Wielu ludzi w antykoncepcji widzi novum wynalezione dopiero w latach 60. XX wieku. To jednak jedynie część prawdy. Niewkluczone, że prymitywne środki antykoncepcyjne stosowano już w starożytności, a następnie w renesansie. Dawne prezerwatywy, często skórzane, wyrabiano ręcznie. Do ich produkcji służył len.
Za najstarszy znany opis wykorzystania prezerwatywy uznaje się traktat Włocha Gabriele Falloppio z XVI wieku – poświęcony kile. Zapobieganie tejże chorobie przez środki antykoncepcyjne stanowiło pierwszy przyjęty bez zastrzeżeń sposób użycia prezerwatyw.
Wesprzyj nas już teraz!
Sprzeciw chrześcijan…
Prezerwatywy wykorzystywano jednak również do kontroli narodzin. Od początku budziło to sprzeciw. Dlatego też w drugiej połowie XVI wieku angielska Komisja Wskaźnika Urodzin uznała, że prezerwatywy odpowiadają za spadek narodzin. Z kolei katolicki teolog Leonardus Lessius w XVI-wiecznym traktacie „O sprawiedliwości i prawie” potępił niemoralność używania prezerwatyw do celów antykoncepcyjnych.
…i feministek!
Sprzeciw etyczny i medyczny wobec prezerwatyw trwał też w kolejnych stuleciach. Co ciekawe, protestowały także feministki. W prezerwatywach widziały bowiem środek antykoncepcyjny kontrolowany przez mężczyzn – a tym samym ograniczający ich decyzyjność. Argumenty te głoszono jeszcze w XX wieku.
Prezerwatywom sprzeciwiał się także twórca psychoanalizy – Zygmunt Freud. Potwierdza to nawet tak uprzedzone ideologicznie źródło jak „Encyklopedia LGBT” (encyklopedia.edu.pl). Jak więc widać poparcie szeroko pojętych „postępowców” dla środków antykoncepcyjnych nie było od razu tak oczywiste.
Automatyzacja produkcji
Przez stulecia prezerwatywy wytwarzano ręcznie. Trudno więc mówić o wytwarzaniu na masową skalę. Do automatyzacji produkcji doszło w 1930 roku. Głównym materiałem do wytwarzania prezerwatyw stał się lateks. Stanowiło to przełom w produkcji tych materiałów.
Spotkało się to z reakcją Kościoła katolickiego i protestanckich wspólnot. „Kościół” anglikański i Narodowa Rada Kościołów USA dopuściła stosowanie tych środków w małżeństwach.
Zupełnie inaczej zareagował Kościół katolicki. W ogłoszonej w 1931 roku encyklice Casti Connubi Pius XI podkreślił, że „nie ma takiej przyczyny, choćby najbardziej ważnej, która by zdołała z naturą uzgodnić i usprawiedliwić to, co samo w sobie jest naturze przeciwne. Otóż akt małżeński z natury swej zmierza, ku płodzeniu potomstwa. Działa zatem przeciw naturze i dopuszcza się niecnego w istocie swej nieuczciwego czynu ten, kto spełniając uczynek, świadomie pozbawia go jego skuteczności”.
Papież zwracając uwagę na panujący klimat moralnego rozprężenia, zwrócił uwagę, że „Kościół […] odzywa się przez usta Nasze głośno i obwieszcza na nowo: Ktokolwiek użyje małżeństwa w ten sposób, by umyślnie udaremnić naturalną siłę rozrodczą, łamie prawo Boże oraz prawo przyrodzone i obciąża sumienie swoim grzechem ciężkim”.
Potępienie to obejmuje zapewne nie tylko prezerwatywy, lecz również antykoncepcję doustną. Dopuszczona do sprzedaży w 1960 roku w USA (a w 1966 roku w Polsce) pigułka stanowiła przełom jeszcze ważniejszy niż automatyzacja wytwarzania prezerwatyw. Stała się jednym z istotnych czynników prowadzących do rewolucji seksualnej – i związanych z nią dewiacji, rozpusty i częstszego cudzołóstwa.
Choć dokonane przez Piusa XI potępienie antykoncepcji należało odnieść również do tych środków, to nie dla wszystkich okazało się to oczywiste – również w gronie ważnych hierarchów. Pojawiły się bowiem doniesienia, że Albino Luciani, późniejszy papież Jan Paweł I opowiadał się za dopuszczeniem środków antykoncepcyjnych. Jeszcze podczas swej posługi jako patriarcha wenecki starał się przekonać Pawła VI do dopuszczenia sztucznych środków zapobiegania ciąży.
Paweł VI jednak potwierdził doktrynę Kościoła ogłaszając w Humanae Vitae, że „podobnie – jak to już Nauczycielski Urząd Kościoła wielokrotnie oświadczył – odrzucić należy bezpośrednie obezpłodnienie czy to stałe, czy czasowe, zarówno mężczyzny, jak i kobiety. Odrzucić również należy wszelkie działanie, które – bądź to w przewidywaniu zbliżenia małżeńskiego, bądź podczas jego spełniania, czy w rozwoju jego naturalnych skutków – miałoby za cel uniemożliwienie poczęcia lub prowadziłoby do tego”.
Arcybiskup Luciani przyjął stanowisko papieskie, jednak nie każdy miał tyle pokory. Świat nie posłuchał papieskich ostrzeżeń. Do zwiększenia użycia prezerwatyw (i masowego użycia pigułki) przyczyniła się liberalizacja prawa w wielu krajach świata na fali rewolucji seksualnej lat 60. Swoje zrobiła też epidemia HIV i strach przed jej ponownym wybuchem. Marketingowcy sprzedający prezerwatywy straszyli chorobami, a jednocześnie przekonywali, że ich produkt jest skuteczną metodą zabezpieczenia się przed wirusem.
Absurd krytyki Kościoła
Przekonanie to przyczyniło się także do ataków na Kościół katolicki. Zarzucano mu (i zarzuca się nadal), że odrzucając antykoncepcję, przyczynia się do rozpowszechniania epidemii HIV/AIDS. Nic bardziej mylnego. Wszak Kościół uczy, że najlepszą metodą zapobiegania takim chorobom jest czystość. Ludzie stosujący się do jego nauki nie będą zatem dopuszczać się współżycia pozamałżeńskiego w ogóle (ani z prezerwatywami, ani bez). Tym samym zminimalizują ryzyko zakażenia lub wręcz całkowicie go unikną. Kto zaś nie słucha Kościoła w sprawie zakazu współżycia pozamałżeńskiego, ten najprawdopodobniej nie posłucha go także w sprawie zakazu używania prezerwatyw.
To właśnie przekonanie o skuteczności prezerwatyw w zapobieganiu chorobom przyczynia się do zwiększenia częstotliwości chorób wenerycznych. Dzieje się tak dlatego, że prezerwatywy ograniczają, lecz nie eliminują groźby zakażenia. Wirus jest bowiem tak mały, że może przeniknąć przez prezerwatywę. To zatem złudne poczucie bezpieczeństwa w połączeniu z kulturą „wyzwolenia seksualnego” zwiększają ryzyko zakażenia.
Prezerwatywa i pigułka, a obecny kryzys
Za encyklikę Humanae Vitae Paweł VI został nie tylko odrzucony przez świat, lecz także napotkał na – często bierny, a także czynny – opór w łonie Kościoła. Ten zaś trwa po dziś dzień. Mimo potępienia antykoncepcji przez Jana Pawła II, Benedykta XVI i Katechizm, niektórym wciąż marzy się zmiana nauczania moralnego Kościoła. Wypowiedzi tych czy innych postępowców wynikają z pragnienia dopasowania się do świata i dogodzenia namiętnościom.
Szukają luk umożliwiających użycie prezerwatyw, pigułek i inne bezeceństwa. Zamiast rozgrzeszać grzeszników, rozgrzeszają grzech (jak to zgrabnie ujął Nicolas Gomes Davila).
Tymczasem święty Jan w swym liście przestrzegał „nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie! Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. Świat zaś przemija, a z nim jego pożądliwość; kto zaś wypełnia wolę Bożą, ten trwa na wieki” (1J 15,17).
Marcin Jendrzejczak
Zobacz także:
Polonia Christiana nr 60 + DVD gratis