Jak podaje CNN oraz „Wall Street Journal”, Rosja wysyła w rejon graniczny służby medyczne. Choć nie oznacza to, że do inwazji na Ukrainę rzeczywiście dojdzie, to obecność zapasów krwi jest warunkiem niezbędnym do przeprowadzenia operacji o charakterze militarnym.
Informację potwierdzają wypowiadający się anonimowo amerykańscy urzędnicy, którzy zwracając uwagę, że to kolejny element (obok spekulacji, że na granicy może znajdować się nawet 100 tys. żołnierzy) wskazujący, że Rosja faktycznie planuje atak na swojego sąsiada. Sytuacja niepokoi Waszyngton, zwłaszcza że Rosja ma możliwości, by przeprowadzić atak w bardzo krótkim czasie.
Źródło CNN z kręgów rządowych podkreśla, że obecność rosyjskich dostaw krwi w pobliżu granicy z Ukrainą w żaden sposób nie implikuje inwazji. Zamiast tego jest to jeden z wielu elementów monitorowanych przez USA w miarę systematycznego narastania rosyjskich sił zbrojnych.
Z drugiej strony, doniesieniom o dostawach zapasów krwi ma linię frotnu zaprzecza Ukraina. Wiceminister obrony Hanna Maliar nazwała te informacje „nieprawdą”.
„Ta informacja nie jest prawdziwa” – powiedziała w oświadczeniu na Facebooku. „Takie 'wiadomości’ są elementem wojny informacyjnej i psychologicznej. Celem takich informacji jest szerzenie paniki i strachu w naszym społeczeństwie” – podkreśliła.
Źródło: cnn.com / polsatnews.com
PR