Tajemnica aniołów towarzyszy refleksji filozoficznej niemal od samego zarania ludzkiej myśli. Już w przedchrześcijańskiej świadomości religijnej i jej mitach zawarte jest przekonanie o istnieniu czystych duchów, posłańców, bogo-człowieczych pośredników bądź demonów – przekonanie, które wycisnęło niezatarte piętno na ogólnym kształcie pogańskiej kosmologii i pierwotnej metafizyki.
O początkach bogatej dialektyki anioła i człowieka oraz o wczesnym dialogu obu tych różnych natur i przeznaczeń zaświadczają religie starożytnej Babilonii, Egiptu i innych krajów Wschodu, gdzie po raz pierwszy pojawili się uskrzydleni pośrednicy między światem boskim a ziemskim. Obecność tych istot w opisie rzeczywistości nadprzyrodzonej już wtedy naruszała i odmieniała porządek ludzki, „antropologiczny” – w zależności bowiem od własnej natury działały one na korzyść lub niekorzyść poddanego ich kaprysom człowieka; w ich mocy było decydowanie o doczesnym losie jednostki.
Wesprzyj nas już teraz!
W Mezopotamii III tysiąclecia przed Chrystusem znano pojęcie duchów lub też niższych bóstw sprawujących pieczę nad człowiekiem – ich akadyjska nazwa „karibu” posiada wspólny źródłosłów z hebrajskim wyrazem „cherubim”, z którego wywiedziono „cherubinów”. Karibu przedstawiano początkowo w zwykłej postaci ludzkiej, później zwyciężyło wyobrażenie ich jako istot skrzydlatych – łączących w sobie cechy zarówno człowiecze, jak i zwierzęce (orła, lwa, byka).
Również w starożytnych wierzeniach i myśli żydowskiej duchowi pośrednicy między Bogiem a ziemią – oraz ich rola, miejsce – nierozerwalnie łączyli się z ludzkim losem i bytem. Właśnie w tradycji judaistycznej ujawni się ten egzystencjalny związek w sposób najbardziej paradoksalny: żydowsko-chrześcijańskie sekty, do których kierowany był m.in. List do Hebrajczyków, będą w I wieku czcić Chrystusa nie jako Syna Bożego czy Bogoczłowieka, lecz jako najdoskonalszego z aniołów.
Narodziny filozoficznej demonologii
Próbę filozoficznego ujęcia problemu duchowych pośredników podjęli jako pierwsi starożytni Grecy, a dokładniej: orficy (VIII-VI w. przed Chr.). Narodziny demonologii – gdyż była to nauka o demonach, nie o aniołach – wyznaczały kolejny etap w procesie dojrzewania greckiej filozofii idealistycznej. Był to etap naturalny i nieunikniony, bo teorie na temat demonów to nie tyle efekt specyfiki orfickiego kultu czy racjonalizacji mitów i wierzeń – lecz rezultat filozoficznego idealizmu. Ujmując rzecz najkrócej: orficy zainicjowali metafizyczną refleksję nad ładem nadprzyrodzonym, która wywołała zrozumiałą potrzebę określenia nowych bytów – istnień pośrednich (demonów). Demonologia była więc logiczną konsekwencją idealistycznej metafizyki; jak pisze Tomasz Stępień: „Wszędzie tam, gdzie w systemie filozoficznym pojawia się przekonanie o istnieniu rzeczywistości ponadzmysłowej, tam zawsze występują byty, które w swojej strukturze nie posiadają materii”.
W religijno-filozoficznej nauce orfików tym niematerialnym stworzeniem był demon, którego utożsamiali oni z ludzką duszą, uwięzioną w ciele za popełnione przewinienia. Wiązało się to z orficką wiarą w wędrówkę dusz i metempsychozę. Tę uproszczoną demonologię upowszechniali później głównie „świeccy” kontynuatorzy orfizmu – pitagorejczycy.
Za właściwego twórcę nauki o demonach nie uznaje się jednak orfików ani Pitagorasa, a Platona (V/IV w. przed Chr.). Choć demonologia nigdy nie stała się jednym z „wielkich” tematów słynnego filozofa – zasługi, jakie poniósł on na jej polu, pozostają nie do przecenienia dla przyszłych rozważań o aniołach i ich egzystencjalnych związkach z człowiekiem.
Platon określał demony dwojako: jako niższych bogów pośredniczących między bogami a ludźmi oraz jako opiekuńczych duchów, zawierających się w ludzkiej duszy. Demonami nazywał także dusze dobrych ludzi, które po ich śmierci uwalniały się z ciała – tę ostatnią koncepcję zaczerpnął jednak Platon z orfizmu. Dla późniejszej nauki o aniołach istotniejsze są jednak dwie pierwsze – współgrające w ogólnym kształcie z podwójnym obrazem tych istot w Biblii: aniołów jako posłańców Boga, a zarazem osobistych stróżów człowieka.
Demon-pośrednik
Koncepcja demonów-pośredników znalazła swój najpełniejszy wyraz w Uczcie. Platon przedstawia tu między innymi Erosa – demoniczną istotę będącą wcieleniem ponadzmysłowej miłości oraz gwarantem kosmicznej pełni, łączącą boskie niebo i ziemię. Poprzez kontakt z człowiekiem Eros jest w stanie przenieść go w dziedzinę świata idealnego, ponadmaterialnego – wymaga to jednak swoistego porzucenia przez istotę ludzką swojej natury (np. poprzez szaleństwo lub zwykłe wyrzeczenie się ludzkich obyczajów). Pośrednictwo innych demonów ma zbliżony charakter. Jak pisał Ludwik Gładyszewski w książce „Bóg stwórca i władca: doktryna greckich apologetów II wieku o stworzeniu i opatrzności w aspekcie patrystyczno-filozoficznym”: „Modlitwy ludzi zanoszą do bogów, a ludziom od bogów przynoszą dobrodziejstwa i polecenia. Będąc bytami pośrednimi, uczestniczą jednocześnie w nieśmiertelności i w śmiertelności, a pełniąc rolę pośredników między bogami a ludźmi, związane są z różnymi formami kultów pogańskich. Rzeczą charakterystyczną jest fakt, że [Platon] uważa je za byty dobre. Tę właściwość jeszcze silniej podkreśla Epinomis, gdzie również demony są pośrednikami, które w dodatku z wielką serdecznością reagują na prośby ludzi dobrych, doskonale znają i tłumaczą ich myśli”.
Dobrą naturę posiadają także według Platona demony, przydzielone każdemu człowiekowi do opieki przez bóstwa. Z takim rozumieniem natury demonów – bliskim chrześcijańskiej nauce o aniołach-stróżach – łączyć się musi zagadnienie słynnego Sokratejskiego „daimoniona”. Zagadka tego tajemniczego głosu sumienia, ducha lub bóstwa – który upomina i poucza Sokratesa (469-399 r. przed Chr.) – do dziś zaprząta uwagę wielu badaczy. Czy „daimonion” był demonem lub aniołem-stróżem?
Z pewnością m ó g ł być – przemawiają za tym poświęcone mu fragmenty dzieł Platona. Wynika z nich wyraźnie, że „daimonion” opiekował się Sokratesem i pomagał mu w dokonywaniu życiowych wyborów. Niestety – Platon nie przekazał żadnych innych wskazówek, które pomogłyby w odtworzeniu problemu „daimoniona” na płaszczyźnie metafizycznej.
Nie przeszkodziło to jednak w dociekaniach żyjącemu przeszło 500 lat później Apulejuszowi. Opisał on mianowicie Sokratejski „głos sumienia” jako opiekuńczego demona – czyli istotę zawieszoną pomiędzy bóstwem a człowiekiem. Nie dysponując żadnymi pewnikami na temat natury i istoty tego tajemniczego „daimoniona”, filozof z Madaury przypisał mu miano „demona” jedynie na podstawie jego metafizycznej roli. Podobną postawę będziemy mogli odnaleźć w angelologicznych rozważaniach Ojców Kościoła, zwłaszcza w dziele św. Augustyna, który w słowie „anioł” (co podkreśla J. C. Cruz w pracy „Aniołowie i diabły”), widzieć będzie przede wszystkim oznaczenie jego funkcji, „nazwy urzędu” – a nie konkretnej ontycznej natury.
Ksenokrates i rozważania stoików
Za rozwinięcie Platońskiej nauki o demonach odpowiedzialny był jeden z istotniejszych następców autora „Uczty” – Ksenokrates (IV w. przed Chr.). Filozof ten zdołał zachować ogólną postać demonologii swego mistrza, nadając jej formę systematycznego wykładu metafizycznego. Według Ksenokratesa – demony egzystują na pograniczu świata idealnego i zmysłowego, stanowiąc pośredni szczebel między doskonałością ontyczną bogów a niedoskonałością ludzi. Są to dusze „wyzwolone z ciał” – czyli te, które zdążyły opuścić ciało po śmierci człowieka, a także te, które nie miały jeszcze okazji połączyć się z ludzką materią. Istotną modyfikacją nauki Platona był podział demonów na duchy dobre i złe, którego dokonał Ksenokrates za sprawą wierzeń ludowych.
W odmienny sposób kontynuowali Platońską demonologię greccy i rzymscy stoicy. Najważniejszy w całej nauce Platona o demonach okazał się dla nich wątek Erosa-pośrednika. Chociaż, tak jak Ksenokrates, stoicy uważali demony za byty pośrednie, sprawujące władzę nad człowiekiem i jego losem – poza pojedynczymi przypadkami uważali je za istoty z natury dobre, korzystnie wpływające na ludzkie decyzje.
Jednorodność tę zakłóciła rosnąca od czasów Chryzypa (III w. przed Chr.) popularność psychologicznej koncepcji demona, a więc prostego identyfikowania go z funkcjami ludzkiej duszy, uczuć lub intelektu. Sam Chryzyp pod pojęciem demona dostrzegał wolę i rozum, których zgoda z zamierzeniami bóstwa stanowiła niezbędny warunek szczęścia człowieka. Część jego następców utożsamiło więc demony z ludzkimi duszami – ale nie, jak u Ksenokratesa, „wyzwolonymi z ciał”, lecz rozumnie nimi kierującymi. Stoicy ci byli przeświadczeni, że dusza ludzka ma pochodzenie boskie (co było związane z kultem herosów) – jest więc bytem demonicznym, pośrednim.
Naukę tę przejęła Nowa Stoa: jej najwybitniejszy przedstawiciel Marek Aureliusz (121-180) stał na stanowisku, że demon to przebywająca w ludzkiej piersi dusza. Zbliżony, choć ciekawszy pogląd reprezentował inny reprezentant rzymskiego stoicyzmu – Dion Chryzostom (I/II w.). Twierdził on mianowicie, że demon to nic innego, jak ludzki intelekt, który może być albo dobry, albo zły. O jednej bądź drugiej naturze moralnej demona zaświadczają dobre lub złe uczynki „obdarzonego” tą istotą człowieka; innymi słowy: dobrzy ludzie powodowani są działaniem dobrego demona, natomiast źli – złego.
Magdalena Żuraw