Polscy rolnicy nie mają gdzie sprzedać zboża, bo rynek został nasycony zbożem z Ukrainy. To poważny problem, który trudno rozwiązać – ale jeszcze poważniejsze są pytania o przyszłość. Jak ułożyć relacje gospodarcze z Ukrainą, by polskie rolnictwo po prostu nie padło? O tym mówił były minister rolnictwa, Jan Krzysztof Ardanowski.
Jan Krzysztof Ardanowski był gościem Radia „Wnet”. Rozmowa dotyczyła problemu obecności zboża z Ukrainy na polskim rynku. Polscy rolnicy nie mają teraz gdzie sprzedawać swoich produktów.
– Zboże jest wszędzie. Była prowadzona ankieta przez Agencję Restrukturyzacji, która potwierdziła, że kilka milionów ton zboża jest u rolników, którzy nie mają tego gdzie sprzedać. Nie tylko że cena gwałtownie spada, ale nie ma też gdzie sprzedać. Kupujący, którzy zawsze kupowali zboże, obkupili się na Ukrainie i nie są zainteresowani kupnem tego zboża – powiedział Ardanowski.
Wesprzyj nas już teraz!
Pytany, jak doraźnie poradzić sobie z tym problemem – bo w sprawie najważniejsze są względy strategiczne, o czym później – wskazał na kilka możliwych rozwiązań.
– Jeżeli byłaby zgoda kilku ministerstw, to jest [możliwe] zwiększanie przerobu zboża na bioetanol, czy na spirytus dodawany do benzyny. Prawo polskie na to zezwala, stosujemy ten dolew od wielu lat, należy go zwiększyć, w oparciu o polski spirytus, a nie ten sprowadzany z Brazylii. Część zboża można przeznaczyć do biogazowni, żeby mieć biometan. Może w normalnym ustabilizowanym roku byłoby to trochę marnowanie zboża, w tym roku ja nie mam żadnych skrupułów, należałoby do biogazowni część przeznaczyć – wskazał. Jak podkreślił, możliwe byłoby też spalanie zboża żeby uzyskać z niego ciepło; stwarza to pewne obiekcje moralne, ale w takiej sytuacji trzeba imać się wszystkiego.
Otwarte pozostają pytania o odpowiedzialność za wywołanie kryzysu.
– W Polsce ktoś zarobił kilka miliardów złotych na tym imporcie, a rolnicy ponieśli straty. […] Jeżeli miałyby być jakieś interwencje zdejmujące zboże z rynku, one powinny być dedykowane tylko i wyłącznie – podkreślam to bardzo mocno – dla rolników, którzy wytworzyli to swoje zboże w swoich gospodarstwach, absolutnie nie dla tych, którzy to zboże kupili, zarobili na tym, a teraz chcieliby jeszcze zarobić drugi raz, żeby państwo to zboże od nich odkupiło. Nie wolno tego robić – powiedział Ardanowski.
– Ustalenie, kto na tym zbożu zarobił, jakie fortuny powstały, jest podstawą rozpoczęcia jakiegoś dialogu z rolnikami – dodał.
Jak wskazał, grupy interesów są prawdopodobnie na tyle mocne, że politycy boją się ujawnić, kto na tym zbożu zarobił.
– To są silne lobby na Ukrainie, to są międzynarodowe korporacje, które tam siedzą, a także duże polskie firmy z nimi powiązane – podkreślił.
Wskazał następnie, że problem jest związany również z działaniem Unii Europejskiej.
– My musimy dbać o własne rolnictwo, Unia Europejska ma nas w głębokim poważaniu. Sama wywołała ten problem zboża z Ukrainy, znosząc zarówno cła jak i kwoty dostępu. Zboże z Ukrainy wchodziło do Polski przez wiele lat w ograniczonych ilościach, ale ministrowie rolnictwa bardzo pilnowali, żeby była kwota dostępu, bardzo precyzyjnie określony kontyngent, który nie zniszczy rynku zbożowego w UE. Teraz te mechanizmy nie działają, a uderzyło to zwłaszcza w kraje graniczne, czyli głównie w Polskę – zaznaczył.
Jeżeli Komisja Europejska chciałaby to przedłużyć na kolejny rok, powinno być veto Warszawy, uznał były minister rolnictwa. – Co więcej w decyzjach KE jest taki enigmatyczny zapis, że jeżeli coś uderza w rynek konkretnego kraju, to ten kraj ma prawo wprowadzić ograniczenia – podkreślił.
Najważniejsze jest jednak jego zdaniem ułożenie relacji gospodarczych z Ukrainą na przyszłość. Chodzi tutaj o być albo nie być polskiego rolnictwa.
– Zboże z Ukrainy zasygnalizowało jeden problem, o wiele poważniejszy niż nawet chwilowe zaburzenie rynku: ułożenie naszych relacji gospodarczych w rolnictwie z Ukrainą na okres powojenny. Wspieramy Ukrainę, powinniśmy to czynić, bo tam się toczy wojna również o polską wolność. Jeżeli nie będzie jednak międzynarodowej umowy między Ukrainą a Polską, jeżeli nie będziemy partycypowali w przekształceniach rolnictwa ukraińskiego, jeżeli nie będziemy mieli dogadanych spraw tanich surowców z Ukrainy i ewentualnego przetwórstwa w Polsce, to polegniemy. W tej chwili mamy ostatni krzyk żeby poukładać relacje z Ukrainą, bo inaczej polskie rolnictwo padnie – zaznaczył Ardanowski.
Źródło: Radio Wnet
Pach