31 października 2022

Apostazja wewnątrz Kościoła. Gdy „jakość życia” przesłania Zmartwychwstanie [Rozmawiają ks. Robert Skrzypczak i Paweł Chmielewski]

(pixabay.com)

W dobie apostazji nadzieję pokłada się nie w zmartwychwstaniu w Chrystusie, ale w osiąganiu celów politycznych tu, na ziemi. Liczą się jakość życia, budowanie braterstwa, zaprzyjaźnianie się z matką ziemią i inne podobne bzdury. Tymczasem istotne jest coś zupełnie innego: to, że kiedyś jeden Człowiek wrócił z cmentarza – mówi ksiądz profesor Robert Skrzypczak w rozmowie z Pawłem Chmielewskim.

Tekst pochodzi z 80. numeru magazynu Polonia Christiana (maj-czerwiec 2021)

W Polsce wiele się ostatnio mówi o apostazjach. Statystyki rosną, odstępców jest coraz więcej. Często są to osoby związane z ruchem feministycznym oraz ze środowiskami LGBT.

Wesprzyj nas już teraz!

To, że ktoś chce iść drogą diabła i wybiera grzech śmiertelny, jest decyzją danej osoby. Można taką osobę próbować obudzić, zachęcić – czasami słowem, czasami świadectwem, czasami modlitwą i postem. Bóg kocha każdego wolnym…

Często jednak mówi się w kontekście zaczadzenia tymi ideologiami o nadchodzącym nowym totalitaryzmie. Czy słusznie?

To, co się dzisiaj dzieje, to nic nowego. Tak samo działo się w systemie komunistycznym czy nazistowskim, czy jakimkolwiek innym, gdzie ludzie mieli do czynienia z dyktaturą. Nie przez przypadek Benedykt XVI od wielu lat przestrzega Kościół przed dyktaturą relatywizmu. Kościół katolicki żyje wiarą, a wiara bierze się z głoszenia Ewangelii.

Ale w czasie roku „pandemicznego” z głoszeniem Ewangelii nie jest zbyt dobrze.

Rzeczywiście, trochę przysnęliśmy w warunkach pandemii. Przed rokiem 2020 w Polsce organizowano wielkie mityngi ewangelizacyjne, pielgrzymki, spotkania. W sytuacji, gdy nie da się tego organizować, nagle brakuje nam alternatywy. Za to diabeł świetnie czuje się na forach społecznościowych, kocha łącza internetowe, bardzo lubi bogate środki perswazji i wywierania wpływu. Dzisiaj potrzeba głosić Ewangelię na dachach, korzystać z nowych przestrzeni.

Ale oprócz tego formalnego zrywania więzi z Kościołem mamy także zjawisko o wiele szersze, ukrytej apostazji…

Święci Ojciec Pio i Jan Paweł II przestrzegali przed groźbą cichej apostazji – apostazji człowieka sytego. Dzisiaj wielu ludzi nie przypisuje temu znaczenia, tymczasem apostazji ukrytych, które dokonują się na poziomie ludzkiego serca, jest rzeczywiście o wiele więcej niż tych formalnych.

A jednak w przestrzeni medialnej to właśnie tamte przyciągają naszą uwagę.

W Kościele pierwotnym istniały trzy grzechy wywołujące łzy wśród chrześcijan: zabójstwo, cudzołóstwo i apostazja. Kto dokonuje apostazji, ten podejmuje decyzję bardzo radykalną i brzemienną w skutki. Apostazja jest nie tylko faktem, ale także wielkim wyzwaniem. Musimy wyciągać wnioski także z tych apostazji formalnych, które często wynikają z jakiegoś zranienia, ale także z „braku zapotrzebowania” na zbawienie. Kościół został w ostatnich dziesięcioleciach wezwany do nowej ewangelizacji, ale właściwie niewiele z tego skorzystał.

Nie ma dzisiaj zapotrzebowania na zbawienie? To brzmi dość szokująco.

Ksiądz Karol Wojtyła w roku 1952 opublikował na łamach „Znaku” głośny tekst zatytułowany Katechumenat XX wieku. Zawarł w nim swoje spostrzeżenia dotyczące sytuacji chrześcijaństwa w Europie. Na Zachodzie napatrzył się na procesy zachodzące wśród ludzi pokolenia powojennego, na gwałtowne budowanie cywilizacji pieniądza i dobrobytu. Zauważył, że w wielu ludziach, którzy jeszcze identyfikują się z Kościołem, wygasają złoża nadprzyrodzonego bogactwa. Ludzie tkwią w Kościele, ale nie czerpią ze źródeł zbawienia. Przyszły papież dostrzegł, że Kościół zaczyna przypominać ten z czasów apostolskich. Nie może liczyć na siłę historii, potrzebuje uczyć się zaczynać od nowa.

O społecznych czy, szerzej, zewnętrznych wobec Kościoła przyczynach tego stanu rzeczy można mówić długo. Ale co się stało w Polsce wewnątrz Kościoła?

Jeszcze do niedawna mieliśmy w społeczeństwie przeważającą cywilizację katolicką. Liczyliśmy wówczas na ewangelizacyjną triadę: rodzina, szkoła, parafia. Uważaliśmy, że te trzy przestrzenie wystarczą do przekazania młodemu pokoleniu wiary. Teraz po owocach poznajemy, że nie. Mamy do czynienia z młodym pokoleniem, które choć żyje w świecie pełnym pięknych perspektyw, jest pokoleniem spoganiałym, odległym od Chrystusa i Ewangelii. Trzeba się zastanowić, co robić, aby przekazywać wiarę ludziom. Nie należy patrzeć na wspomniane instytucje, bo są one w ogromnym kryzysie i rozkładzie. Trzeba wpatrywać się uważnie w pojawiające się zalążki nadprzyrodzonego życia, bo to Bóg prowadzi naprzód ludzką egzystencję. Trzeba mieć oczy otwarte.

Ci, którzy od Kościoła odchodzą, zdaje się w ogóle nie myślą o czekającym ich potępieniu. Dlaczego?

Kościół musi dzielić się katolicką, słuszną obawą o to, by nie rozstać się z tym światem w stanie grzechu śmiertelnego. Jak podkreślał w roku 1563 Sobór Trydencki, w momencie śmierci rozstrzyga się wieczność człowieka. Wtedy się decyduje, z kim człowiek spędzi wieczność: z Jezusem Chrystusem, Maryją i kochającymi aniołami czy z nienawistnym, mrocznym Lucyferem i jego sługami.

Nawet jeśli mielibyśmy być wyśmiewani i obrzucani wulgaryzmami, nie wolno nam się z tego zadania wycofywać; nie wolno nam pozwolić zniechęcić się do przepowiadania Ewangelii. Każdy z nas musi wziąć sobie do serca i przemyśleć zdanie świętego Pawła: Nie jest dla mnie powodem do chluby to, że głoszę Ewangelię. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii! (1 Kor 9, 16).

A jednak wielu w Kościele Ewangelii dzisiaj nie głosi albo głosi ją wykrzywioną, dostosowaną do współczesnej „kultury”. To chyba taka swoista wewnętrzna apostazja w Kościele?

Rzeczywiście, jest także zjawisko apostazji wewnętrznej, dokonywanej w Kościele przez jego teologów i hierarchów. Mam na myśli zwłaszcza to, co dzieje się w Kościele w Niemczech. Tak zwana droga synodalna jest właśnie apostazją na usługach postmodernistycznego credo.

Wystarczy wziąć do ręki tekst fundamentalny tej drogi, w którym padają stwierdzenia, po których przeczytaniu włos się jeży na głowie. Na przykład, że nie istnieje coś takiego, jak prawda sama w sobie.

Pasterze Kościoła w Niemczech prowadzą swoje owce w stronę całkowitego relatywizmu. Ta sytuacja wymaga wielkiej odwagi świadomych chrześcijan, których takie akty muszą zaboleć. To wymaga postu i modlitwy.

Reagują jednak niektórzy biskupi, choćby na Ukrainie. Tylko czy to nie za mało?

Sytuacja zdecydowanie wymaga przebudzenia się kolegium biskupów. Potrzeba, żeby przebudzili się biskupi całego świata i przypomnieli sobie to, co mówi choćby Sobór Watykański II, że biskup pełni posługę nie tylko wobec własnej diecezji, ale także wobec całego Kościoła powszechnego. Biskupi muszą pomagać sobie poprzez tak zwaną correctio fraterna, czyli wzajemne napominanie się. Najwyższa odpowiedzialność spoczywa oczywiście na biskupie Rzymu. Dlatego musimy wspierać obecnego następcę świętego Piotra, żeby umiał stanąć na wysokości zadania.

Wydaje się, że niezależnie od tego, czy wewnętrznej apostazji dokonują duchowni, czy też świeccy – w gruncie rzeczy idzie o to samo, to znaczy o całkowite porzucenie perspektywy wiary i skupienie się na wymiarze doczesnym, nieprawdaż?

– Apostazja środowisk, które mają apetyt na budowanie nowego katolicyzmu, polega na tym, że ludzka nadzieja orientowana jest w nich nie na zbawienie i zmartwychwstanie w Chrystusie, ale na osiąganie celów politycznych i socjologicznych tu, na ziemi. Liczą się jakość życia, budowanie braterstwa, zaprzyjaźnianie się z matką ziemią i inne podobne bzdury. Tymczasem istotne jest coś zupełnie innego: to, że kiedyś jeden Człowiek wrócił z cmentarza, pokazał ludziom rany chwalebne i powiedział: Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak Ja was posyłam (J 20, 21).

Dziękuję za rozmowę.

 

Tekst pochodzi z 80. numeru magazynu Polonia Christiana

Dołącz do Klubu Przyjaciół PCh24.pl aby otrzymywać kolejne numery pisma

Chcesz otrzymać jeden numer pisma? Kliknij TUTAJ

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij