Amerykańska armia rozszerzy swoją obecność wojskową w Afganistanie, by przeciwstawić się ofensywie talibów – donosi „The Washington Post”. Waszyngton będzie nalegał także na zwiększenie kontyngentu NATO, aby zmusić talibów do ustępstw i wynegocjować porozumienie w sprawie zakończenia trwającej już 16 rok wojny, w którą zaangażowały się m.in. Iran, Pakistan i, w coraz większym stopniu, Rosja.
Od dłuższego czasu dowództwo USA w Afganistanie zabiegało o zwiększenie liczby żołnierzy amerykańskich i NATO w utrzymującym się od wielu lat konflikcie. Nowa strategia daje większe uprawnienia armii w walce z talibami i upoważnia Pentagon do ustalenia potrzebnej liczby oddziałów w Afganistanie. Przewiduje także zniesienie ograniczeń wprowadzonych przez poprzednią administrację, które krępowały mobilność tzw. doradców wojskowych Stanów Zjednoczonych na polu bitwy.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak komentuje Andrew Wilder z waszyngtońskiego Instytutu Pokoju, nowa strategia, zakładająca zwiększenie liczby wojskowych na polu bitwy w Afganistanie nie ma doprowadzić do osiągnięcia militarnego zwycięstwa, lecz do zakończenia negocjacji w sprawie unormowania sytuacji w tym kraju.
O pomoc w walce z talibami i bojownikami IS do USA zwrócili się przedstawiciele władzy afgańskiej, ubolewającej z powodu niedoborów wojskowych.
W kraju, w którym w latach 80. wojnę przeciwko dozbrajanym przez Stany Zjednoczone talibom prowadzili Sowieci, obecnie stacjonuje około 8 tys. 400 żołnierzy amerykańskich. Serwis miltary.com podaje, że USA prowadzi działania antyterrorystyczne przeciwko powstańcom i szkoli członków afgańskiej armii.
Strategię zwiększenia obecności amerykańskiej w Afganistanie o co najmniej 3 tys. żołnierzy USA i państw sojuszniczych NATO forsuje gen. H. R. McMaster, doradca do spraw bezpieczeństwa prezydenta USA. W samym Białym Domu ujawnił się po raz kolejny konflikt między doradcami Trumpa. Przeciwnicy takiego rozwiązania, opowiadający się za izolacjonizmem USA i skoncentrowaniem na sprawach ekonomicznych twierdzą, że to „wojna McMastera”. Generał był głównym architektem planu inwazji na Irak za prezydentury G. Busha.
Nowy plan wymaga aprobaty najwyższego zwierzchnika sił zbrojnych USA, czyli Donalda Trumpa.
Poza wysłaniem żołnierzy przewiduje się wyasygnowanie dodatkowego wsparcia finansowego dla władz afgańskich. Obecnie wojna co roku kosztuje Amerykanów około 23 mld dolarów.
W przeszłości amerykańscy urzędnicy stwierdzili, że wzrost poziomu wojsk USA i poparcie dla rządu, a także wojsk afgańskich będzie w dużym stopniu uzależnione od zdolności prezydenta Afganistanu Ashrufa Ghani kierującego tzw. rządem jedności, a także pozbycia się nieefektywnych dowódców wojskowych i ograniczenia korupcji. To właśnie z tego ostatniego powodu obecne władze zniechęciły do siebie lokalną ludność, która popiera talibów.
Czy zwiększenie obecności wojskowej i wzmocnienie rządu afgańskiego przyniesie zamierzony skutek w postaci ugody z talibami? – tak pytanie zadaje sobie wielu ekspertów. I wielu też w to wątpi. W czasie eskalacji konfliktu w Afganistanie walczyło 100 tys. Amerykanów i nie byli oni w stanie zmusić talibów do ustępstw. W 2011 roku co prawda rozpoczęto negocjacje, ale potem ponownie nastąpiło zaostrzenie walk.
Nawet wsparcie Pakistanu i innych rządów, próbujących na własną rękę negocjować z talibami w ostatnich latach nie przyniosły wielkiego postępu. Poprzedni prezydent Barack Obama zmierzał do ograniczenia obecności amerykańskiej w Afganistanie do zaledwie 1 tys. osób. Pod koniec 2014 r. ogłosił nawet, że Stany Zjednoczone nie są już w stanie wojny z grupą powstańczą, ale postępy talibów, którzy kontrolują rozległe obszary wiejskie niektóre miasta, skłoniły Obamę do zmiany decyzji.
Zgodnie z nową strategią samoloty amerykańskie ponownie będą mogły udzielać znacznie większego wsparcia lotniczego afgańskim ofensywom. Nowe przepisy umożliwią także amerykańskim doradcom wojskowym na uczestniczenie w ofensywach armii afgańskiej, nie mówiąc już o pełnym zaangażowaniu komandosów.
Podobne środki zaproponowane w ubiegłym roku przez generałów za Obamy wywołały sprzeciw wśród czołowych liderów Pentagonu, ale tym razem przywódcy wojskowi, w tym sekretarz obrony Jim Mattis, są bardziej przychylni.
Nowa strategia proponowana jest w krytycznym momencie dla sił afgańskich. Z powodu korupcji i słabego przywództwa w ub. miesiącu garstka talibów zabiła 140 żołnierzy w wyniku ataku na bazę wojskową w północnym Afganistanie.
Zwolennicy nowego planu zakładają, że siły afgańskie przy wsparciu Amerykanów i NATO będą w stanie w tym roku utrzymać, a w przyszłym także odzyskać kluczowe dla talibów tereny, by zmusić ich do negocjacji.
„Plan B” przewiduje, aby przynajmniej nie dopuścić do upadku państwa, bo wtedy konieczne stałoby się jeszcze większe zaangażowanie wojskowe.
Źródło: washingtonpost.com, newsmax.com
AS