Marionetka służb specjalnych czy niestabilny emocjonalnie osobnik? Kilka lat temu większość osób opowiedziałaby się raczej za tą drugą opcją, jednak w świetle nowych ustaleń tygodnika „W Sieci” okazuje się, że aktywność Andrzeja Hadacza nie jest przypadkiem, a w trakcie eskalacji „sporu o krzyż” interesowały się nim podległe Platformie Obywatelskiej służby specjalne.
Andrzejek – jak określano Hadacza w roku 2010 w trakcie „obrony” krzyża przed Pałacem Prezydenckim – ma bogatą przeszłość zarówno w kontaktach ze służbami PRL jak i III RP.
Wesprzyj nas już teraz!
„W Sieci” ujawnia, że Andrzej Hadacz do roku 1998 nazywał się Dobosz (po ojcu). Pod takimi danymi funkcjonuje w IPN. Instytut dysponuje jedną kartką skanu mikrofilmu dotyczących TW „Hatka”. Pozyskany do współpracy miał zostać… dobrowolnie. Tygodnik zaznacza jednak, że SB niekiedy wpisywała taką formułę, a de facto szantażując osobę.
Takie rewelacje nie są jednak zaskoczeniem, gdyż już od dłuższego czasu wiele osób miało podejrzenia o związku Hadacza ze służbami specjalnymi. Teraz tygodnik „W Sieci” donosi, że Andrzejek był w polu zainteresowań służb na początku sierpnia roku 2010, a więc w czasie batalii o krzyż przed Pałacem Prezydenckim i w okolicach zaprzysiężenia Bronisława Komorowskiego.
Marek Pyza i Marcin Wikło pytają, czy przypadkiem PO przy pomocy prowokatora udającego mocno kontrowersyjnego i agresywnego wyborcy PiS nie chciała aby wzbudzić odrazy społeczeństwa wobec formacji, pod adresem której pod katastrofie smoleńskiej zaczęto odczuwać cieplejsze emocje. Andrzejek był zaś aktywny w trakcie sporu o krzyż, a przychylne Platformie media głównego nurtu pokazywały go jako szalonego wyborcę Prawa i Sprawiedliwości, gotowego na wszystko w walce z Tuskiem i Komorowskim. W trakcie eskalacji konfliktu na krakowskim przedmieściu dochodziło do bluźnierstw oraz wzrostu nastrojów antyklerykalnych.
Tygodnik „W Sieci” przypomina, że Hadacz miał dokonać prowokacji również w trakcie kampanii prezydenckiej w roku 2015, a w zamian za sprowokowanie do bójki członków sztabu Andrzeja Dudy miał otrzymać mieszkanie komunalne. W tym czasie widziano go również w otoczeniu Bronisława Komorowskiego, a z byłym prezydentem łączyły go – jak podaje „W Sieci” – dobre relacje. Na tyle dobre, że BOR musiał wiedzieć, kim on jest, gdyż swobodnie podchodził do kandydata Komorowskiego.
Wcześniej pojawiał się zarówno na imprezie narodowców – Marszu Niepodległości, jak i na sodomickich Paradach Równości stając tam ramię w ramię z Januszem Palikotem.
Źródło: „W Sieci”
MWł