11 maja 2021

W stawiane we Francji wiatraki energetyczne powiało protestem. Za dużo, zbyt hałaśliwe, nieestetyczne i niszczące krajobraz, a nawet być może szkodliwe dla zdrowia – takie zarzuty stawiają mieszkańcy okolic, które wybrano na lokalizacje wiatrakowych farm ekologicznych.

 

W ubiegłym tygodniu rybacy z Saint-Brieuc demonstrowali przeciwko budowie farmy morskich turbin wiatrowych. Podobne protesty i procesy mają też miejsce na lądzie, zwłaszcza nad Sommą, gdzie zlokalizowano ponad 10 procent farm tego typu. Tutaj mieszkańcy skarżą do sądów administracyjnych prawie dwie trzecie projektów instalacji turbin wiatrowych. Na północy Francji kwestionuje się budowy w departamentach m.in. Sommy i w Pikardii. Wiatraki stały się niemodne i są uznawane za uciążliwe dla mieszkańców.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W Montagne-Fayel pod Amiens żyje niecałe 200 mieszkańców. Liczba wiatraków w okolicy niedługo dojdzie do tego poziomu. „France Info” przytacza opinię Julie Sandri, mieszkanki wioski i liderki stowarzyszenia „SOS dla naszych wsi”, która mówi, że „wiatraki są wszędzie”. W okolicy działają farmy energetyczne a kolejne firmy starają się o ich budowę. To już nie zielona energia, ale „pato-energetyka”.

W departamencie Sommy będzie w sumie 1 005 turbin wiatrowych, czyli jedna dziesiąta takich urządzeń we Francji. Teren jest tak nasycony wiatrakami, że rada generalna złożyła wniosek o moratorium na wstrzymanie dalszego rozwoju tej gałęzi energetyki. W departamencie realizowanych jest jeszcze 180 projektów. Za ich wstrzymaniem opowiedziało się jednak 2/3 radnych.

 

Region wybierany jest na inwestycje, bo to dość wietrzne tereny. Na początku mieszkańcy popierali „ekologiczną energię”. Kiedy już wiatraki powstały, okazały się uciążliwym sąsiedztwem. Didier Van Moorleghem jako mer w 2000 roku wspierał ich rozwój, choćby ze względu na napływające do gminy podatki. Jest jednak hodowcą i obecnie mówi, że czuje się ich zakładnikiem. Mieszka 600 metrów od najbliższych maszyn.

 

Rozwój turbin wiatrowych we Francji jest strategicznym celem tzw. transformacji energetycznej. Rząd obrał kurs na wieloletni plan rozwoju takiej energetyki i mocno ją dotuje. Tylko do 2028 roku zaplanowano postawienie jeszcze nawet 12 tysięcy wiatraków. Osiągana moc w teorii ma wzrosnąć z 17 do 24 gigawatów w ciągu dwóch najbliższych lat. Plany ambitne, ale pojawia się coraz więcej przeszkód.

Krytykuje się ich opłacalność w porównaniu z innymi rodzajami energii, czego nie rekompensuje „czystość” tego źródła. Przeciw wiatrakom występuje lokalna społeczność. Francuzi niechętnie żyją z tymi totemami antynuklearnej ideologii, które rozprzestrzeniają się po ich sielskim krajobrazie. Dochodziło nawet do aktów terroryzmu skierowanego przeciw instalacjom. Pojawiły się oskarżenia o negatywny wpływ wiatraków na hodowane zwierzęta, a nawet zdrowie ludzi. Paradoksalnie, przeciw „eko-energii” opowiadają się też niektórzy ekolodzy, którzy występują w obronie krajobrazu i przyrody.

 

Hamulcem rozwoju jest też dostępność odpowiednich miejsc. Nie wszędzie wieją odpowiednio mocne wiatry, a tam gdzie są, inwestorzy mają do czynienia często np. z terenami chronionymi krajobrazowo. We Francji zamknięte dla takich inwestycji jest 47 procent terytorium kraju. W dodatku niemal dwie trzecie uzyskiwanych zezwoleń jest zaskarżanych do sądów.

 

Christophe Grizard z Federacji Zrównoważonego Środowiska, uważa, że tzw. „transformacja energetyczna zapomniała o mieszkańcach”. W teorii istnieją konsultacje, ale wbrew wyrażanym niechętnym opiniom, ten model energetyki i tak jest forsowany.

 

Północ jest już przesycona. Inwestorzy spoglądają w kierunku regionów Bretanii, Kraju Loary czy Nowej Akwitanii. Wyprowadzanie energetyki wiatrowej w morze z kolei nie podoba się rybakom i mieszkańcom wybrzeża, bo odstrasza nie tylko ryby, ale i turystów.

 

Rząd forsuje zieloną transformację, ale podjął też w grudniu 2020 roku pewne zalecenia, które mają uspokoić mieszkańców. Wymienia się i modyfikuje pierwszą generację turbin, a nowe wiatraki mają być bardziej wydajne i wyższe. Na niektórych obszarach maszty mają długość od 140 do 180 metrów. Minimalna odległość pomiędzy instalowanymi wiatrakami ma wynieść 500 metrów.

 

Tymczasem wygląda na to, że Don Kichot może jednak po latach wiatrakowego olbrzyma poskromić. W Niemczech ponad jedna czwarta produkcji wiatrowej na lądzie jest redukowana. Choćby z powodu braku pieniędzy publicznych na dopłaty, które zapewniały rentowność farm. Jest też problem recyklingu dziesiątek tysięcy ton łopat wiatrowych wirników. Francja wkrótce będzie demontować 1,5 tysiąca starszych turbin wiatrowych w ciągu najbliższych pięciu lat i też będzie miała problem z ich utylizacją.

 

Tymczasem ten sektor dostarcza zaledwie 4,5 procent francuskiej produkcji energii elektrycznej w porównaniu z 72 proc. z energii jądrowej. Ekologia polityczna, zmonopolizowana przez lewicę, która zaciekle broni energetyki wiatrowej, ma szansę na znaczne korekty. Podobne zachłyśnięcie się wiatrakami można niestety zaobserwować i w Polsce. Tymczasem mamy ciągle szansę bycia mądrymi przed szkodą…

 

BD

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(9)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 191 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram