Liberalny magazyn spraw międzynarodowych „The Foreign Policy” – nawiązując do artykułu „The Wall Street Journal” o protestach w Hong Kongu – pisze, że nadszedł czas, by zrehabilitować chrześcijaństwo, zważywszy na rolę, jaką odgrywa ono w przemianach politycznych na świecie.
„WSJ” napisał m.in., że inicjatorami prodemokratycznych protestów w Hong Kongu są chrześcijanie. Ich główny organizator, 17-letni Joshua Wong jest ewangelikiem. Dwóch z trzech liderów głównej grupy protestacyjnej „Occupy Central” to chrześcijanie. Demonstracje wsparł były biskup katolicki Hong Kongu. Elementy chrześcijańskie: krzyże, różańce, czytanie Biblii i modlitwy widoczne są na każdym kroku wśród protestujących. Mimo to – jak zauważa Christian Caryl na łamach „FP” – główne media w USA jak np. „The New York Times” czy stacja CNN milczą o tych faktach.
Wesprzyj nas już teraz!
Caryl zastanawia się więc, dlaczego tak istotny czynnik jest pomijany w relacjach o protestach w Hong Kongu. Dochodzi do wniosku, że „wynika to z ignorancji i wstydu” zachodnich dziennikarzy całkowicie zlaicyzowanych nie wierzących już w nic.
Publicystka dodaje, że mają oni tendencję do traktowania wiary religijnej jako „osobliwego dziwactwa, rodzaj egzotycznej nieistotności”. I od tych dziennikarzy, którzy pochodzą z Europy i Stanów Zjednoczonych, a więc obszarów, gdzie niegdyś dominowało chrześcijaństwo, obecnie otrzymujemy skrajnie tendencyjne relacje.
Caryl podkreśla, że wyznania chrześcijańskie prężnie rozwijają się m.in. w Chinach. Według Pew Research Center już w tej chwili, w Państwie Środka jest 68 mln protestantów, a ich liczba stale rośnie. Zdaniem uczonego Fengganga Yanga, Chiny są na dobrej drodze, aby stać się największym na świecie krajem chrześcijańskim w 2025 roku.
Komunistyczna Partia Chin traktuje religię, w szczególności wyznania chrześcijańskie, za swojego największego rywala. Pekin stara się utrzymać chińskich chrześcijan pod ścisłą kontrolą państwa. Dlatego władze uznają jedynie katolików i protestantów, należącyh do kościołów państwowych zatwierdzonych przez najwyższych urzędników, prześladując członków podziemnych wspólnot religijnych.
Caryl uważa, że władza słusznie obawia się chrześcijan, ponieważ sami dygnitarze nie wierzą w marksizm-leninizm, a partia nie wymyśliła jeszcze stałego systemu wartości mogącego z powodzeniem zastąpić doktrynę komunistyczną. Dlatego chińskie władze starają się zdyskredytować protestujących przedstawiając ich jako agentów zachodnich.
Publicystka „FP” wskazując na wpływ polityczny, jaki odegrali i wciąż odgrywają chrześcijanie na świecie, postuluje, by zmienić wreszcie sposób patrzenia na chrześcijaństwo i przestać dyskredytować ludzi wierzących.
Źródło: foreignpolicy.com, AS.