Popularny na lewicy trend przywiązywania większej wagi do zwierząt niż do ludzi przybiera niekiedy skrajnie absurdalne formy. Serwis onet.pl opublikował wywiad z „animal-pastorem”, czyli „duszpasterzem” zwierząt. Tomasz Jaeschke nie widzi między ludźmi a pozostałymi istotami żywymi żadnej różnicy, dlatego też opuścił struktury Kościoła katolickiego i założył własną organizację „religijną”.
Dziwactwo „duszpasterza” zwierząt zaczęło się od podważania zasady celibatu, którą dobrowolnie przyjął podczas święceń kapłańskich. Zamiast przezwyciężyć trudności pojawiające się w trakcie jego powołania, zdecydował się im ulec. Odejście od Kościoła zaprowadziło go na manowce zdrowego rozsądku.
Wesprzyj nas już teraz!
– Jestem księdzem, a mówię „jestem”, bo jeśli miało się ważne święcenia kapłańskie, to księdzem się jest, nawet jeśli, tak jak ja, odejdzie się z kościelnej hierarchii. Pracowałem na pełnych obrotach do końca, ale gdy zakochałem się w kobiecie, nie umiałem żyć dwutorowo. (…) Odszedłem, choć z misji kapłana nie ustąpiłem. Gdy więc dziś błogosławię zwierzaki albo robię im krzyż na nosku czy głowie, to siła błogosławieństwa jest taka sama jak u biskupa czy papieża – przekonuje Tomasz Jaeschke.
– Założyłem Animal Spirit Church, choć tak naprawdę to nie jest nowy kościół. To uzupełnienie misji, którą Kościół rzymskokatolicki głównie z powodów społeczno-politycznych wyłączył z misji własnej, notabene zaprzeczając tym jednocześnie sam sobie. Bo ja nie robię przecież nic innego, jak tylko odwołuję się do Ewangelii, z której Kościół katolicki wyrósł – twierdzi pastor od zwierząt.
Powołujący się często na Pismo Święte Jaeschke zdaje się pomijać fragmenty Księgi Rodzaju, w której czytamy między innymi: „A wreszcie rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi! Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi” (Rdz 1, 26-28).
„Duszpasterz” zwierząt zapomina, że jedynie człowiek – jak poucza nas Księga Rodzaju – jest stworzony na obraz i podobieństwo Pana Boga, dlatego też to rodzaj ludzki jest najważniejszym na świecie stworzeniem. Inne istoty mają zaś człowiekowi służyć i być mu posłuszne. Również tylko człowiek posiada duszę nieśmiertelną.
Zamiast uszanowania słów rozpoczynających Pismo Święte, animal-pastor przekonuje, że między ludźmi a zwierzętami nie ma żadnej różnicy. – Uważam, że to, co słyszymy z ambony na temat tego, że człowiek jest ukoronowaniem dzieła Bożego, jest niebiblijne i nieteologiczne – powiedział portalowi onet.pl.
Jaeschke swoją walkę o „prawa zwierząt” w Kościele uzasadnia obietnicą złożoną psu. W rozmowie z Onetem powołał się na związanego z teologią wyzwolenia arcybiskupa Héldera Pessôa Câmarę (znanego jako „czerwony biskup”), zaś spożywanie mięsa nazywa… jedzeniem „własnego rodzeństwa”.
Warto modlić się za pogubionego życiowo Tomasza Jaeschke.
Źródło: onet.pl
MWł