Kurcząca się populacja to nie tylko problem Polski czy innych krajów europejskich. Redaktor naczelny portalu CNSNews, Terence P. Jeffrey ubolewa, że dotyczy on także Ameryki, jak tego chcieli John Holdren i małżeństwo Ehrlichów, obawiający się wyczerpywania zasobów.
Zgodnie ze statystykami amerykańskiego urzędu Census Bureau, w USA zamieszkiwało 1 lipca 2020 roku 331 mln 501 tys. 80 osób. Rok później przybyło 0,1 proc. populacji, to jest 392 tys. 665 osób. Jest to – jak podaje Census Bureau – najniższa roczna stopa wzrostu populacji od powstania państwa. Równocześnie co roku w USA uśmierca się w wyniku aborcji ponad 860 tysięcy nienarodzonych.
Wesprzyj nas już teraz!
Terence Jeffrey komentuje, że z ostatnich statystyk Biura Spisu Ludności mogą być zadowoleni „liberalni ekolodzy”, którzy chcą, by Ameryka zmierzała w kierunku depopulacji.
Redaktor naczelny CNSNews.com przypomina, że w 1973 roku John P. Holdren napisał esej pt. Overpopulation, który opublikował California Institute of Technology. Autor, będący wówczas doktorem fizyki na Stanford University, a później także profesorem na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley i dyrektorem Biura Polityki Naukowej i Technologicznej Białego Domu prezydenta Baracka Obamy, przekonywał w opracowaniu z 1973 roku, że Ameryka jest przeludniona.
Holdren straszył przed wzrostem populacji USA do 280 mln osób, co jak przewidywał, miało nastąpić w 2040 roku, a nastąpiło wcześniej. Jego zdaniem, taki przyrost oznaczałby „o wiele za dużo” i dlatego proponował upowszechnienie metod, które pozwolą na ciągły spadek płodności do poziomu znacznie poniżej zastępowalności pokoleń.
Chciał tak zwanego zerowego wzrostu liczby ludności przed rokiem 2000 i stopniowego ograniczania populacji przez jakiś czas później. Ograniczeniu liczby ludności miała towarzyszyć rewolucja technologiczna.
W tym samym roku Anne i Paul Ehrlichowie wydali książkę zatytułowaną: The Population Bomb („Bomba populacyjna”), sugerując, jak rozwiązać „problem ekologii ludzkiej”. Ehrlichowie straszyli, jak Holdren, że nasza planeta jest „rażąco przeludniona” i konieczna jest zmiana zachowań ludzkich.
„Należy natychmiast zastosować polityczną presję, aby skłonić rząd Stanów Zjednoczonych do przyjęcia odpowiedzialności za powstrzymanie wzrostu populacji amerykańskiej” – wskazywali. „Kiedy wzrost zostanie zatrzymany, rząd powinien zobowiązać się do wpływania na wskaźnik urodzeń, aby populacja została zredukowana do optymalnej wielkości i utrzymana na takim poziomie” – argumentowali.
Dlaczego uczeni domagali się ograniczenia liczby ludności? Tłumaczyli, że bez uporania się z przyrostem naturalnym nie byłby możliwy dobrobyt dla wszystkich. Holdren i Ehrlichowie domagali się redystrybucji bogactwa.
Razem napisali książkę zatytułowaną Human Ecology: Problems and Solutions, w której zasugerowali: „Należy rozpocząć masową kampanię na rzecz przywrócenia wysokiej jakości środowiska w Ameryce Północnej i derozwoju Stanów Zjednoczonych”. Rozwój w ich opinii – polega na dostosowaniu konsumpcji do realiów ekologii i globalnych zasobów naturalnych. Wzywali do redystrybucji bogactwa zarówno w obrębie narodów, jak i między nimi, aby „każdemu człowiekowi zapewnić godne życie”.
Ostatnio obserwowany zaledwie znikomy wzrost populacji w USA wynika ze zmniejszonej migracji międzynarodowej, zmniejszonej płodności i zwiększonej śmiertelności, częściowo z powodu COVID-19.
Największy ubytek populacji odnotowuje się w Dystrykcie Kolumbii (-2,9%), w Nowym Jorku (-1,6%), w Illinois (-0,9%), na Hawajach (-0,7%) i w Kalifornii (-0,7%). W tym samym czasie przybyło mieszkańców w Idaho (2,9%), Utah (1,7%), Montanie (1,7%), Arizonie (1,4%) i Południowej Karolinie (1,2%).
Terence Jeffrey przypomina, że planeta ma służyć ludziom, a nie na odwrót. Jak zaś pokazują dane, ludzie, którym pozwala się żyć w wolności, przyczyniają się do lepszego życia następnych pokoleń.
Źródło: cnsnews.com,
AS