23 października 2021

Arkadiusz Stelmach: Obawiam się, że dojdzie do aktów przemocy…

Typowa marksistowska strategia tworzenia sztucznych podziałów, szczucia jednych przeciw drugim i obwiniania za niepopełnione grzechy przyniesie wojnę wszystkich przeciw wszystkim, której pierwszą ofiarą padnie Kościół katolicki – mówi Arkadiusz Stelmach, wiceprezes Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej imienia księdza Piotra Skargi, w rozmowie z Henrykiem Matyskiem.

Niedawno przez ulice amerykańskich miast przetoczyła się równie groźna, co powszechnie zlekceważona ruchawka pod szyldem Black Lives Matter. Przypomnijmy, o co w tym właściwie chodziło.

– Black Lives Matter – w skrócie BLM – znaczy: „czarne życie się liczy” czy też „czarne życie ma znaczenie”. Pełna zgoda. Każde życie ma znaczenie. Świetnie to rozumiemy – jesteśmy przecież pro-life. Życie nienarodzonych ma znaczenie, życie ludzi starszych ma znaczenie.

Wesprzyj nas już teraz!

Tylko że za fasadą pięknego hasła kryje się wcale niepiękna doktryna. BLM to ruch neomarksistowski, jeżeli nie wręcz klasycznie marksistowski, który kwestie rasy taktuje tak samo jak stary marksizm traktował kwestię klasy społecznej. Marksizm rządzi się konfliktem. W celu przejęcia kontroli nad społeczeństwem marksiści skutecznie posługują się sprawdzonymi metodami siania konfliktu i nieustannego podsycania go.

Tak wytworzono i podsycano konflikt burżuje kontra robotnicy. Już u Marksa i Engelsa były zaczątki konfliktu mężczyzna-ojciec kontra kobieta-żona i dzieci. Potem przyszło sianie konfliktu między płciami – dziś ewidentnie widać to w ruchu feministycznym, który przecież wyrasta z marksizmu. Samiec, twój wróg! – jak w znanej komedii krzyczały ogłupione kobiety.

A więc wrogość, nienawiść, konflikt. Teza i antyteza. Wszystko w celu napuszczenia na siebie różnych grup społecznych, by w ogniu ich konfliktu spłonął stary świat. Znienawidzony przez ideologów, bo jeszcze w jakiejś mierze opiera się na prawie naturalnym, na obiektywnej rzeczywistości, na klasycznej filozofii. To wszystko jest – zdaniem demiurgów Rewolucji – do kasacji i do wykorzenienia.

Cały wielowiekowy proces Rewolucji – od Lutra po ekogender – opiera się na szukaniu konfliktu. Rewolucja konfliktu potrzebuje jak przysłowiowa kania dżdżu – właśnie po ty, by niszczyć świat na zasadzie: Dziel i rządź. O wiele łatwiej przecież rządzić i manipulować podzielonymi, którzy całą swą uwagę koncentrują na wzajemnym zwalczaniu się.

Ruch nastawiony na konflikt siłą rzeczy musi być antychrześcijański.

– I faktycznie jest on głęboko antychrześcijański. Cóż bowiem stanowi jądro nauki Jezusa Chrystusa? Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. (…) Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego (Mt 22, 34–40). Będziesz miłował a nie nienawidził.

A co mówią ludzie lansujący marksistowskie ideały? Będziesz nienawidził, bo to twój wróg! Samiec twój wróg! Arystokrata twój wróg! Burżuj twój wróg! Klecha twój wróg! Katol twój wróg!

BLM tak właśnie postępuje. Kieruje do mieszkańców Stanów Zjednoczonych o kolorze skóry innym niż biały jednoznaczny komunikat: Źle ci się dzieje, cierpisz, masz marną sytuację życiową? To nie twoja wina. A kto jest za to odpowiedzialny? Biały śmieć!

Pamiętamy to niepokojące hasło, które pojawiło się podczas pierwszej kampanii wyborczej Donalda Trumpa: white trash – „biały śmieć”. Jakie to w głębi diabelskie, jakie złe. O nikim nie wolno tak mówić. A pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że takiej retoryki używają ludzie mający usta pełne „tolerancji”, „szacunku”, „otwartości” – ludzie, którzy chcą innych zamykać w więzieniach za „mowę nienawiści”.

Ten przekaz trafia na podatny grunt. Jesteś biedniejszy niż ten biały śmieć, masz gorszy dom niż on, ciężej od niego pracujesz? To dlatego że te białe śmieci od pokoleń cię gnębią, niewolą, nie dopuszczają cię na równych warunkach do władzy, przywilejów, pieniędzy, stanowisk czy do dobrej szkoły…

W tym miejscu należy poczynić zastrzeżenie, że niestety Ameryka „ma za uszami”. Stany Zjednoczone to w przeważającej mierze owoc herezji protestanckiej. I to się teraz na nich mści. Amerykanie mają rzeczywisty problem ze swoją przeszłością. Tylko że lekarstwo nie może być gorsze od choroby. Były nadużycia i pewnie nadal są, ale BLM to klasyczny przypadek wylewania dziecka z kąpielą. I nic innego jak marksistowskie podejście do rasy, czyli typowe dla lewicy szczucie jednych na drugich. To się nie może dobrze skończyć.

I to nie tylko w Ameryce…

– Owszem, nie tylko w Ameryce. Już widzimy próby przerzucenia tego zjawiska do innych krajów o licznej mniejszości kolorowej, jak choćby do Francji. Ale obalanie pomników wcale nie musi wynikać z przesłanek rasowych. Jakiś rodzaj BLM (z inną literą na pierwszej pozycji) zajmie się sianiem konfliktów na innych polach społecznych.

Czy może to trafić do Polski?

– Moim zdaniem, może. W Polsce nie mieliśmy kolorowych mniejszości, ale większość narodu stanowili chłopi. Dziś coraz częściej przedstawia się ich jako niewolników. Mamy wysyp książek na ten temat, pisanych przez młodych autorów, którzy wyrośli już w III RP. Wydawałoby się, że tendencyjne traktowanie kwestii chłopskiej, jak w PRL, dawno odeszło w niebyt. A tu nagle zaczyna się powrót do tematu. I na nowo wznieca się konflikt – pomimo że szlachty dawno nie ma, a i o prawdziwego chłopa nie mniej ciężko. Dziś rolnicy to zupełnie inne środowisko. To wspaniała grupa, dzięki której mamy, co jeść – niech im Pan Bóg błogosławi.

„Ludowego” proletariatu należy dziś szukać gdzie indziej: na wielkomiejskich osiedlach, a przede wszystkim w internecie. To ta grupa społeczna okazuje się najbardziej podatna na sugestie, jak bardzo jest jej źle, jak „tamci” mają lepiej, i kto jest temu winien.

I zaczyna się wyciąganie patologii do rangi kategorii konstytutywnych, zaczyna się nadawanie tej grupie nowej tożsamości ludzi krzywdzonych, pognębionych, podporządkowanych, wykluczonych. Po co? Po to, by rozerwać spoistość społeczną, pożądaną w każdym zdrowym społeczeństwie, aby mogła się dokonać nowa rewolucja marksistowska. Żeby zdestabilizować starą rzeczywistość i w ostateczności przywieść ją do upadku a na jej gruzach zbudować nową – po swojemu.

Ale kto w Polsce będzie celem tego typu ruchawki? Nie ma szlachty, nie ma chłopów.

– Przypomnijmy sobie Krótką rozprawę między trzema osobami, panem, wójtem a plebanem Mikołaja Reja. Panów już nie ma, chłopów w zasadzie też. Kto został z tej trójki? Pleban.

Kościół katolicki jest ostatnią instytucją starego świata, która sankcjonowała dawny porządek. Ten porządek, który – zdaniem rewolucjonistów – doprowadził do poniżenia, upodlenia i upośledzenia faworyzowanych przez nich klas społecznych.

Czyli do zwykłych Polaków. Bo większość ludzi w Polsce ma korzenie wiejskie. Od początku byliśmy narodem wsi; miasta były małe i zamieszkane w znacznej mierze przez ludność niepolską. Dlatego bardzo łatwo biednemu Kiepskiemu z bloku identyfikować się z tą klasą, a stąd już tylko krok do mechanizmu amerykańskiego BLM.

Amerykańscy rewolucjoniści orzekli, że pomniki Jerzego Waszyngtona, Thomasa Jeffersona czy Andrew Jacksona trzeba obalić, a ich samych wymazać z powszechnej świadomości. Podobnie w Polsce może się niedługo okazać, że Chodkiewicz czy Sobieski nie mają prawa stać na postumentach, bo ich jakiś samozwańczy rzecznik „ludu” ogłosi ciemiężycielami chłopów.

Biedni chłopi ciężko na nich pracowali, a oni kurczaki jedli i tłuszcz im po brodzie ociekał. I w takim duchu będzie się pisać nowe podręczniki szkolne – żeby Polakom do cna obrzydzić całą ich tradycję i historię. O to przede wszystkim chodzi Rewolucji.

W Polsce szczególnie wyrazistym celem będą katolicy. Przede wszystkim dlatego, że są oni najłatwiejszym do wskazania reliktem starego, znienawidzonego świata. Oni się jeszcze trzymają, chcą mieć rodzinę, odrzucają aborcję, nie chcą uczestniczyć w rewolucji seksualnej, nie godzą się na legalizację małżeństw homoseksualnych. To wrogowie ludu. Nie ma litości dla wrogów ludu – brzmi stara zasada Rewolucji.

Czy może w naszym kraju dojść w tym kontekście do rozlewu krwi?

– Niestety, boję się, że może. Daj Boże, aby się tak nie stało, ale potencjalnie jest to bardzo możliwe, zgodnie z przysłowiem: Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Czego dobrego można się spodziewać po promowaniu postaw wrogości i rozniecaniu wzajemnej niechęci?

Historia naszego narodu, dzięki Bogu, wolna jest od krwawych rewolucji. Rokosz Lubomirskiego czy galicyjska rabacja to nieliczne, acz gorszące wyjątki. Choć niektórzy – jak Jarosław Marek Rymkiewicz – ubolewają, że w Polsce nie doszło do przelania krwi, wskutek czego jako naród nie przeszliśmy na wyższy rzekomo poziom rozwoju społecznego. To straszne słowa i kompletna bzdura – szkoda, że wypowiedział je tak wielki pisarz. Bogu dzięki, że bratniej krwi przelano u nas w sumie nie tak wiele.

Ale przecież nic nie jest dane na zawsze. Dziś w zastraszającym tempie tracimy rzeczywistość społeczną opartą na wierze i tradycji katolickiej, czyli na miłości bliźniego. Jeżeli ją utracimy definitywnie, napuszczenie jednych na drugich okaże się zadaniem dziecinnie prostym.

Na Zachodzie jednak cele są wyraźniejsze: biali suprematyści, dawni kolonialiści. A w Polsce, gdzie wszyscy jesteśmy mniej więcej równi i z tej samej gleby wyrastamy, kogo atakować?

– Choćby naszą tradycję. Celem może się okazać kod kulturowy. Może chodzić o „dorżnięcie watahy”, czyli likwidację tych, którzy mówią do nas zza grobu: z kart Sienkiewicza, z płócien Matejki, z naszych wielkich dokonań historycznych. To pierwszy cel dla wrogów Polski i cywilizacji chrześcijańskiej. A fizyczny atak spadnie na wszystkich, którzy się z tym identyfikują.

Powiedział Pan, że z dawnego świata pozostał pleban. Czyli odbędzie się szturm na plebanie?

– A czyż nie widzieliśmy takiego szturmu kilka miesięcy temu?

Czy jednak tylko sam pleban padnie ofiarą takiego szturmu, czy też raczej będzie on skierowany ogólnie przeciwko katolikom, również świeckim?

– Myślę, że ogólnie przeciwko katolikom. Zwłaszcza jeżeli świeccy staną w obronie swoich plebanów i swoich kościołów, to atak ich z pewnością nie ominie.

A jeśli nie staną, lecz pochowają się po kątach, to czy rozwścieczonej tłuszczy i tak nie przyjdzie do głowy sięgnąć po nich, gdy już powywiesza „czarnych”?

– Oczywiście! W historii wielokrotnie tak bywało. Jeśli sprawy posuną się tak daleko, że dojdzie do krwawych incydentów, to rozszalała machina opresji nie oszczędzi nikogo. Przypomnijmy sobie wojnę chłopską w Niemczech, rewolucję francuską czy bolszewicką. A i naszą rabację sprzed stu siedemdziesięciu pięciu lat.

Ale wtedy było kogo i o co oskarżyć. Arystokratów, właścicieli niewolników, bogaty kler – że żyją na koszt ludu. A o co dzisiaj oskarży sąsiad niekatolik sąsiada katolika?

– Jeśli jeden dekoruje swoje okno barwą „tęczy” i znakiem pioruna, a drugi świętym obrazem na Uroczystość Bożego Ciała, to w chwili eskalacji konfliktu, jak oni się będą do siebie odnosić? Jakie będą ich relacje? Spotkają się w jednym bloku na klatce schodowej w momencie, gdy sytuacja doszła już do kresu, i co?

Ale o co właściwie można oskarżać katolików?

– O to, że są dziś przeciwko prawom człowieka. Bo skoro Parlament Europejski przyjął raport Maticia, w którym przedstawia się aborcję jako prawo człowieka, to klechę i katola, którzy mówią, że dzieci absolutnie nie wolno zabijać, a co więcej odwodzą innych od tego procederu i domagają się, by państwo strzegło życia człowieka od poczęcia, łatwo będzie oskarżyć o gwałcenie praw człowieka. A dla przeciwników praw człowieka nie ma litości.

Czyli jak to podsumować? Od BLM do prześladowania Kościoła – czy widać w tym jakiś naturalny ciąg?

– Ciąg jest naturalny z racji na tę samą mechanikę i to samo myślenie. BLM i prześladowanie Kościoła mają wspólny fundament – marksistowskie dążenie do wyszukiwania konfliktu i napuszczania jednych grup na inne. A czy to będzie grupa taka czy inna, to już ma znaczenie drugorzędne. Chodzi przede wszystkim o zniszczenie starego, znienawidzonego porządku.

Dziękuję za rozmowę

 

Rozmowa została opublikowana w 82. numerze magazynu „Polonia Christiana’

kliknij TUTAJ i zamów pismo

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij