Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych ograniczy swoją obecność w Zatoce Perskiej. W najbliższym czasie Biały Dom wycofa z regionu jedną z dwóch operujących tam obecnie grup lotniskowców. W ramach podejmowanych oszczędności budżetowych amerykańskie dowództwo planuje także poważną dyslokację sił morskich.
Pomimo podjętych oszczędności, administracja Obamy zadeklarowała zamiar utrzymania w obecnym roku silnej obecności wojskowej USA w Zatoce Perskiej. Przedstawiciele Białego Domu zapewnili sojuszników w regionie Zatoki Perskiej, że wojskowa obecność USA na Bliskim Wschodzie będzie traktowana jako priorytet w planach znacznego ograniczenia budżetu obronnego Stanów Zjednoczonych.
Wesprzyj nas już teraz!
W ramach podejmowanych oszczędności budżetowych amerykańskie dowództwo planuje także duże zmiany w dyslokacji sił morskich. W wyniku tych działań znacznie zostanie ograniczona obecność amerykańskiej floty na Oceanie Atlantyckim, zaś większość okrętów ma być przegrupowanaw region Azji i Pacyfiku. Według założeń nowej strategii obronnej USA, w 2020 r. ok. 60 proc. amerykańskiej floty będzie rozmieszczona w Azji. Docelowo w tym regionie będzie służyć sześć lotniskowców oraz większość amerykańskich krążowników, niszczycieli, pancerników i łodzi podwodnych. Ponadto USA będą dążyć do zacieśnienia współpracy wojskowej z sojusznikami w regionie m.in. poprzez zwiększenie liczby i skali prowadzonych razem z nimi ćwiczeń wojskowych.
W listopadzie ubiegłego roku prezydent Barack Obama zapowiedział, że region Azji i Pacyfiku jest „priorytetem” amerykańskiej polityki bezpieczeństwa. Dlatego problemy budżetowe USA i zarządzone cięcia wydatków nie zatrzymają planowanych zmian. Sekretarz Obrony USA Leon Panetta już w ub. roku zapewniał, że „w pięcioletnim planie budżetowym Departament Obrony USA ma zagwarantowane środki finansowe na osiągnięcie swoich celów”. Realizacja tych pomysłów potrwa lata, ale podjęliśmy wiele inwestycji, aby to w pełni przeprowadzić. Unikając błędów, działając sukcesywnie i celowo z zamiarem osiągnięcia trwałych efektów, armia Stanów Zjednoczonych dąży do zrównoważenia sił, co zwiększy możliwości jej działania w tym ważnym regionie – zapewniał szef resortu obrony USA.
Wielu komentatorów postrzega plany Waszyngtonu jako wyzwanie dla Chin, które aspirują do roli głównego mocarstwa w regionie Azji i Pacyfiku. Przypominają oni, że Chiny mają długotrwałe spory terytorialne z sojusznikami USA, m.in. z Filipinami o grupę wysp na Morzu Południowochińskim. Co symptomatyczne z upływem czasu w miarę rosnącego dobrobytu wykazują coraz więcej stanowczości w tej sprawie. Pekin obawia się, że zwiększenie obecności USA w regionie może ośmielić te kraje do zajęcia twardego stanowiska w sporach z Państwem Środka.
Jednak celem Waszyngtonu nie jest rozdrażnienie Chińczyków, dlatego podczas ubiegłorocznej podróży po krajach Azji Panetta zapewnił, że dyslokacja amerykańskich sił morskich nie zakłada hamowania rozwoju Chin. Niektórzy postrzegają większe zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w regionie Azji i Pacyfiku jako pewnego rodzaju wyzwanie dla Chin. Odrzucam ten pogląd w całości. Nasze wysiłki, by odnowić i wzmocnić nasze zaangażowanie w Azji są w pełni zgodne z rozwojem i wzrostem Chin. W rzeczywistości Chiny skorzystają ze zwiększenia zaangażowania USA w tym regionie, będącego naszym wspólnym wkładem w bezpieczeństwo i przyszły dobrobyt całego regionu – przekonywał sekretarz obrony USA.
Co ciekawe pogląd ten podziela także Pekin, który ustami państwowych mediów przyznał, że wzmocnienie obecności USA w regionie Azji i Pacyfiku może zwiększyć stabilność i dobrobyt. Pekin ostrzegł jednak Waszyngton przed „prężeniem muskułów” i zapowiedział, że jakikolwiek przejaw militaryzmu ze strony USA będzie odebrany jako akt złej woli i „zagrożenie dla pokoju” w regionie.
Źródło: WorldTribune.com, BBC
Krzysztof Warecki