Do podobnych kroków Argentyna zdążyła już przyzwyczaić opinię publiczną. Tym razem jednak skutkiem decyzji argentyńskiego rządu jest konflikt dyplomatyczny na linii Madryt – Buenos Aires. Chodzi o nacjonalizację spółki YPF (Yacimientos Petroliferos Fiscales), lidera na argentyńskim rynku paliw, która jest filią hiszpańskiej firmy Respol.
YPF jest największą w Argentynie firmą naftową, kontrolująca 52% rafinerii i 1600 stacji paliw w tym kraju. Sprywatyzowana została w latach 90-tych i kontrolowana jest przez hiszpański koncern Respol, który posiada 57,4 proc. jej udziałów. Spółka zapewnia Respolowi 62% wydobycia ropy i niemal połowę posiadanych przez koncern zasobów.
Wesprzyj nas już teraz!
Dobre wyniki firmy nie uchroniły jej jednak przed zakusami tamtejszego rządu. Pani prezydent Cristina Kirchner po spotkaniu z gubernatorami 16 prowincji skierowała do parlamentu projekt ustawy o odkupieniu 50,1% akcji tej firmy i przejęciu nad nią kontroli. Według wyliczeń będzie to kosztować argentyńskich podatników 7,65 mld euro.
Zarząd Respolu nie został poinformowany przez władze o kwestii ich akcjonariatu, a szef koncernu nie został przyjęty przez prezydent Kirchner.
Jako oficjalną przyczynę podjęcia takich kroków argentyńskie władze podają niedotrzymanie zobowiązań związanych z wydobyciem ropy w tym kraju. Według nich Respol niewystarczająco inwestuje i nieodpowiednio wydobywa ropę w Argentynie. W związku z tym cofnięto w całym kraju koncesje na 88% wydobycia. Nie pomogło przedstawienie przez koncern bogatych planów inwestycyjnych. W opinii władz argentyńskich nie były one wystarczające. Według argentyńskiego ministra gospodarki Hernana Lorenzino rząd po prostu chce pozostać samowystarczalny w kwestii wydobycia ropy naftowej.
Innej przyczyny z kolei dopatrują się zagraniczni komentatorzy. Dostrzegają oni pogarszające się wskaźniki gospodarcze w Argentynie i to właśnie ich zdaniem zadecydowało o podjęciu takich kroków. W ich opinii jest to jeden z przejawów rządowej niechęci do zagranicznych inwestorów, czemu towarzyszy także handlowy protekcjonizm i kontrolowany kurs walut.
Działania rządu w Buenos Aires zostały uznane przez hiszpańskiego ministra spraw zagranicznych Jose Manuel Garcia Margallo za akt agresji. Podobne stwierdzenie padło z ust ministra przemysłu Hiszpanii Jose Manuela Sorii. Z kolei minister ds. europejskich Inigo Mendez de Vigo przestrzegł, że będzie to drogo kosztować Argentynę, ponieważ stanie się ona pariasem na arenie międzynarodowej.
W sporze z Argentyną Madryt uzyskał wsparcie Brukseli, która zaapelowała o dotrzymywanie przez rząd w Buenos Aires zobowiązań międzynarodowych w zakresie ochrony inwestycji zagranicznych w swoim kraju. Oburzenie słychać także ze strony przedstawicieli Białego Domu. Ben Rhodes, zastępca doradcy prezydenta USA ds. informacji strategicznej zapowiedział, że Stany Zjednoczone złożą w tej sprawie skargę do Światowej Organizacji Handlu (WTO)
Nie pierwsza to w ostatnich kilku latach nacjonalizacja przeprowadzana przez argentyński rząd. W 2008 roku wzburzenie wywoła decyzja o przejęciu przez państwo prywatnych funduszy emerytalnych, w tym samym roku na własność państwa przeszły największe linie lotnicze Aerolineas Argentinas oraz Austral, w lutym bieżącego roku znacjonalizowano część linii kolejowych. Niestety sądząc po stylu uprawiania polityki przez Cristinę Kirchner nie będzie to jej ostatnie słowo.
Dla Argentyńczyków najlepszy wyjściem z tej sytuacji wyjściem byłaby zmiana na stanowisku prezydenta, gdyż pani Kirchner nie dość, że wykazuje się brakiem doświadczenia w prowadzeniu polityki zagranicznej, to zaskakuje arogancją wobec zagranicznych inwestorów, którzy przecież przyczyniają się do rozwoju gospodarczego tego kraju. Teraz z pewnością każdy potencjalny inwestor dwa razy się zastanowi, zanim wejdzie na tamtejszy rynek. To raczej pogłębi gospodarcze problemy, które i tak już są dostrzegalne nawet za granicą.
I.Sz.
Źródło: www.ekonomia24.pl