Podpalone samochody, zniszczone witryny i wystawy sklepowe, masowe kradzieże, setki rannych – czy w niedalekiej przyszłości ulice polskich miast doświadczą „antyfaszystowskiego” terroru w wykonaniu bojówkarzy z Antify, jaki obserwowaliśmy kilka tygodni temu w Hamburgu?
„Antifa to nieformalny parawan, za którym organizują się aktywiści z różnych skrajnie lewicowych i anarchistycznych środowisk. Przegląd informacji, apeli i wezwań zamieszczanych na stronach internetowych organizacji funkcjonujących również w Polsce sprawia wrażenie tworzenia coraz groźniejszej międzynarodowej bojówki”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” redaktor Wojciech Wybranowski.
Wesprzyj nas już teraz!
W ocenie Dariusza Lorantego, byłego policjanta, tego typu zjawiska stanowią pokłosie walk, jakie stoczyła niemiecka policja z lewackim terroryzmem w latach 70. XX wieku. – Teraz następuje ponowne przeformatowanie „myśli anarchistycznej” i wzrost agresji tego środowiska. (…) Najpierw mamy bierny opór, później zaczynają się bójki i napaści, a w dalszej perspektywie istnieje zagrożenie zorganizowanej przemocy – podkreślił w wypowiedzi dla „Do Rzeczy”.
Gazeta przytoczyła fragment jednego z apeli Antify autorstwa „amerykańskiego anarchokomunisty ukrywającego się pod pseudonimem Dr. Bones”. Można w nim przeczytać m.in.: „Broń palna to anarchizm w akcji, to narzędzie, które natychmiast uwalnia od polegania na hierarchicznej władzy. (…) Gdy wyciągnięcie broni na wiecu stanie się potencjalnym zagrożeniem sytuacja przestanie się pogarszać. Policja przestanie nękać ludzi i szaleć po twoim osiedlu, gdy zda sobie sprawę, że ryzykuje coś o wiele więcej niż dwutygodniowe, płatne wakacje”.
Polscy ultralewicowi „antyfaszyści” poszli krok dalej i opatrzyli powyższy manifest dodatkowym komentarzem. „W obliczu ataków przeciwko mniejszościom, bezustannemu wzrostowi popularności skrajnej prawicy, próby określania Antify jako organizacji terrorystycznej i wydarzeniach 20 stycznia nadszedł moment, w którym anarchiści powinni zrewidować swój światopogląd wobec legalizmu, taktyki non-violence i używania broni palnej. I nie chodzi tu bynajmniej o anarchistów żyjących w Stanach Zjednoczonych”, napisali.
Zdaniem prof. Leszka Wieczorka manifest ten brzmi co najmniej niepokojąco. – Głoszenie tego typu treści, pozwalanie na propagowanie takich zachowań prowadzi do wzrostu radykalizmu członków grup ekstremistycznych. A to w konsekwencji do eskalacji przemocy wobec policji, wobec przedstawicieli władzy czy ludzi o odmiennych poglądach – podkreśla naukowiec.
Mimo wielu obaw i zagrożeń, jakie niesie za sobą ultralewicowa Antifa, co obserwowaliśmy m.in. na ulicach Hamburga podczas szczytu G20, polska policja bagatelizuje problem, a jej działania ograniczają się do… „monitorowania stron internetowych”. O nieskuteczności podejmowanych działań świadczą wydarzenia, jakie miały miejsce w kolejnych edycjach Marszu Niepodległości oraz podczas wszczętych przez „antyfaszystów” awantur m.in. w Poznaniu.
W ocenie autora tekstu „Poznań w coraz szybszym tempie staje się miastem, w którym środowiska Antify są najsilniejsze”, a co gorsza – w swoich działaniach skierowanych przeciwko Prawu i Sprawiedliwości mogą liczyć na wsparcie Jacka Jaśkowiaka, prezydenta miasta. Na potwierdzenie tej tezy Wybranowski przypomina, co działo się w stolicy Wielkopolski w październiku 2016 roku podczas czarnego marszu przeciwko obronie życia nienarodzonych. „Anarchiści i lewaccy ekstremiści, usiłujący dostać się do siedziby partii rządzącej, kamieniami, petardami i płonącymi racami obrzucili pilnujących porządku policjantów. Rannych zostało pięciu funkcjonariuszy w tym jeden ciężko”, przypomina.
W odpowiedzi na te wydarzenia prezydent Poznania skrytykował… policję, żądając od funkcjonariuszy wyjaśnień, dlaczego użyli oni oddziałów prewencji i środków przymusu bezpośredniego wobec „antyfaszystów”. Z kolei w kwietniu bieżącego roku Jaśkowiak wziął udział w zorganizowanej przez Antifę manifestacji „Nacjonalizm nie przejdzie!”.
„Antyfaszyści” zapytani o to, kiedy protesty podobne do tych z Hamburga będą miały miejsce w Polsce odpowiedzieli: „oby jak najszybciej”, bowiem „w Polsce jest wyraźnie o co protestować i czemu stawiać opór”.
– Na tę chwilę nie ma obawy, że nastąpi przeformatowanie radykalnych lewackich środowisk w organizację terrorystyczną, natomiast pewien sposób przyzwolenia na działalność takich organizacji, wsparcie finansowe, wspólne marsze, udział znanych osób i polityków uwiarygadnia takie organizacje jak Antifa, pozwala jej na pozyskiwanie akceptacji społecznej i budowę pewnej bazy, z której w przyszłości może wyłonić się groźna grupa – podsumował Loranty.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TK