30 listopada 2020

Atak na obrońców kościołów w Krakowie. Policja musi reagować zdecydowanie

(Fot. arch. Małopolska Samoobrona Wiernych/Facebook)

W czasie sobotnich protestów środowisk feministycznych i skrajnie lewicowych w Krakowie doszło do fizycznego ataku na grupę członków Małopolskiej Samoobrony Wiernych. Kilkoro demonstrantów odłączyło się od głównego pochodu i po wschodniej stronie Plant, przy ulicy św. Gertrudy, zaatakowało obrońców kościołów, używając pałek teleskopowych oraz gazu pieprzowego.

 

W sobotę 28 listopada środowiska skupione wokół tzw. Strajku Kobiet zorganizowały w największych miastach kraju kolejne protesty proaborcyjne, odwołując się do przypadającej tego dnia 102. rocznicy uzyskania praw wyborczych przez Polki. W Krakowie zgromadzenie zaczęło się o godz. 13:00 na Rynku Podgórskim. Małopolska Samoobrona Wiernych, ochotnicza organizacja utworzona m.in. w celu obrony kościołów przed dewastacjami i zakłócaniem Mszy Świętych, osłaniała położony w pobliżu kościół św. Józefa na Starym Podgórzu, udaremniając dwie próby rozklejania na murach świątyni proaborcyjnych plakatów przez młode kobiety ze znakami błyskawic na ubraniach.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Po około godzinie uczestnicy manifestacji ruszyli Mostem Piłsudskiego, a następnie ulicą Krakowską w stronę historycznego centrum miasta. Wówczas członkowie samoobrony przenieśli się z Podgórza do Śródmieścia, osłaniając kolejne kościoły położone wzdłuż ulicy Krakowskiej, Stradomskiej, a także na Starym Mieście. Gdy pochód wszedł w ulicę Grodzką, sześcioosobowa grupa członków samoobrony przemieszczająca się ulicą św. Gertrudy pomiędzy zagrożonymi kościołami została zaatakowana na ścieżce biegnącej wokół Plant. Do napadu doszło ok. godz. 14:00.

 

Jeden z obrońców kościołów, Wojciech Grzelak, relacjonuje zdarzenie w ten sposób: „Pomiędzy mnie, a resztę grupy zza moich pleców weszły dwie osoby. Jedna z nich niosła na plecach duży futerał od wiolonczeli, a druga, z czarno-czerwoną „arafatką” na twarzy miała na sobie plecak z naszywką z czerwonymi i czarnymi elementami. Niestety ani mi, ani innym nie udało się jej zidentyfikować. Zaraz za kapliczką św. Gertrudy, na wysokości skrzyżowania z ulicą Świętego Sebastiana, minęliśmy policjanta drogówki, który kierował ruchem. Zauważyłem, że druga z tych dwóch osób przede mną ma na plecach kurtki duży znak czerwonej błyskawicy, więc wyminąłem ich, żeby nie oddzielili mnie od reszty mojej grupy. Kątem oka zobaczyłem, że osoba w arafatce założyła sobie na oczy gogle narciarskie. Poczułem, że coś jest nie tak, a potem wszystko potoczyło się bardzo szybko, dosłownie w ciągu kilkudziesięciu sekund”.

 

„Znowu wyprzedziło mnie dwóch ludzi, jednym z nich była na pewno osoba w arafatce, która w biegu wyciągała coś z kieszeni. Potem okazało się, że to była pałka teleskopowa. W tej samej chwili jeden z kolegów trzymający się tak jak ja też z tyłu, krzykiem zaalarmował grupę, wyprzedził mnie i biegiem spróbował dogonić tę osobę. Ale osoba w arafatce i z pałką, która trzymała jeszcze w drugiej ręce mały, mieszczący się w dłoni przedmiot, wystrzeliła strumień gazu w twarz jednego z kolegów. Zakotłowało się, ludzie zaczęli krzyczeć, a zza moich pleców wybiegły kolejne osoby, z czego przynajmniej jeszcze jedna też zaatakowała gazem ludzi z białymi wstążkami [znak rozpoznawczy obrońców kościołów – przyp. red.]. W odpowiedzi jeden z naszych użył w obronie własnej gazu na osobie z futerałem na plecach i trafił ją strumieniem w twarz. Krzykiem zaczęliśmy przywoływać tamtych do porządku, a kiedy zorientowali się, że jeden z nich „dostał”, zaczęli odpuszczać”.

 

„Kiedy w końcu doszło do mnie, co się dzieje, odbiegłem na trawnik obok i zacząłem filmować zdarzenie. W tym czasie jedyna jeszcze atakująca osoba – ta w arafatce – próbowała uderzyć pałką kolegę, który też filmował. Potem tamci zgromadzili się wokół „wiolonczelisty”, który przysiadł obok na ławce i próbował poradzić sobie z efektami gazu. Co ciekawe, tamci wcale nie kwapili się do ucieczki, mimo że w zasięgu wzroku było widać tamtego policjanta, o którym mówiłem. Kiedy koledzy dzwonili po Policję, ja podbiegłem kilkadziesiąt metrów do tego policjanta z drogówki. Jak z nim rozmawiałem i prosiłem o wsparcie, dosłownie tuż obok nas przeszła w stronę ulicy św. Sebastiana osoba w arafatce, a reszta atakujących jak gdyby nigdy nic przeszła obok nas Plantami z powrotem w kierunku głównego marszu. Mimo tego, że dosłownie wskazywałem policjantowi palcem osoby, które przed chwilą nas atakowały, on odpowiedział mi, że „musi już iść, bo właśnie kończy się jego czas pracy”. Na przyjazd patrolu czekaliśmy pół godziny. Gdy w końcu do nas dotarł, pokazaliśmy nagrania z naszych telefonów i zgłosiliśmy napaść. Policjanci spisali nas, pouczyli w kwestii prawa do obrony koniecznej i odeszli, obiecując, że poszukają tych osób”.

 

Pomimo problemów, grupa obrońców kościołów dotarła w końcu do punktu zbornego i kontynuowała patrole pod krakowskimi świątyniami. Pozostali zaatakowani członkowie samoobrony wiernych nie chcą się wypowiadać dla mediów i życzą sobie zachować anonimowość. Warto podkreślić, że część z nich to studenci, którzy obawiają się represji z powodu skrajne lewicowego kursu przyjętego przez władze ich uczelni.

 

To nie pierwszy fizyczny atak na obrońców kościołów w Krakowie; do tej pory dochodziło jednak tylko do przepychanek bez użycia pałek i gazu. W innych, dużych miastach Polski sytuacja jest znacznie gorsza. Najgroźniejszy incydent miał miejsce 27 października w Poznaniu, gdzie obrońców kościoła Najświętszego Zbawiciela przy ulicy Fredry zaatakowano tępymi stronami siekier i nożami; spośród obrońców jedna osoba została poważnie ranna. Dziennikarze Radia Poznań po opublikowaniu materiału na ten temat zaczęli dostawać pogróżki od działaczy skrajnej lewicy.

 

Źródła: Małopolska Samoobrona Wiernych, świadkowie zdarzenia, Radio Poznań

Marcin Więckowski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Po osiągnięciu celu na 2024 rok nie zwalniamy tempa! Zainwestuj w rozwój PCh24.pl w roku 2025!

mamy: 32 111 zł cel: 500 000 zł
6%
wybierz kwotę:
Wspieram