Proces niszczenia rolnictwa europejskiego dotyczy nie tylko Polski, chociaż my jesteśmy w sytuacji szczególnie trudnej – powiedział poseł Jan Krzysztof Ardanowski, były minister rolnictwa.
Polityk odniósł się do informacji wskazującej, że protestujący rolnicy, z którymi rozmawiali reporterzy Radia Wnet powiedzieli, iż nie czują się wysłuchani przez władze i nie mają z nimi żadnego kontaktu.
Wesprzyj nas już teraz!
– To jest gest desperacji – mówił były minister o najnowszych protestach. – Rolnicy są właściwie w sytuacji upadku. I mówię to nie po to, by podgrzewać atmosferę, nastroje. Obecna sytuacja nie daje żadnej nadziei nawet dla bardzo dobrych rolników; dla tych, którzy inwestują; którzy mają bardzo wysokie umiejętności, stosują znakomitą agrotechnikę. Za płody rolne, te, które rolnicy pozyskują ze swoich pól, również za produkty pochodzenia zwierzęcego, ceny są takie jak mniej więcej 15 – 20 lat temu – podkreślił, podając jako przykład stawki za zboże. W ciągu wymienionego okresu ogromnie wzrosły natomiast koszty produkcji.
– Ten proces niszczenia rolnictwa europejskiego dotyczy nie tylko Polski, chociaż my jesteśmy w sytuacji szczególnie trudnej. Jesteśmy właściwie w kleszczach decyzji Komisji Europejskiej, decyzji politycznych, które otwierają Unię Europejską na żywność z Ukrainy i ona płynie ogromnym strumieniem – mówił Jan Krzysztof Ardanowski.
Pomimo ograniczeń zawartych w umowie pomiędzy Brukselą a Kijowem, napływa do krajów „wspólnoty europejskiej” znacznie więcej żywności ze wschodu niż przed wybuchem wojny, gdy Komisja Europejska oraz rządy państw członkowskich starali się o zachowanie własnego rolnictwa.
Jak zaznaczył polityk, to, co obecnie nazywane jest rolnictwem ukraińskim, ma niewiele wspólnego z tym krajem, poza miejscem uprawy czy hodowli. Tamtejsza branża jest bowiem opanowana przez holdingi międzynarodowe powiązane ze skorumpowanymi urzędnikami i oligarchami.
– Państwo ukraińskie z tego rolnictwa nie ma dochodów, nie ma korzyści, nie ma z tego również żadnego wsparcia walczący naród ukraiński. O tym trzeba mówić – zaznaczył gość Radia Wnet.
Drugim, ogromnym zagrożeniem dla rolników jest perspektywa sfinalizowania umowy UE z państwami południowo-amerykańskiej grupy Mercosur.
– Będzie napływała w ogromnych ilościach żywność i to ta, w której my się specjalizujemy. Bo pewnie nie martwiłoby nas za bardzo, gdyby były sprowadzane cytrusy, kawa, która dramatycznie podrożała; yerba mate, inne jeszcze artykuły typowe dla tamtego klimatu. Natomiast będą napływały w ogromnej ilości: cukier, mięso drobiowe, szkodliwa, a dodawana w tej chwili do właściwie całej produkcji soja modyfikowana genetycznie, zboża. Jesteśmy więc w kleszczach między Mercosurem a Ukrainą – powiedział poseł.
W odniesieniu do prób skasowania branży futrzarskiej w Polsce były szef resortu rolnictwa mówił o pseudoekologicznych trendach w polityce międzynarodowej.
– Będzie się wydawało miliardy dolarów, euro na produkcję mięsa sztucznego, pochodzącego z węglowodorów, a będzie się likwidowało hodowlę zwierząt. To się wszystko dzieje na naszych oczach. Rolnicy to wszystko widzą, są przerażeni tą sytuacją, zarówno brakiem refleksji nad bezpieczeństwem żywnościowym Europy. Przecież rolnicy nie walczą o swój tylko interes – zaznaczył Ardanowski.
Dodał, że deficyt suwerenności żywnościowej przekłada się na utratę samodzielności państwa. – Rolnicy walczą również o konsumentów, o własny naród, a są lekceważeni przez kolejne rządy. Owszem, Prawo i Sprawiedliwość przyciśnięte do muru stosowało jakieś środki wsparcia dla rolników przed wyborami, ale najpierw dopuściło do importu paru milionów ton zboża z Ukrainy. Skutki, jeszcze raz powtórzę, tego odczuwamy do tej pory. Obecny rząd całkowicie zbankrutował na polu rolniczym. Teraz pan [minister] Krajewski, który dwa lata temu był taki mądry i rolnikom tłumaczył, jak to rząd powinien rozwiązać ich problemy, teraz mówi, trochę odwołując się do klasyka, do pani Bieńkowskiej – „sorry, taki mamy klimat”, a teraz mamy „sorry, wolny rynek, a co my tu możemy wiele zrobić”…
Źródło: Radio Wnet
RoM