Ufać państwu trzeba. Kto nie ufa, ten jest po prostu niedobry. Nie ufać można tylko wtedy, gdy do państwowych instytucji, jakimś cudem, dostaną się Olszewski, Macierewicz, albo Kaczyński.
O tym, że brak zaufania do państwa jest zły i wart krytyki, dowiedziałem się niedawno z radia TOK FM. Jakiś – ponoć popularny – bloger i dziennikarka „Gazety Wyborczej” komentowali akurat słowa szefa PiS, Jarosława Kaczyńskiego o tym, że należy pilnować liczenia głosów podczas wyborów, bo różne rzeczy mogą się zdarzyć. Prezes, jak to prezes, lubi insynuować, być może chciał też zmobilizować nieco swój elektorat, by nie pomyślał sobie, że został opuszczony dla ciężkich bojów o centrum. Mniejsza zresztą o to. Ciekawsze jest to, jak na wypowiedź lidera PiS zareagowali komentatorzy.
Wesprzyj nas już teraz!
„To brak zaufania do państwa” – wypalił od razu poirytowany bloger, nieco nonszalanckim tonem, jakby właśnie spoglądał na małego, obmierzłego ślimaka wędrującego po chodniku. Oczywiście dziennikarka „GW” podchwyciła temat i nieco go rozwinęła. W końcu jest dziennikarką i warto by z trochę większą głębią przeanalizowała stan nieufności, w którym rzekomo pogrążony jest Kaczyński.
Ogólnie jednak rzecz biorąc, brak zaufania do państwa został skrytykowany. Konstatacja, że ktoś może państwu nie ufać, jest dla salonu rzeczą po prostu straszną! No bo, jak można? Tymi rękami budowali, dzisiaj utrwalają, a ten mały pajac mówi, że nie ufa! Głupol! I wszyscy jego zwolennicy też głupole! I ojciec Rydzyk tak samo!
Ale chwila, chwila… wolnego. Bo jeszcze niektórzy gotowi pożałować mądralińskich, którzy obruszają się na to, że ktoś tej ich umiłowanej Trzeciej RP nie ufa. Dawno to było, więc gros ludzi może nie pamiętać a część nie wiedzieć (dziennikarka i bloger też mogli zapomnieć), gdy premierem został Jan Olszewski. Jakiż to wtedy pokaz nieufności do własnego państwa dawał salon, z „Gazetą Wyborczą” na czele! Olszewski był przedstawiany na karykaturach z maszynką do drukowania pieniędzy, że niby gospodarkę, mozolnie stawianą na nogi przez Balcerowicza, miał rozwalić niczym domek z kart.
Jak ufali swojemu państwu ci, którzy w pocie czoła budowali Trzecią RP, pozwalając przy tym w najlepsze hasać czerwonym? Oto kilka cytatów ze wspomnień Jacka Kuronia, z maja i czerwca 1992 roku, gdy ważyły się losy rządu Olszewskiego, a Macierewicz otwierał ubeckie teczki: „Przyznam tu, że podejrzewam moich byłych kolegów, Krzysztofa Wyszkowskiego i Antoniego Macierewicza o to, że mieli całą tę intrygę [lustracja – przyp.. KG] przygotowaną z góry”, „jestem przekonany, że wielu spośród nas – 45 tysięcy podejrzanych w pierwszej kolejności [grupa objęta lustracją prowadzoną przez Macierewicza – KG – wolałoby, żeby Macierewicz po prostu ich zastrzelił”, „Podobno minister spraw wewnętrznych [Antoni Macierewicz] zarządził w podległych mu jednostkach wojskowych gotowość bojową. Kiedy na zwołanym nagle posiedzeniu klubu usłyszeliśmy tę wiadomość, wybuchnęliśmy śmiechem. (…) Przecież nie ma wojska, które na rozkaz takiego rządu dokonałoby zamachu na prezydenta i parlament. Chyba Olszewski i Macierewicz zdają sobie z tego sprawę, chociaż kto wie? (…) widać, że są zdolni do wszystkiego. Może zresztą zdążyli przekupić kadrę tych swoich specjalnych jednostek wojskowych. Coś przecież przez te pół roku robili. Raczej nie wierzyliśmy w te informacje, ale teraz trzeba dmuchać na zimne”.
Jeśli powyższe, Kuroniowe enuncjacje nie świadczą o jego i jego kompanów nieufności do państwa, to doprawdy nie wiem, co o niej świadczy. Nie trzeba zresztą grzebać się w historii z 1992 roku, by przypomnieć sobie, jak twórcy Trzeciej RP przeprowadzili szturm na rząd PiS, obrzucając jego członków kalumniami. Kaczyńscy to ziemniaki – buhahaha! Lech Kaczyński się przejęzyczył – buhahaha! Prezydent to cham – Palikot trochę przesadził, ale i tak buhahaha. Ci sami, którzy dzisiaj obruszają się na rzekomy brak szacunku Kaczyńskiego dla państwa, niespecjalnie też przejmowali się, gdy o ministrze edukacji pokrzykiwano: „Giertych do wora, a wór do jeziora”. Czy prymitywne nabijanie się z szefa państwa, rządu i ministrów nie jest jawnym aktem nieufności?
Cóż, w takim razie, niechaj rzeknie salon, komu ufać trzeba. Zapewne państwu generalnie. Państwu, czyli Trzeciej RP, oprócz premiera Olszewskiego, ministra Macierewicza, premiera Kaczyńskiego… i tak dalej. Redakcje na Czerskiej i Wiertniczej są duże, więc każdy może dopisać sobie wybrane nazwisko.
Krzysztof Gędłek