Atak Izraela na miasto Rafah może przynieść sukces militarny, ale łatwo przerodzi się w katastrofę humanitarną. Nie ma przy tym gwarancji, że zablokuje powrót Hamasu do władzy w Strefie Gazy. Mówił o tym w niedzielę sekretarz stanu USA Antony Blinken. W jego ocenie atak na Rafah może doprowadzić do rebelii.
Izraelowi grozi, że po ewentualnym ataku na Rafah wybuchnie rebelia pozostałych przy życiu bojowników Hamasu, palestyńskiej organizacji terrorystycznej, albo powstanie próżnia władzy, którą „wypełnią chaos, anarchia” i którą prawdopodobnie wykorzysta sam Hamas – ocenił szef amerykańskiej dyplomacji.
Jak zaznaczył, bojownicy Hamasu powracają na północne tereny Strefy Gazy, które Izrael wedle swych zapewnień „oczyścił” z terrorystów, a atak na Rafah grozi straszliwymi konsekwencjami dla cywilów, nie kładąc przy tym kresu obecności tam Hamasu.
Wesprzyj nas już teraz!
Blinken podkreślił, że Stany Zjednoczone od tygodni pracują z krajami arabskimi i nie tylko nad opracowaniem „wiarygodnego planu dotyczącego bezpieczeństwa, systemu rządów i odbudowy w Strefie Gazy, ale nie widzą takich wysiłków ze strony Izraela”.
Powiedział też, że jeśli Izrael wtargnie głębiej do południowej części Rafah, gdzie według państwa żydowskiego Hamas ma cztery bataliony i gdzie zgromadziło się ponad milion cywilów, to taka operacja militarna „może początkowo odnieść sukces”, ale grozi „straszliwymi krzywdami” ludności, nie gwarantując przy tym, że Hamas nigdy więcej nie będzie rządził Strefą Gazy.
Źródło: PAP
Pach