy, że to jest dziś nasze najważniejsze zadanie, że nic nie znaczą kłótnie w parlamencie, że niczego nie poprawią programy informacyjno-publicystyczne stale relacjonujące kto co obiecał i kto co o kim powiedział. Że świat stoi na krawędzi upadku, a macki śmiercionośnej współczesności w każdej chwili mogą dopaść dziś większość mieszkańców Europy, lada chwila mogą dopaść i polskie rodziny. Dziś bowiem aborcja czy eutanazja jeszcze są „prawem” – jutro będą przymusem. Dziś bowiem niektórzy lekarze jeszcze leczą ludzi – jutro większość chorób okaże się zbyt kosztowna, by się za ich leczenie w ogóle zabierać. Dziś jeszcze skazuje się na śmierć dzieci w szpitalu, jutro przyjeżdżać mogą do naszych domów ze strzykawkami.
Tego samego dnia, gdy postanowiono dokonać ostatecznego rozwiązania kwestii Alfiego Evansa, w tym samym kraju urodziło się inne dziecko. Trzeci potomek pary książęcej. Brytyjczycy świętują na ulicach, wiwatują na rzecz małego chłopca, który urodził się zdrowy. Dwieście kilometrów od pałacu Buckingham trwa walka o życie innego chłopca, którego skazano na śmierć, tylko dlatego, że jest chory.
Krystian Kratiuk