Działania AWPL na rzecz równego traktowania Polaków na Litwie, których skuteczność wsparta jest udziałem ugrupowania w koalicji rządowej, musiały wzbudzić wściekłość antypolskiego żywiołu.
Plany rządu, w którym zasiadają przedstawiciele AWPL, zakładają m.in. zalegalizowanie podwójnej pisowni nazw miejscowości i ulic w rejonach zwarcie zamieszkanych przez mniejszości narodowe oraz oryginalnej pisowni polskich nazwisk w dokumentach, a także rewizję niektórych założeń krytykowanej przez Polaków ustawy o oświacie.
Wesprzyj nas już teraz!
Nie mogło to umknąć uwadze, tym którym obecność Polaków ewidentnie przeszkadza. W petycji, która dotarła do władz litewskich można przeczytać żądanie, by . „władze kraju nie naruszały Konstytucji Litwy i ustawy o języku państwowym” i nie zniekształcały „poprzez polonizowanie” nazw ulic i miejscowości „etnicznych ziem Litwy”.
I kolejny zestaw kłamstw i podżegania do nienawiści zawartych w apelu – władze litewskie powinny dążyć, „by Polska uznała, że przed wojną okupowała Litwę Wschodnią i przeprosiła Litwę za przymusową polonizację”, „Tylko uznając przedwojenne konflikty i ich skutki można liczyć na zaufanie w stosunkach dwustronnych”.
Symptomatyczna w tym wszystkim jest postawa prezydent Grybauskaite. Przez kilka lat przyjeżdżała do Polski na obchody naszego Święta Niepodległości, szczególnie chwytały za serce jej przemówienia wygłaszane po polsku. Jednak nie szły za tym żadne decyzję, nie odmawiam prezydent dobrych chęci, ale jest ona poniekąd zakładnikiem sondaży i woli wyborców. Litwini nie widzą w nas „dobrego wujka” chcącego im pomóc np. poprzez artykułowanie ich interesów na forum unijnym, powiedzmy sobie bowiem szczerze, duży może więcej. Mam wrażenie, że spora część odczuwa przed nami coś na kształt strachu. Zbyt często ich tożsamość narodowa budowana jest nie na dumie bycia Litwinem, a na niechęci do Polaków. Niestety takie głosy znajdują posłuch wśród dotkniętych skutkami kryzysu mieszkańców tej Republiki Nadbałtyckiej. Niezbyt liczny, bo pod opisywaną petycja podpisało się 17 tys. osób ale zawsze.
Paweł Tarnowski