21 maja 2024

Amerykański sąd łamie prawa rodziców. Poszło o udział dzieci w genderindoktrynacji

(Fot. Pixabay)

Czwarty Okręgowy Sądu Apelacyjnego Stanów Zjednoczonych zdecydował, że nie można wyłączać dzieci szkół publicznych w hrabstwie Montgoemry w stanie Maryland z indoktrynacji genderowej. Przewodniczący składu sędziowskiego, sędzia G. Steven Agee, uznał, że rodzice przeciwni deprawacji swoich dzieci, nie przedstawili wystarczających dowodów na poparcie swoich racji.

Od marca ubiegłego roku kuratorium hrabstwa dodało do programu nauczania dla przedszkolaków i uczniów szkoły podstawowej ponad 20 „tekstów włączających LGBTQ+”.

Rodzice w odpowiedzi na te działania złożyli pozew, w którym podkreślili, że przekazano im, iż nie będą informowani o tym, kiedy dokładnie będą odbywały się zajęcia indoktrynujące na temat mniejszości seksualnych. Ponadto władze oświatowe oznajmiły im, że „żadne rezygnacje [nie będą] tolerowane, ponieważ [uczniowie] muszą nauczyć się być bardziej włączający dla LGBTQ.”

Wesprzyj nas już teraz!

Warto dodać, że z powództwem wystąpiła grupa ponad tysiąca chrześcijańskich i muzułmańskich rodziców niezgadzających się ze względów religijnych z „tęczową”  propagandą w szkołach.

W pierwszej instancji sędzia Sądu Okręgowego Stanów Zjednoczonych Deborah Boardman wydała orzeczenie przeciwne żądaniom rodziców. Wskazała, że obowiązkowe lekcje dotyczące subkultury mniejszości seksualnych LGBT nie stanowią naruszenia wolności religijnej, a czytanie dzieciom w wieku zaledwie 3 lat książek o transpłciowości, drag queens i fetyszowym niewolnictwie seksualnym „nie jest indoktrynacją”. Ponadto uznała, że „ani bezpośrednio, ani pośrednio” nie zmusza się dzieci do działań, które „naruszają ich przekonania religijne”.

Sędzia zaleciła, by rodzice już po fakcie, to jest po przeprowadzonych zajęciach w szkole i przedszkolu, omówili je z dziećmi w domu.

Boardman obawiała się, że w razie przychylenia się do skargi rodziców, zbyt wiele osób zrezygnowałoby z zajęć LGBTQ, a to „naraziłoby uczniów, którzy wierzą, że książki reprezentują ich i ich rodziny, na społeczne piętno i izolację”. Ponadto „wysiłki rad szkoły mające na celu zapewnienie wszystkim uczniom bezpiecznego środowiska w klasie i sprzyjającego nauce” okazałyby się wówczas porażką.

Sędzia odmówiła wydania natychmiastowego nakazu zabraniającego organizacji zajęć bez powiadomienia rodziców. Nie zezwoliła także na wyłączanie dzieci z bulwersujących zajęć, sugerując, że „jest mało prawdopodobne, aby powodowie doznali bezpośredniej, nieodwracalnej szkody”.

Trzeba dodać, że batalia w Maryland toczy się o fakt nasycania innych przedmiotów nauczania szkolnego tematyką związaną z uroszczeniami lobby LGBTQ i o to, by nie można było usuwać pewnych treści, ani dzieci z tego rodzaju zajęć.

Sprawa oparła się o sąd apelacyjny. Przewodniczący składu sędziowskiego Agee zaznaczył, że „biorąc pod uwagę szerokie roszczenia rodziców, bardzo wysoki ciężar wymagany do uzyskania nakazu wstępnego oraz skąpą dokumentację, jaką mamy do dyspozycji, jesteśmy zmuszeni potwierdzić postanowienie sądu rejonowego odmawiające wydania wstępnego nakazu.”

Agee dodał, powołując się na Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych, że „nakaz wstępny jest środkiem nadzwyczajnym, który nigdy nie jest przyznany z mocy prawa”. Sądy wydając nakazy wstępne muszą zrównoważyć potencjalne roszczenia o odszkodowanie związane z nakazem, wpływ na każdą ze stron, a także zwrócić szczególną uwagę na skutki publiczne wydania nakazu wstępnego itp. Powodowie musieliby również wykazać, że sąd rejonowy nadużył swobody uznania, odmawiając spełnienia ich roszczeń.

Agee przyznał, że lekcje o tematyce LGBT są sprzeczne z naukami moralnymi wielu wyznań, ale „samo słuchanie o innych poglądach niekoniecznie powoduje wywieranie presji, aby wierzyć lub postępować inaczej, niż wymaga tego wiara religijna”.

Joseph Backholm, prawnik związany z Family Research Council komentując decyzję sądu podkreślił, że obecnie w USA wydaje się toczyć batalia o definicję kultury i o to, kto jest odpowiedzialny za dzieci. Innymi słowy albo uznaje się niezbywalne prawa rodziców do wychowywania swoich dzieci, albo wychowywanie dzieci jest zadaniem rządu, czyli „chroni” on dzieci przed rodzicami.

Historycznie rzecz biorąc, na Zachodzie uznawaliśmy, że dzieci mają prawo do swoich rodziców, a rodzice mają prawo do swoich dzieci, ale lewicowość, próbując stworzyć ideologiczną jednorodność, uważa, że prawa rodzicielskie stanowią zagrożenie dla ich rewolucji – konstatował.

Zdanie odrębne wydał sędzia A. Marvin Quattlebaum Jr., który zauważył, że rodziców zmusza się do pójścia na kompromis ze swoimi przekonaniami religijnymi, albo rezygnacji z publicznej edukacji dla swoich dzieci. Zaprzeczył wywodom sędziego Agee podkreślając, że naruszenie wolności religijnej „nie ogranicza się do bezpośredniego przymusu”. Jeżeli państwo „uzależnia otrzymanie ważnej korzyści od postępowania zakazanego przez wiarę religijną lub gdy odmawia takiego świadczenia ze względu na postępowanie wymagane przez przekonania religijne, wywierając w ten sposób znaczną presję na wyznawcę, aby zmienił swoje zachowanie i pogwałcił swoje przekonania”, istnieje naruszenie praw religijnych.

Quattlebaum napisał także, że „Przez dziesięciolecia Sąd Najwyższy wyraźnie stwierdzał, że wolność wyznania i wyrażania opinii może zostać naruszona w wyniku odmowy korzystania z przyznanego przywileju lub wprowadzenia warunków od których jest on uzależniony”.

Sędzia wyrażający zdanie odrębne dodał: „Wiara tych rodziców nakazuje, aby to oni – a nie inni – uczyli swoje dzieci o seksie, ludzkiej seksualności, płci i życiu rodzinnym. Ich wiara nakazuje chronić swoje dzieci przed naukami, które są sprzeczne i podważają ich poglądy religijne na te tematy”.

Odmowa rezygnacji z zajęć LGBTQ uniemożliwia rodzicom korzystanie z tych aspektów wiary w przypadku edukacji publicznej.

Źródło: dailysignal.com

AS

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(3)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 175 760 zł cel: 300 000 zł
59%
wybierz kwotę:
Wspieram