Islam nie należy do Niemiec – stwierdza z całą mocą w swoim programie wyborczym AfD. Partia postuluje stworzenie wokół muzułmanów swoistego kordonu sanitarnego, który nie pozwoli im na realizację celów politycznych, zdaniem AfD immanentnie wpisanych w mahometanizm.
W przedstawionym w minioną niedzielę programie Alternatywa dla Niemiec wiele uwagi poświęca problemom kulturowym i prawnym wywoływanym przez coraz silniejszą obecność islamu w Niemczech. Dla polityków AfD „islam nie należy do Niemiec”, nawet jeżeli kanclerz Angela Merkel i większość działaczy głównych partii twierdzi coś wprost przeciwnego. Partia przekonuje, że islam nie ma niczego wspólnego z niemiecką kulturą i choć należy respektować zasadę wolności religijnej i pozwolić muzułmanom na praktykowanie swojej wiary, to konieczny jest szereg ograniczeń. Konkretnie Alternatywa wymienia zakaz zakrywania twarzy i budowy nowych minaretów; chce uniemożliwić też finansowanie muzułmańskich meczetów i organizacji przez zagranicę oraz nie pozwolić islamskim wspólnotom na uzyskiwanie statusu podmiotów prawnych na wzór Kościoła czy grup protestanckich.
Prezentacja programu partyjnego wywołała pod adresem Alternatywy falę ostrej krytyki. Wszystkie partie polityczne mające swoją reprezentację w Bundestagu zarzucają AfD populizm i demagogię, a nie brakuje też zarzutów o chęć burzenia niemieckiego porządku konstytucyjnego oraz o rasizm.
Wesprzyj nas już teraz!
Wiceprzewodniczący CDU uznał, że program AfD jest „atakiem na wszystkie religie”, a postrzeganie islamu jako „ciała obcego” dzieli kraj, w którym żyją ponad 4 miliony muzułmańskich obywateli. Piastująca w CDU tę samą funkcję Julia Klöckner uznała, że Alternatywa chce, by Niemcy były krajem zacofanym.
Gerda Hasselfeldt, prominenta polityk bawarskiej CSU, powiedziała z kolei, że Alternatywa głosi prostacki populizm wyzuty z jakichkolwiek rzeczowych rozwiązań. AfD ma być tak radykalna, że żadna demokratyczna partia nie zdecyduje się zawrzeć z nią koalicji. Z kolei wiceprzewodniczący popierającej politykę kanclerz Merkel lewicowej SPD, Ralf Stegner, stwierdził, że AfD to „skłócona i bezładna partia prawicowych krzykaczy”. W podobnym tonie wypowiedziała się znana polityk Zielonych, Katrin Göring-Eckardt. „AfD zaprezentowała głęboko reakcyjny program, a poprzez rasizm i wrogość względem islamu dokonuje podziału naszego pluralistycznego i demokratycznego społeczeństwa” – stwierdziła.
Krytycznych słów nie szczędzi też Centralna Rada Muzułmanów. Jej szef Aiman Mazyek, który przyrównywał wcześniej AfD do NSDP, przekonuje, że Alternatywa jest „populistyczna” i „demagogiczna”, a takie postulaty jak zakaz wznoszenia minaretów „niczego nie rozwiązują”.
Wiceprzewodniczący partii Alexander Gauland nie zgadza się z tymi zarzutami. W rozmowie z „Deutschlandfunk” powiedział, że jego ugrupowanie nie jest wcale wrogie względem islamu i nie zwraca się przeciwko pojedynczym muzułmanom, ale przeciwko politycznej religii, która chciałaby narzucić całemu społeczeństwo prawo szariatu. Zakaz wznoszenia minaretów Gauland uważa za całkowicie racjonalny, bo w jego ocenie muezzin zapewniający donośnym głosem z wysokiej wieży o jedyności Allaha jest przejawem islamskiego pragnienia wyłącznego panowania.
Źródła: faz.net, sueddeutsche-zeitung.de
Pach