Po szczycie na Cyprze, Izrael i Grecja podpisały największy w historii kontrakt obronny, mający – według Izraela – wzmocnić więzi polityczne i gospodarcze między obu krajami. Ich siły powietrzne rozpoczną wspólne ćwiczenia.
Zgodnie z porozumieniem Tel Awiw utworzy centrum szkoleniowe dla Greckich Sił Powietrznych za około 1,65 miliarda dolarów i zajmie się jego obsługą. Izraelskie ministerstwo obrony podało, że obsługą centrum zajmie się Elbit Systems, a sama umowa zawarta została na okres 22 lat. Centrum szkoleniowe ma być wzorowane na izraelskiej akademii lotniczej i będzie wyposażone w 10 samolotów szkoleniowych M-346 wyprodukowanych przez koncern Leonardo. Elbit pomoże także doposażyć i zmodernizować greckie samoloty T-6, a także zapewnić szkolenia, symulatory i wsparcie logistyczne.
– Jestem pewien, że (ten program) zwiększy możliwości i wzmocni gospodarki Izraela oraz Grecji, a tym samym partnerstwo między naszymi krajami pogłębi się na poziomie obronnym, gospodarczym i politycznym – zapowiedział izraelski minister obrony Benny Gantz. Do zawarcia umowy doszło po piątkowym spotkaniu ministrów spraw zagranicznych Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Grecji, Cypru i Izraela, którzy zapowiedzieli pogłębienie współpracy. Spotkanie miało miejsce na Cyprze. Już w niedziele siły powietrzne Izraela i Grecji odbyły wspólne manewry. „Jerusalem Post” wskazuje, że porozumienie posiada antyirański charakter. Właśnie zagrożenie, jakie Teheran stanowi dla Izrela oraz krajów Zatoki Perskiej miało być spoiwem spajającym Tel Awiw z krajami arabskimi, które doprowadziło do podpisania Porozumień Abrahamowych we wrześniu ub. roku.
Wesprzyj nas już teraz!
W miniony piątek na Cyprze spotkali się minister spraw zagranicznych Cypru Nikos Christodoulides, grecki minister spraw zagranicznych Nikos Dendias, jego izraelski odpowiednik Gabi Ashkenazi oraz minister spraw zagranicznych ZEA Anwar Gargash. Uczestnicy nawiązali do rozmów premiera Benjamina Netanjahu w Nikozji w 2016 roku z prezydentem Cypru i premierem Grecji. To wtedy podjęto próby utworzenia nowej osi strategicznej we wschodniej części Morza Śródziemnego, co wiązało się ze wspólnymi projektami gazowymi i zagrożeniami istniejącymi m.in. ze strony Iranu i Turcji. Sojusz nie jest zamknięty, a jego członkowie zachęcają inne kraje do włączenia się. W piątek dołączyły Zjednoczone Emiraty Arabskie.
ZEA wysłały doświadczonego dyplomatę, Anwara Gargasha, doradcę dyplomatycznego prezydenta ZEA szejka Khalify bin Zayeda, do Pafos na Cyprze. Gargash był przez ostatnie 13 lat – do lutego – ministrem stanu spraw zagranicznych. ZEA – podobnie jak Izrael, Grecja i Cypr – są zaniepokojone tureckimi projektami w regionie i ostatni szczyt ma być wyraźnym komunikatem w stronę Ankary. W ciągu kilku ostatnich lat Turcja stała się dla Zjednoczonych Emiratów bardziej znaczącym rywalem na Bliskim Wschodzie niż jakikolwiek inny gracz regionalny. Nawet Iran nie jest postrzegany za takiego rywala, ze względu na problemy wewnętrzne i sankcje, które osłabiły ten kraj. Tymczasem Turcja aktywnie zaangażowała się w wojnę w Syrii i Libii, mając wpływ na porządek geopolityczny na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Zdaniem „Jerusalem Post” Turcja i Zjednoczone Emiraty postrzegają się jako „egzystencjalni rywale” zaangażowani w „serię wojen zastępczych między Rogiem Afryki a wschodnią częścią Morza Śródziemnego”. Państwa te są zaangażowane po przeciwnych stronach w wojnach w Libii, Jemenie i Syrii. Zasadniczym celem dla sojuszników jest powstrzymanie aspiracji Ankary we wschodniej części Morza Śródziemnego.
Turcy w związku z tzw. wiosną ludów z 2011 r., gdy kruszały dotychczasowe reżimy na Bliskim Wschodzie i wAfryce, mieli nadzieję na rozszerzenie swoich wpływów poprzez ustanowienie rządów złożonych z przedstawicieli Bractwa Muzułmańskiego. Miało to miejsce tak w Jemenie, Tunezji, jak i Egipcie. Ankara żywiła nadzieję, że dzięki temu uda się przekształcić porządek regionalny zgodnie z wizją AKP (rozpoczynając erę sojuszniczych względem Turcji rządów sunnickich, zastępujących świeckie elity lub monarchie). Królestwa Zatoki Perskiej, obawiając się rewolucyjnego wrzenia i sojuszu turecko-katarskiego, podjęły działania, by osłabić wpływy Turków. W 2013 roku w Egipcie doszło do wojskowego zamachu stanu, w wyniku którego obalono rząd Muhammada Morsiego i wyniesiono do władzy generała Abdela-Fattaha al-Sisiego, co rozwścieczyło Erdogana. A trzy lata później doszło do nieudanej próby zamachu stanu w Turcji, za który Erdogan obwiniał m.in. Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Podczas spotkania na Cyprze żaden z partnerów sojuszu nie mówił o ostrzu antytureckim, a raczej o osi antyirańskiej. Przesłanie jednak było oczywiste. Izrael zadecydował o zerwaniu strategicznych relacji z Turcją po incydencie z flotyllą Mavi Marmara w 2010 roku. Po zerwaniu więzi z Ankarą, Izraelczycy nawiązali więzi z rywalami Turcji, głównie z Grecją i Cyprem, a także z Rumunią i Bułgarią.
Kontrakt z Grekami podpisano m.in. dlatego, by powetować sobie straty z tytułu utraty tureckiego rynku broni i możliwości pozyskiwania środków ze szkolenia tureckich pilotów. Izraelski MON poinformował, że długoletnia umowa z Grecją z nadwyżką rekompensuje utracone kontrakty wojskowe z Turcją. Z kolei zaś problemy szkoleniowe dla sił powietrznych zostały rozwiązane poprzez szkolenie na greckim niebie. Nowy kontrakt jest bezpośrednim następstwem porozumienia w sprawie bezpieczeństwa, które Grecja i Izrael osiągnęły w styczniu w celu ustanowienia centrum szkolenia lotniczego i zapewnienia samolotów szkoleniowych dla Greckich Sił Powietrznych. Aspiracją uczestników szczytu na Cyprze jest – jak sami powiedzieli – zmiana oblicza Bliskiego Wschodu. To nowe strategiczne partnerstwo energetyczne, które ma zintegrować wschodnią część Morza Śródziemnego i Zatokę Perską. Zaznaczono, że jeśli chodzi o energię, partnerzy zgodzili się, że „priorytetem musi być uwolnienie pełnego potencjału energetycznego regionu poprzez wzmocnienie zrównoważonego, wydajnego i przyjaznego dla środowiska rozwoju gazu ziemnego”.
Źródło: reuters.com, jpost.com, ahvalnews.com, thearabweekly.com
AS