Kilka miesięcy temu pisaliśmy, że niezaszczepieni staną się pozbawionymi podstawowych praw obywatelami trzeciej kategorii. Myliliśmy się. W najczarniejszych snach nie przewidywaliśmy dokąd poniesie rządzących covidowa fantazja.
Już od dłuższego czasu przeciwnikom szczepień na Covid-19 groziło wykluczenie z grona ludzi cywilizowanych. Ponadto dla sprzeciwiających się masowym szczepieniom szykowano rolę kozła ofiarnego, na którego zrzuci się odpowiedzialność za IV-falę, wprowadzanie kolejnych lockdownów i paraliż służby zdrowia. Natomiast pomysł oskarżenia całej grupy społecznej o współudział w DZIAŁALNOŚCI TERRORYSTYCZNEJ jeszcze do niedawna odczytywalibyśmy w kategoriach wyjątkowo nieśmiesznego żartu.
A jednak stało się. Minister zdrowia Adam Niedzielski występując na tle spalonego mobilnego punktu szczepień w Zamościu, ocenił akt wandalizmu jako „atak na państwo polskie” i przykład terroryzmu wewnętrznego. – Ja naprawdę nie mam słów, nie wiem od czego zacząć, widziałem te obrazki, które – dosłownie – mrożą krew w żyłach – hamletyzował, dając popis najlepszego aktorstwa na jakie stać urzędnika wypowiadającego się w nużąco jednostajnym, zawodowo pozbawionym emocji tonie.
Wesprzyj nas już teraz!
Z proroczą manierą wskazywał moment kiedy internetowy hejt przybrał formę przemocy fizycznej. – Zapamiętajcie tę datę! – grzmiał niczym dwadzieścia lat temu G. W. Bush. Tyle, że amerykański prezydent podpierał się tragedią niemal 3 tys. ofiar ataku na World Trade Center, natomiast minister Niedzielski miał za sobą osmoloną budkę z karton-gipsu.
Całość sprawiałaby niezwykle groteskowe wrażenie, gdyby nie przesłanie wypowiedzi i jej potencjalne konsekwencje. „Ten kto to zrobił, ale również osoby, które inspirowały tego sprawcę, na pewno mają świadomość, że nie jest to tylko i wyłącznie atak na ten kontener, który stoi za mną, ale to jest atak na państwo polskie” – powiedział, dając do zrozumienia, że przyczyna zła nie leży w indywidualnym akcie konkretnego sprawcy, ale wśród wszystkich przeciwników obowiązkowych szczepień na Covid-19, którzy – w jego opinii – zdominowali media społecznościowe.
Minister Niedzielski dał popis marnego aktorstwa, za to niezwykle skutecznej propagandy. Wtórują mu mainstreamowe media jak Newsweek, chcące z niechętnie poddających się szczepieniu górali zrobić zagłębie ciemnogrodu, zacofania i „chojractwa”. Polska Agencja Prasowa mówi wprost o „terrorystach”. Okazji do wrzucenia swoich trzech groszy nie przepuścili również słynni rządowi doradcy jak prof. Simon. Ekspert namawia premiera Morawieckiego do radykalnych kroków, ponieważ „nie mamy prawa się nawzajem zabijać”. Artykuły w podobnym tonie przeczytamy na TOK FM, Wyborczej czy Onecie.
Nic dziwnego, że narrację o zagrażających społeczeństwu, nieodpowiedzialnych i odpornych na wiedzę wrogach ludzkości w mig podchwyciło społeczeństwo. Komentatorzy w mediach społecznościowych wzywają policję do pacyfikacji przeciwników szczepień na Covid-19 i prowadzenia na przymusowe badania psychiatryczne. „Czy mamy czekać, aż zabiją jakiegoś ratownika albo pielęgniarkę, aby ten z****** rząd zrobił COKOLWIEK?” – piszą. Pojawiają się wezwania do uznania całej grupy społecznej za organizację terrorystyczną i wykluczenia jej z życia społecznego do końca pandemii.
Paranoja rozszerza się do tego stopnia, że co gorliwsi tworzą oddziały samoobrony punktów szczepionkowych, jakby „koronasceptycy” mieli w planach przeprowadzenie jakiejś nocy kryształowej. Jednak patrząc po nastrojach społecznych, to raczej niezaszczepieni powinni zacząć uciekać przed żądną krwi tłuszczą.
Cui bono?
Dziwi natomiast cel takiej strategii. W czym rządowi pomoże dalsze zaognianie konfliktu wewnętrznego? Co da opluwanie i napuszczanie jednych na drugich? W ustawianych masowo mobilnych punktach szczepień hula wiatr, kto chciał się zaszczepić już dawno to zrobił. Czyżby powoli na wierzch wychodziła frustracja wywołana brakiem skuteczności dotychczasowych metod? Rzeczywistość szybko zweryfikowała oczekiwania na poziomie 70-80 proc. „wyszczepialności”. A może może chodzi o podkładkę do „ostatecznego rozwiązania” problemu najbardziej opornych?
Półtora roku pandemii dostarczyło wystarczających dowodów, że odpowiednie działania dużo łatwiej przeprowadza się przy aprobacie społecznej, które zjednoczy się w walce ze wspólnym wrogiem. W tym kontekście niezwykle podejrzanie wygląda kumulacja kilku niezwykle głośnych medialnie incydentów na przestrzeni ostatniego tygodnia. Jeżeli mielibyśmy ocenić kto na nich najbardziej zyskał, sami przeciwnicy obowiązkowych szczepień na Covid-19 bez wątpienia zamykaliby tę listę.
Kompleksy
Myli się natomiast ten, kto uważa reakcje naszych rządzących jako pewien ewenement. Przywódcy innych krajów wcale nie gryzą się w język. Joe Biden mówi o „pandemii niezaszczepionych” stanowiących „problem” dla siebie, bliskich i społeczeństwa. Przodownik segregacji sanitarnej w Europie, Emmanuel Macron, robi wszystko, by wykluczyć niezaszczepionych poza nawias społeczny. Premier Australii, która ponownie zamknęła 13 milionów swoich obywateli w domach, wprost mówi o restrykcjach wobec osób „stanowiących zagrożenie dla siebie i innych”. W prawdziwych oparach kowidowego amoku unosi się jednak prezydent Filipin Rodrigo Duterte, który niezaszczepionych chce… pozamykać w więzieniach.
Widzimy jak globalna operacja masowych szczepień wkracza w ostateczną fazę. Najpierw było straszenie, potem zachęty i promocja. Teraz nie pozostało już nic innego jak użycie kija. Nadzieja w tym, że nasi rządzący – jak w wielu innych sprawach – jedynie stroszą piórka, a kiedy mówią, że „z terrorystami się nie dyskutuje” to… tylko mówią.
Piotr Relich