29 kwietnia 2023

Tym co motywowało Amerykanów aby pójść do wyborów śródokresowych 2022 roku, były kwestie inflacji i aborcji. Zwolenników Partii Republikańskiej podczas przyszłorocznej elekcji prezydenckiej mobilizować ma za to m.in. kwestia „tożsamości płciowej”, w szczególności transseksualizm – uważają polityczni adwersarze. Jednak walka toczy się o bardziej fundamentalną kwestię: o to, kim jest człowiek.

 

Demokraci narzekają na swoistą krucjatę anty-transseksualną Republikanów, którzy w ostatnich miesiącach przyjęli bądź zaproponowali setki regulacji sprzeciwiających się transgenderyzmowi.

Wesprzyj nas już teraz!

Przedstawicielom Partii Republikańskiej zarzuca się, że proponują projekty karania lekarzy, którzy oferują blokery i tzw. operacje zmiany płci młodzieży przeżywającej zawirowania psychiczne dotyczące tożsamości płciowej. Ponadto rzekomo centroprawica celuje w „transseksualnych” sportowców – mężczyzn, którzy podają się za kobiety, by ułatwić sobie rywalizację w żeńskich konkurencjach sportowych – pozbawiając w ten sposób zawodniczki szans na sukcesy i lepsze życie.

Od początku 2023 r. przyjęto szereg regulacji w 20 stanach rządzonych przez Republikanów. Nowe rozwiązania przewidują kary więzienia i sankcje finansowe dla medyków oferujących usługi dla młodzieży pragnącej „zmienić płeć”. Obecnie tego typu „opiekę zdrowotną” świadczą między innymi ośrodki proaborcyjne takie jak Planned Parenthood i specjalnie dedykowane tej kwestii kliniki.

 

„Transseksualizm” przestał być oficjalnie jednostką chorobową

Wraz z wykreśleniem przez Światową Organizację Zdrowia transseksualizmu – jako zaburzenia psychicznego – z 11. wydania Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób (ICD-11) upowszechniła się liczba ośrodków oferujących „usługi zdrowotne” dla tak zwanych transów. Intencją WHO była pomoc w akceptacji osób odrzucających płeć biologiczną oraz ułatwienie dostępu do tzw. tranzycji poprzez metody chirurgiczne oraz hormonalne. Miało to również skłonić zainteresowanych do leczenia różnych innych chorób przenoszonych drogą płciową, w tym AIDS/HIV.

Obecnie transseksualizm umieszczony jest w rozdziale dotyczącym „zdrowia seksualnego”. Jak podkreślało – w związku ze zmianami – WHO, decyzja zapadała pod wpływem lobbingu ze strony organizacji pozarządowych z wielu państw. Dr Lale Say z grupy roboczej Światowej Organizacji Zdrowia, która zmieniła ICD, tłumaczyła, że powodem było „naukowe przekonanie”, iż nie ma wyraźnych dowodów by transseksualizm traktować jako schorzenie psychiczne wymagające interwencji medycznej, a istotniejsze jest dotarcie do „transów” z profilaktyką HIV. Doktor Sari Reisner, epidemiolog z Boston Children’s Hospital, który sam uważa się za „transa”, potwierdził, że istnieje wiele problemów zdrowotnych osób transseksualnych, w tym różne uzależnienia powiązane z przemocą. Reisner postulował wraz z kolegami z Bostonu, by policzyć wszystkich transseksualistów na świecie i ocenić, na jakie choroby faktycznie są narażeni.

Ośrodki w USA, zamiast rzeczywiście zająć się prawdziwymi problemami zdrowotnymi osób, które nie akceptują swej biologicznej tożsamości, oferują operacje „zmiany płci”, na których mogą zarobić. Przedstawiają je jako „usługi ratujące życie”, jak wyraził się ostatnio dr Cesar Gonzalez, psycholog kliniczny i dyrektor Mayo Clinic’s Transgender and Intersexs Speciality Care Clinic w Rochester w stanie Minnesota.

 

Batalia o opiekę medyczną potwierdzającą płeć kulturową

Kilka legislatur stanowych, by przerwać szaleństwo okaleczania ludzi i zwodzenia ich co do możliwości zmiany natury, uchwaliło ustawy zabraniające dostawcom usług medycznych udzielania nieletnim tak zwanej opieki potwierdzającej płeć kulturową (gender affirmative).

W marcu Kim Reynolds, gubernator stanu Iowa, podpisała dwie ustawy: jedną blokującą świadczenie usług mających prowadzić do tranzycji nieletnich i drugą, zabraniającą młodzieży uważającej się za osobników „trans”, korzystania z łazienek szkolnych, które nie byłyby zgodne z ich płcią biologiczną. Podobne regulacje gubernator Dakoty Południowej Kristi Noem podpisała w lutym.

W Dakocie Północnej ustawa zakazująca usług zmierzających do „zmiany płci” trafiła na biurko gubernatora. Doug Burgum 30 marca zawetował regulację, która zabraniałaby nauczycielom używania nietypowych zaimków wobec uczniów transpłciowych bez zgody rodzica lub administratora szkoły. Stanowe Zgromadzenie Ustawodawcze już odrzuciło to weto.

Poza stanami, które walczą z ideologią gender, są także regiony opowiadające się za uprzywilejowaniem uroszczeń lobby LGBTQ, np. Minnesota. Gubernator Tim Walz podpisał 8 marca rozporządzenie wykonawcze chroniące dostęp do opieki afirmującej „płeć kulturową”. Z kolei Izba Reprezentantów Minnesoty uchwaliła 24 marca ustawę HF 146, znaną jako ustawa o uchodźcach transseksualnych. Przepisy mają chronić wykazującą tego typu zaburzenia młodzież oraz jej rodziców czy opiekunów przed prawami spoza stanu ograniczającymi opiekę, która afirmuje „płeć kulturową”. Chodzi o blokowanie nakazów aresztowania i wezwań sądowych ze stanów, gdzie tego typu „usługi medyczne” są zabronione.

Na szczeblu krajowym grupa kongresmenów związanych z Demokratami lansuje Kartę Praw Transseksualistów. To rezolucja wzywająca rząd federalny do zapewnienia większej ochrony „transom” – w tym opieki zdrowotnej afirmatywnej względem gender. Według WHO, tego rodzaju opieką jest „każda pojedyncza interwencja lub kombinacja wielu społecznych, psychologicznych, behawioralnych lub medycznych (w tym leczenia hormonalnego bądź operacji) interwencji, mających na celu wspieranie i potwierdzanie tożsamości płciowej jednostki”.

„Opieka” taka obejmuje nie tylko stosowanie blokerów dojrzewania czy operacje chirurgiczne okaleczające narządy płciowe, feminizację twarzy, usuwanie piersi, itp., ale także wszelkie interwencje behawioralne, używanie określonych zaimków, które dziecko wybiera dla siebie, jak również pozwalanie mu na korzystanie z łazienek, które są zgodne z jego zadeklarowaną „tożsamością płciową”, a nie płcią biologiczną; wreszcie określony sposób ubierania się itp.

Usługom medycznym afirmującym gender sprzeciwili się kongresmeni w Dakocie Północnej i Południowej, w Utah i Kentucky.

20 kwietnia 2023 r. republikański gubernator Dakoty Północnej, Doug Burgum podpisał ustawę, która uznaje za przestępstwo zapewnianie opieki potwierdzającej „płeć kulturową” osobom poniżej 18. roku życia.

Tego typu usługi dostępne są w Stanach Zjednoczonych od ponad dekady i popierają je główne stowarzyszenia medyczne. Jednak coraz częściej kongresmeni stanowi zakazują ich ustawowo. 

Nowe prawo w Dakocie Północnej wchodzi w życie natychmiast i pozwala prokuratorowi oskarżyć pracownika służby zdrowia o przestępstwo za które grozi do 10 lat więzienia i 20 tys. dolarów grzywny w razie wykonania tzw. operacji zmiany płci na nieletnim.

Prokurator może również  oskarżyć usługodawców za wykroczenia – do 360 dni więzienia i 3 tysiące USD grzywny – w razie podawania dzieciom blokerów dojrzewania.

Na początku kwietnia Burgum podpisał również zakaz udziału „transów” w drużynach sportowych niezgodnych z ich płcią biologiczną.

Dakota Północna dołączyła do 13 innych stanów, które uchwaliły przepisy ograniczające lub zakazujące opieki afirmującej gender.

 

Około 500 regulacji uderzających w przywileje „transów”

Jednocześnie republikańscy prawodawcy w całym kraju wnieśli do legislatur stanowych setki projektów lub podjęli działania zmierzające do eliminacji przywilejów „transów” w różnych dziedzinach życia. Poza afirmatywną opieką zdrowotną obejmują one zakazy dotyczące dostępu do toalet i szatni niezgodnych z płcią biologiczną, środki ograniczające propagandę genderową w szkołach na temat „orientacji seksualnej” i „tożsamości płciowej”, regulacje zakazujące używania nietypowych zaimków osobowych przez uczniów itp.

W stanie Missouri prokurator generalny Andrew Bailey przedstawił zasady nadzwyczajne, które utrudniają opiekę potwierdzającą „płeć kulturową” dla nieletnich i dorosłych. Nowe zasady mają na celu informowanie obojga rodziców – tak w przypadku nieletnich, jak i dorosłych osób – przed otrzymaniem „opieki” afirmującej gender. „Innowacyjne podejście”, zakładające by ludzie „posiadali wszystkie informacje niezbędne do podejmowania dobrych decyzji”, przewiduje wykorzystanie uprawnień gubernatora do egzekwowania przepisów dotyczących ochrony konsumentów. Usługodawcom nie będzie wolno udzielać opieki potwierdzającej „płeć kulturową”, jeśli dana osoba nie zaliczy 15-godzinnych sesji terapeutycznych w ciągu co najmniej 18 miesięcy, nie przejdzie badania pod kątem autyzmu i nie będzie miała udokumentowanej „dysforii płciowej” od trzech lat.

Nowe zasady w Missouri stanowią również, że usługodawca musi „zapewnić, że wszelkie objawy psychiatryczne związane z istniejącymi chorobami psychicznymi pacjenta zostały wyleczone i rozwiązane”. Innymi słowy, dana osoba nie będzie mogła zacząć eksperymentalnej terapii, jeśli wcześniej nie wyleczy wszelkich innych chorób związanych ze zdrowiem psychicznym. Wytyczne – zdaniem ich przeciwników – są tak uciążliwe, że praktycznie mogą zablokować dostęp do opieki „potwierdzającej płeć kulturową”.

NBC News zauważa, że 30 lat temu Agencja Żywności i Leków (FDA) zatwierdziła blokery dojrzewania jako środki do leczenia dzieci przedwcześnie dojrzewających. Jednak tego typu środki hormonalne zaczęto stosować od tego czasu „poza wskazaniami” FDA. Obecnie lekarze, którzy od dawna wykorzystują tego typu preparaty argumentują, że dziesięciolecia ich używania są „dowodem” na to, iż „leczenie” „transów” nie jest eksperymentalne i lepiej zezwolić na „zmianę płci” młodym ludziom, niż gdyby mieli popełnić samobójstwo z powodu „zmuszania” ich do życia zgodnie z płcią biologiczną.

W następstwie regulacji kalifornijskiej, która zezwala prokuratorowi na oskarżenie pracowników służby zdrowia o przestępstwo zagrożone karą do 10 lat więzienia i 20 tys. dolarów grzywny za wykonanie tzw. operacji zmiany płci u nieletniego, prawodawcy w 18 stanach chcą zaoferować schronienie dla „transseksualnej” młodzieży.

Demokraci zarzucają przeciwnikom politycznym, że niepotrzebnie wszczynają kolejną „wojnę kulturową”. Podjęli działania, by uregulować tzw. prawa transów na szczeblu federalnym.

Prezydent Joe Biden w odpowiedzi na stanowe zakazy grzmi, że to „nieludzkie”, „bezduszne” i „okrutne”. Podległy mu Departament Edukacji zaproponował nowe wytyczne dla rozdziału IX ustawy o edukacji z 1972 r. by „zapewnić szkołom wskazówki dotyczące podejmowania decyzji odnośnie młodzieży transseksualnej uprawiającej sport w szkole”. Zgodnie z ustawą, każda publiczna instytucja edukacyjna, która otrzymuje fundusze federalne, musi zapewnić możliwości edukacyjne, w tym udział w sportach lekkoatletycznych wolny od dyskryminacji ze względu na płeć.

Niektórzy twierdzą, że po raz pierwszy administracja zajęła stanowisko w tej sprawie, która stała się klinem politycznym.  Do tej pory 21 stanów uchwaliło przepisy zakazujące „transseksualnym” sportowcom udziału w szkolnych drużynach sportowych zgodnie z ich „tożsamością płciową”, a nie płcią biologiczną, np. Teksas, Arizona i Oklahoma.

Reguła proponowana przez administrację Bidena, jeśli wejdzie w życie – a temu sprzeciwia się wielu rodziców – sprawi, że stanowe zakazy staną się nielegalne.

Proponowana zasada wymagałaby, aby szkoły podstawowe zezwalały uczniom „transseksualnym” na grę w zespołach zgodnych z ich zadeklarowaną „tożsamością płciową”. W przypadku szkół średnich i wyższych przewidziano pewne wyjątki: same szkoły i uczelnie decydowałby, czy „transi” mogliby uprawiać sport zespołowy zgodnie ze swoimi życzeniami. Ograniczenia w tym zakresie mogłyby wynikać z faktu konieczności „osiągnięcia ważnego celu edukacyjnego, takiego jak uczciwość” w rywalizacji sportowej. Reguła podkreśla, że w razie wprowadzenia zakazu dla sportowców „transseksualnych”, musi pojawić się ważne uzasadnienie i ograniczenie nie może wynikać jedynie z tego, że dana osoba identyfikuje się jako transseksualista.

Na szkoły średnie i wyższe przerzucono by obowiązek przeprowadzenia badań i określenia kryteriów decydowania o ewentualnym wykluczeniu „transseksualnej” młodzieży z udziału w pewnych dyscyplinach.

Na stronie Trans Legislation Tracker można zapoznać się z projektami ustaw i uchwał uderzających w „transów”. Od 2 kwietnia br. analizowane są losy 492 ustaw anty-transseksualnych w 47 stanach. To wzrost o 2 489 procent od 2015 roku.

Republikanie przeforsowali w niższej Izbie Reprezentantów narodowego Kongresu ustawę o Karcie Praw Rodziców, która wymagałaby od szkół uzyskania zgody rodziców na określanie dziecka preferowanym przez niego zaimkiem.

 

Zwrot w polityce genderowej po decyzji Sądu Najwyższego

Pewien zwrot w polityce wobec uroszczeń lobby transseksualnego nastąpił po decyzji Sądu Najwyższego z 2020 r., który stwierdził, że dyskryminacja osoby ze względu na jej „tożsamość płciową” lub „orientację seksualną” narusza ustawę o prawach obywatelskich z 1964 r.

Zdaniem prof. Jasona Piercesona z University of Illinois-Springfield, „wielu konserwatystów było tym zszokowanych, ponieważ argumentowali w tym sporze sądowym, że tak naprawdę nie ma czegoś takiego jak tożsamość transseksualna, tożsamość płciowa lub osoby transseksualne”. – Myślę, że to skłoniło ich do zwrócenia się do stanów o uchwalenie zmian – komentował Pierceson.

W sumie od początku roku w całych Stanach Zjednoczonych pojawiło się rekordowa liczba blisko 500 projektów ustaw anty-LGBTQ, w tym około 210 uderzających w „transów” i osoby „niebinarne”.  Około 40 z nich dotyczy zakazu sportu dla „transów”, kolejne 30 odnosi się do toalet i szatni. Ponownie też zaproponowano projekty ustaw, które zostały odrzucone lub niezatwierdzone w legislaturach stanowych rok, dwa, trzy lata temu.

Adwersarze Republikanów zarzucają im, że „uczepili się” oni „podżegającej retoryki”, przedstawiając osoby związane z subkulturami LGBTQ jako groomerów – to termin kojarzony z dorosłymi, którzy seksualizują i wykorzystują dzieci; innymi słowy, z pedofilami.

Anti-Defamation League twierdzi, że używa się terminologii sugerującej, że już samo edukowanie dzieci na temat „tożsamości płciowej, osób LGBTQ” jest ich „seksualizowaniem” i „rekrutowaniem” do szeregów tęczowej społeczności.

Krąży też opinia, że o ile w wyborach śródokresowych GOP podnosiła kwestię konieczności walki z „krytyczną teorią rasy”, czyli ideą, że rasizm jest osadzony we wszystkich amerykańskich prawach czy instytucjach i trzeba go znieść, to obecnie jej politycy próbują – pod pretekstem ochrony wartości rodzinnych – pozyskać głosy kobiet, które głosują bardziej konserwatywnie w imię ochrony swoich dzieci. Coraz więcej wyborców – w tym także Partii Demokratycznej – popiera zakazy występów tzw. drag queens, a także nauczania ideologii gender.

Przeciwnicy Republikanów obawiają się nasilenia retoryki anty-transseksualnej w miarę zaostrzenia walki o nominacje republikańskich kandydatów na prezydenta; kandydatów, którzy będą chcieli odróżnić się od siebie.

Były prezydent Donald Trump już ogłosił swoją kandydaturę w przyszłorocznych wyborach. Zapowiedział podczas wizyty w Iowa, że w przypadku wygranej obetnie fundusze federalne dla każdej szkoły promującej „krytyczną teorię rasy”, „szaleństwo transseksualne” lub „wszelkie inne nieodpowiednie treści rasowe, seksualne lub polityczne dotyczące naszych dzieci”.

Gubernator Florydy Ron DeSantis, który co prawda jeszcze nie potwierdził zamiaru ubiegania się o najważniejszy fotel w państwie – ale wielu przewiduje, że tak będzie – ma na swoim koncie wiele regulacji anty-transseksualnych.

Z sondażu przeprowadzonego przez Pew Research Center w 2022 r. wynika, że około 60 proc. Amerykanów uważa, że człowiek ma jedynie płeć biologiczną, którą określa się przy urodzeniu, a nie wybieraną samodzielnie „płeć kulturową”.

Pew Research Center podaje, że w USA jest obecnie około 1,6 procent dorosłych Amerykanów i 5 procent młodych dorosłych identyfikujących się jako osoby „transseksualne” lub „niebinarne”. To około 5 mln Amerykanów.  Przykładowo w kanadyjskim spisie ludności ponad 100 tys. osób określiło się jako „transi” lub „niebinarni”.

 

Walka anty-esencjalistów z esencjalistami o to, kim jest człowiek

Spór o uroszczenia lobby „transów” ma o wiele większe znaczenie aniżeli może wydawać się na pierwszy rzut oka. To nie jest tylko kwestia walki politycznej.

Jak zauważa „The Conversation” – portal, na którym publikowane są wyniki badań naukowych, a także analizy i opinie „ekspertów” – w artykule zatytułowanym: What is essentialism? And how does it shape attitudes to transgender people and sexual diversity? („Czym jest esencjalizm i w jaki sposób kształtuje stanowisko względem osób transseksualnych oraz różnorodności seksualnej?”), walka toczy się ze zjawiskiem, które progresiści definiują jako „głęboko konserwatywny sposób myślenia, głęboko powiązany z dogmatyzmem religijnym i metafizycznym. Jest to postawa, dzięki której konserwatywni myśliciele poszukują pewności w świecie zmian i płynności”.

Dalej wyjaśniono, że esencjalizm obejmuje trzy kluczowe idee: po pierwsze, że istnieją byty same w sobie, całkowicie i definitywnie różne od siebie, istoty żywe zasadniczo różnią się od bytów nieożywionych i istoty ludzkie zasadniczo różnią się od zwierząt. Po drugie, te różnice są wieczne, jak to postulował Platon, ojciec zachodniej filozofii, mówiąc o wiecznych i niezmiennych „formach”, które doczesne byty niejako kopiują. Każda rzecz jako egzemplarz wiecznej formy metafizycznej ma jasno określone właściwości.

Po trzecie, esencjalizm sugeruje, że każdy rodzaj rzeczy ma „istotę”, która wymaga zachowania odrębności poprzez działanie w sposób zgodny z jej naturą.

Jak czytamy dalej na stronie „The Conversation”, jeśli Bóg stworzył rzeczy wyraźnie różniące się od siebie, to te rozróżnienia stają się święte i „z takich twierdzeń wyciągnięto wiele implikacji, w tym etycznych” – że człowiek podlega różnym normom i zakazom moralnym.

Jednak witryna dodaje, że „istnieją mocne powody, by odrzucić taki esencjalizm” i „pierwszym z nich jest darwinizm”, sugerujący, że istoty ludzkie wyewoluowały z innych form życia. „Ci, którzy odrzucają ten naukowy konsensus z powodów religijnych lub innych, robią to, ponieważ chcą zachować powiązania między esencjalizmem a zasadami moralnymi a priori. Oto mamy dogmatyzm doktrynalny i moralny” – głosi artykuł.

Medium sugeruje, że dzięki ewolucjonizmowi „nie ma istoty ludzkiej ani niezmiennej typologii, która odróżniałaby naturę ludzką od reszty królestwa zwierząt lub ogólnie od świata rzeczy”. A co za tym idzie, nie ma odwiecznych norm moralnych. Autorzy dodają także, iż wszystko jest płynne, w tym płeć, a „esencjalizm służy uciskowi seksualnemu”, ponieważ już Arystoteles sugerował, że mężczyzna jest z natury lepszy niż kobieta i „jeden rządzi, a drugi jest rządzony”.

Esencjalizm odrzuca się między innymi dlatego, że „Arystoteles oparł swój pogląd na biologicznych teoriach dotyczących kobiet i mężczyzn oraz ich funkcji seksualnych, o których obecnie wiemy, że były błędne, ale kluczową kwestią jest to, że przypisał każdej płci inną „naturę” metafizyczną. Kiedy różnice biologiczne zostaną przekształcone w niezmienne esencje o znaczeniu moralnym, można je wykorzystać do usprawiedliwienia praktyk, które są opresyjne i niesprawiedliwe”.

Esencjalizmowi przeciwstawia się egzystencjalizm i samotworzenie. Człowiek „sam wykuwa” własną „tożsamość seksualną”, liczy się jego kreatywność. „Istoty ludzkie tworzą własne sposoby bycia, swoje wartości i swoje przeznaczenie. I dotyczy to seksualności. Płeć jest projektem egzystencjalnym, a nie stałą esencją” – czytamy w artykule na stronie „The Conversation”. Tekst wskazuje, że trzeba wymazać ze współczesnych debat etycznych i politycznych postawę esencjalizmu, wywodzącą się ze „starożytnych doktryn metafizycznych i religijnych, które szukały normatywnej pewności w płynnym świecie i które twierdzą, że wszystko powinno działać w zgodnie z jego wieczną i celową naturą”.

 

Ideologia gender a rewolucja antropologiczna

Kwestię obecnej rewolucji antropologicznej bardzo dobrze wyjaśnia raport na temat ideologii gender, zaprezentowany na stronie konserwatywnego think tanku Heritage Foundation 20 marca 2023 r.: Gender Ideology and the Future of the Human Person („Ideologia gender a przyszłość osoby ludzkiej”).

Dr Carol Trueman, profesor nauk biblijnych i religioznawczych w Grove City College wyjaśnia, że ideologia gender odwzorowuje dramatyczne przemiany  zachodzące w rozumieniu osoby, co ma miejsce co najmniej od XVIII wieku. „(…) nie jest odosobnionym zjawiskiem, ale jednym z elementów ogólnej zmiany antropologicznej, która ma miejsce we współczesnym społeczeństwie. Kiedy wszystkie zewnętrzne znaczniki stabilnej tożsamości zostaną usunięte – nawet te, które zapewnia fizyczna, płciowa konstytucja naszych własnych ciał – pytanie, kim dokładnie jesteśmy jako jednostki, staje się zarówno niezwykle pilne, niemożliwe jest też udzielenie na nie odpowiedzi” – zauważa.

Autorka dodaje, że „odrzucenie biologicznie ugruntowanej seksualności ma również oczywiste implikacje dla szerszej polityki społecznej. Jeśli nie istnieje natura ludzka, nie może być czegoś takiego jak wspólny cel czy wspólne dobro. Jakiekolwiek roszczenie do tego byłoby odczytywane jako manipulacyjna walka o władzę, próba kontrolowania przez jedną grupę innej. Ani prawa człowieka, ani obowiązki nie miałyby statusu naturalnego”.

W praktyce wszystko byłoby umowne i oznaczałoby „przesunięcie władzy w stronę państwa lub wielkich korporacji jako jedynych instytucji zdolnych do egzekwowania jakiegoś ładu społecznego”.

Autorka dochodzi do takich wniosków po przeanalizowaniu „dzieł” wpływowych feministek i przedstawicieli gender studies, którzy zakwestionowali całą naszą rzeczywistość, cały widzialny świat, starając się nie odczytać, ale wyobrazić sobie, co to znaczy być człowiekiem.

Trueman odwołała się do licznych prac na temat ideologii gender, a także opinii amicus w Sądzie Najwyższym, złożonej w imieniu ponad 500 kobiet zawodowych sportowców w sprawie Dobbs v. Jackson Women’s Health Organization, gdzie instrumentalizuje się ciało, tak jakby „było ono raczej narzędziem jaźni niż integralną częścią jaźni”. Naturalne funkcje organizmu, np. ciąże i poród, są postrzegane jako przeszkody w urzeczywistnieniu „pełnego ludzkiego potencjału” kobiet-sportowców.

Autorka przedstawiła argumentację stosowaną począwszy od czasów Simone de Beauvoir, która zakwestionowała istnienie esencji; przez Judith Butler, odczytującej płeć przez pryzmat poststrukturalizmu; Michela Foucaulta, który zaprzecza istnieniu esencji i postrzega dążenie do poznania prawdy jako część opresji kulturowej, po fenomen cyber-feminizmu, psychoanalizę Jacques’a Lacana, marksistowskie odczytanie de Beauvoir i wiarę w automatyzację produkcji przemysłowej, która miałaby złagodzić różnice między mężczyznami i kobietami, aż po współczesne koncepcje transhumanizmu Martine Rothblatta. Ten ostatni, jak wszyscy przeciwnicy filozofii platońsko-arystetolesowkiej, pragnie „uwolnić umysł ludzi z ograniczeń ciała”.

Jak pisał ów aktywista, „trans”, prawnik, inżynier, futurolog, miliarder, założyciel religii Terasem Movement – która łączy kulturowy judaizm, buddyzm zen i głęboką wiarę w technologię – a przy tym „kumpel” Larry’ego Page’a oraz Raya Kurzweila, twórców Google w The Apartheid of Sex, transseksualizm to etap w wyzwalaniu umysłu z ograniczeń ciała. Docelowo chodzi o to, aby uwolnić nieograniczony umysł z ograniczeń biologii za pomocą nowych technologii.

„Wybór płci” to wybór formy, która „zamyka naszą istotę”. Zmiany prawne w kwestii LGBTIQ+ będą mieć daleko idące konsekwencje dla tego, co pojawi się później, czyli awatarów, sztucznej inteligencji, mającej zyskać prawa dotychczas przynależne jedynie człowiekowi.

Rothblatt, biologiczny mężczyzna, który podaje się za „transa”, wskazał, że zdecydował się opublikować drugie wydanie The Apartheid of Sex aby skończyć raz na zawsze z kategoryzowaniem ludzi jako mężczyzn lub kobiet i „wzniecić działania przeciwko rozpoczynającemu się nowemu apartheidowi formy”. „Wierzę, że jesteśmy u progu tworzenia człowieczeństwa i osobowości poza ciałami cielesnymi opartymi na DNA. Mamy szansę zapobiec powstaniu nowej uciskanej klasy – transludzi – zanim takie myślenie my kontra oni zakorzeni się kulturowo, tak jak w przypadku ucisku płci i etnicznego ucisku sprzed tysiącleci” – pisze.

„Antropologiczny innowator” liczy, że wraz z postępową rewolucją społeczną upadną „stare stereotypy” i ludzkość zjednoczy się na wyższym poziomie noosfery, o której przed kilkudziesięcioma laty wspominał geochemik rosyjski Władimir Wiernadski.

Rothblatt wskazuje, że wraz z „obaleniem płci biologicznej” nastąpi burzenie całego systemu norm, wartości, instytucji, które wytworzyło tzw. społeczeństwo patriarchalne. Rewolucja seksualna jest sprzężona z krytyczną teorią ras, z walką demokracji przeciwko autokracji, z niszczeniem hierarchicznych struktur, w tym Kościoła katolickiego.

„Proces wyzwalania ludzkości” będzie długi, ale obejmuje właśnie m.in. podejmowanie uchwał przez psychologów i medyków sugerujących, że płeć jest pewną zmienną i każdy może ją sobie wybrać, czy też promocję programów edukacyjnych, rozrywkowych zachęcających do wybrania „płci kulturowej” i „elastycznych zachowań seksualnych”.

„Gdy wyrwiemy się z kajdan seksualnego apartheidu, ustanowimy nową kulturę ludzką o niespotykanej kreatywności (…), wyłoni się nasz nowy gatunek (…) Persona Creatus” – zaznacza Rothblatt.

Cyfrowe zdjęcia, filmy, e-maile, czaty, wyszukiwanie Google i blogowanie przejdzie na wyższy poziom. Połączy się z oprogramowaniem, które będzie powielało sposób, w jaki myślimy, odczuwamy i reagujemy w oparciu o ogromną cyfrową bazę myśli, uczuć i reakcji.

„Wolność płci jest zatem bramą do wolności formy i do eksplozji ludzkiego potencjału”; „wyzwolenie płci” ma kluczowe znaczenie dla „seksualności awatara” i mnogości tożsamości transhumanów (awatarów, hybryd itp.), którzy połączą się ze sobą na wyższym poziomie świadomości. Powstanie nowa panteistyczna cywilizacja o nieograniczonej formie i kreatywności.

Co istotne, ideologia gender jest jedynie elementem głębokiej antropologicznej zmiany zachodzącej we współczesnym społeczeństwie. I nawet jeśli – z czasem – straci na popularności, to pojawi się coś nowego anty-esencjalistycznego, uderzającego w prawo naturalne i wszystko to, co stałe, niezmienne, celowe i hierarchiczne.

Agnieszka Stelmach

Chrystus czy ONZ? Watykan poszukuje fundamentów globalnego pokoju

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij