27 listopada 2021

Atak na Ukrainę? Moskwa podbija stawkę przed kolejnym szczytem Biden-Putin

Amerykańskie i ukraińskie służby, waszyngtońscy politycy, premier Mateusz Morawiecki, czy ostatnio szef polskiej dyplomacji Zbigniew Rau – wszyscy wyrazili obawy, że na przełomie stycznia i lutego 2022 roku Rosja może szykować się do ataku na Ukrainę. Są jednak opinie sugerujące, że nie chodzi o inwazję na Kijów, lecz o podbicie stawki w negocjacjach z Amerykanami co do kluczowych kwestii strategicznych. Jeszcze w grudniu tego roku miałoby dojść w Genewie do kolejnego spotkania Biden-Putin.

Rosjanie podjęli w ostatnich miesiącach wzmożone działania na licznych frontach. Moskwa, zgodnie ze swoją strategią, zmierza do świata policentrycznego, w którym zachowa pozycję jednego z kluczowych mocarstw decydujących o nowym porządku międzynarodowym. Rosyjscy decydenci chcą utrzymać się przy „stole” globalnego zarządzania, przy którym po „wojnie wszystkich ze wszystkimi” ustalone zostaną nowe zasady. Rosyjscy analitycy w zasadzie są zgodni co do koncepcji budowania Wielkiej Eurazji, chociaż część (np. A. Kortunow) wyraża obawy z powodu ewentualnego wchłonięcia przez Chiny. Sojusz Wielkiej Eurazji, obejmujący Rosję, Chiny, Indie i innych azjatyckich partnerów, miałby dawać każdemu z jego uczestników silniejszą pozycję negocjacyjną w pertraktacjach z obozem zachodnim.

W roku 2017 Władimir Putin mówił, że jedynie kilka narodów cieszy się prawdziwą suwerennością, a Moskwa ma prawo naruszać granice innych państw, które nie uznaje za niezależne. Podobny pogląd od dawna wyrażają rosyjscy analitycy. W obecnej rywalizacji mocarstw o ograniczenie władzy konkurentów, by zachować „monopol szans” w Afryce, Ameryce Łacińskiej czy niektórych częściach Azji, państwa uciekają się do przeróżnych rozwiązań.

Wesprzyj nas już teraz!

Rosyjskie metody

Rosja zawsze wykorzystywała jako instrumenty polityki zagranicznej ideę głasnosti i dezinformację, szantaż energetyczny i siłę militarną. Teraz ucieka się do cyberataków, wykorzystywania migrantów, a kto wie, czy nie sięga także po broń energetyczną, która miałaby wywoływać „syndrom hawański” u wielu dyplomatów i amerykańskich szpiegów na całym świecie. Między innymi dlatego szef CIA (i były ambasador USA w Rosji…) William Burns udał się na początku listopada do Moskwy. Osobiście przekazał ostrzeżenie najważniejszym rosyjskim służbom: kierownictwu Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) i Służby Wywiadu Zagranicznego (RSFRR). Burns mówił o surowych konsekwencjach, jeśli okazałoby się, że za tajemniczymi chorobami (poważnymi uszkodzeniami mózgu i innymi wyniszczającymi dolegliwościami) trapiącymi amerykański personel i ich bliskich stoją rosyjskie służby. Szef CIA zaznaczył, że wykraczałoby to poza granice dopuszczalnego zachowania „profesjonalnej służby wywiadowczej”. Niestety, po czterech latach dochodzenia amerykański rząd nadal nie jest w stanie ustalić, kto odpowiada za „anormalne incydenty zdrowotne” (AHI). Burns starał się także odwieść Moskwę od ewentualnych wrogich działań wobec Ukrainy.

Kreml wykorzystuje szereg sprzyjających okoliczności, w tym m.in. utrzymujące się wysokie ceny surowców energetycznych na świecie, które są niekorzystne dla Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza w perspektywie przyszłorocznych wyborów do Kongresu. Kreml podsyca kryzys energetyczny w Europie, na który wpływa polityka klimatyczna (szybka dekarbonizacja z gazem jako paliwem przejściowym), jak i konflikt dyplomatyczny między Marokiem i Algierią oraz wstrzymanie z tego powodu dostaw gazu do Hiszpanii. Europa jest uzależniona od importu surowców energetycznych, w dużej mierze polegając na dostawach z Rosji i Afryki. Rosjanom zależy nie tylko na jak najszybszym uruchomieniu gazociągu Nord Stream 2, który uczyni Niemcy europejskim hubem, dystrybuującym gaz do różnych regionów Europy (podobne ambicje jak Berlin ma Warszawa), ale także na podpisaniu w przyszłym roku korzystnych umów z Gazpromem.

Kwestia ukraińska i działania powodujące wzrost napięcia

Wraz z przejęciem władzy w Waszyngtonie przez ekipę demokratów już na samym początku Joe Biden wspomniał, że kwestia ukraińska będzie jednym z priorytetów amerykańskiej polityki zagranicznej. Kremlowscy doradcy, by „wybić z głowy” ukraińskiemu przywódcy ewentualny pomysł ofensywy w Donbasie w celu ostatecznego „załatwienia sprawy”, rozpoczęli szereg prowokacji, podbijając stawkę w negocjacjach z Amerykanami. O inwazji Rosji na Ukrainę żywo dyskutowało się wiosną 2021 r. w związku z większą niż zwykle koncentracją wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą i zamknięciem dostępu do Morza Azowskiego.

Od stycznia do listopada br. wiele się zdarzyło w relacjach między USA a Rosją: duże manewry wojskowe tak z jednej, jak i z drugiej strony, dotkliwe rosyjskie ataki cybernetyczne, wielokrotne naruszenie przestrzeni powietrznej i morskiej krajów NATO… Rosja skarżyła się na rzekome dozbrajanie i szkolenie ukraińskich żołnierzy, przelot 10 bombowców z bronią nuklearną blisko rosyjskiej granicy, symulowanie ataków jądrowych, a także manewry i większą aktywność NATO w basenie Morza Czarnego. Moskwa zirytowała się zapowiedzią ukraińskiego rządu dotyczącą przyszłorocznego zakupu dodatkowych 24 tureckich dronów UCAV Bayraktar TB2 (blok taktyczny 2). W 2019 r. Kijów nabył sześć bezzałogowych statków powietrznych i trzy naziemne stacje kontroli. Drony bardzo dobrze sprawdziły się w zeszłym roku w konflikcie między Azerbejdżanem a Armenią o Górski Karabach.

Po czerwcowym szczycie Bidena z Putinem w Genewie, który służyć miał uzgodnieniu tzw. czerwonych linii, Rosja nie zaprzestała złośliwych ataków cybernetycznych. Wkrótce kraje NATO wyrzuciły rosyjskich szpiegów z misji przy NATO w Brukseli. W listopadzie Rosja zdecydowała, że nie wyśle nowych delegatów. W międzyczasie, gdy Amerykanie wstrzymali dostawy broni do Etiopii, Rosja zawarła porozumienie strategiczne z tym państwem. Moskwa wyraźnie wkracza w orbitę wpływów USA i NATO w Afryce, mieszając nie tylko w Libii, Etiopii i Nigerii, ale także w Mali, gdzie operują duże siły francuskie, a misja ta jest wspierana przez Niemców.

Moskwa podjęła także bardziej zdecydowane działania w Arktyce. Obecnie realizowany jest największy w historii Rosji projekt energetyczny Vostok Oil (inwestycja Rosnieftu), wart blisko 100 mld dolarów. Na dziewiczym Półwyspie Tajmyrskim powstać ma ponad 50 pól eksploatacyjnych, zbiorniki do przechowywania ropy, 15 miast, lotniska, sieci energetyczne itp. Do projektu włączane są Indie. Moskwa ma nadzieję, że zapewni sobie rozwój i mocarstwowy powrót na arenę międzynarodową dzięki inwestycjom w Arktyce, rozbudowie baz o podwójnym zastosowaniu, flotylli lodołamaczy i innych statków, które będą transportować przez Arktykę do Europy m.in. skroplony gaz.

Tureckie media informują, że w listopadzie br. Rosjanie po raz pierwszy rozpoczęli patrolowanie terenów wzdłuż linii demarkacyjnej w północnej i wschodniej części Syrii, w pobliżu koalicji wspieranej przez Amerykanów. Waszyngton wyraził obawy, iż Kreml szykuje się do destabilizacji regionu. Rosja wszczęła także zmasowaną akcję cybernetyczną i dezinformacyjną oraz działania destabilizacyjne w krajach bałtyckich i na wschodniej granicy Polski.

Putin: dobrze by było, żeby Zachód trwał w niepewności jak najdłużej

18 listopada rosyjski przywódca powiedział swoim dyplomatom, że podjęte na wielu frontach starania, w tym ogromna mobilizacja wojska, zaczynają przynosić efekty. Władimir Putin zaznaczył, że dobrze by było, gdyby Zachód trwał „w niepewności” co do intencji Moskwy jak najdłużej. Po szczycie w Genewie w Rosji panowało przekonanie, że pomimo deklaracji, Amerykanie nie respektują ustalonych „czerwonych linii” i nie zrezygnowali z włączenia Ukrainy, a także innych krajów europejskich do NATO, w tym Szwecji i Finlandii. Rosja chce, by NATO zaprzestało zbliżania się do jej granic.

Podczas dyskusji, jaka miała miejsce 23 listopada br. z inicjatywy Stałej Misji Ukrainy przy ONZ w Nowym Jorku, były amerykański ambasador na Ukrainie John Gerbst (szef Centrum ds. Eurazji Atlantic Council) zwrócił uwagę, że w Białym Domu reprezentowane są dwa podejścia wobec Rosji. Jedni urzędnicy i doradcy uważają, że należy jak najszybciej ukrócić agresywną politykę Kremla. Drudzy wychodzą z założenia, że Rosją nie ma co się aż tak zajmować, bo za 20-30 lat i tak zbankrutuje. O wiele większym zagrożeniem są Chiny i to na polityce wobec Pekinu należy się skupić, ponieważ w przeciwieństwie do Rosji Pekin ma realną gospodarkę, a ta jest niezbędna do utrzymania siły militarnej na wysokim poziomie przez dłuższy czas.

W swoich strategiach Waszyngton umieszcza Rosję obok Chin i Iranu jako państwa konkurujące i stanowiące główne wyzwanie dla bezpieczeństwa i interesów amerykańskich. Herbst wspiera nurt polityki amerykańskiej, który opowiada się za zakończeniem agresywnej polityki Moskwy i ewentualną późniejszą współpracą. Jakie działania należałoby podjąć w tym celu? Nie wiadomo… Analityk przestrzegł jednak, by nie zakładać błędnie, jak niektórzy w Waszyngtonie, że w celu zaradzenia chińskiemu zagrożeniu wpierw należy ułożyć relacje z Rosjanami. Gani także za naiwną wiarę w to, że gdy tylko Stany Zjednoczone „ułagodzą Kreml”, Moskwa wesprze Waszyngton w rywalizacji z Pekinem. Skrytykował wreszcie stanowisko części analityków uważających, że należy pozwolić Rosji operować na Ukrainie, by USA mogły współpracować z Moskwą w cyberprzestrzeni.

Kijów zabiega o jak najszybsze włączenie do struktur UE i NATO. Ukraińscy politycy są zniecierpliwieni, że Zachód robi za mało dla sprawy ukraińskiej. Próbują więc pozyskać Chińczyków, którzy zwiększają wpływy poprzez umowy inwestycyjne i handlowe. Pekin pozostaje największym partnerem handlowym Ukrainy. Od początku 2021 r. Chińczycy zakupili ukraińską żywność o wartości prawie 3 mld dol., a chiński gigant technologiczny Huawei wraz z Vodafone, Ministerstwem Finansów Ukrainy i UNIT.City stworzyli pierwszy park innowacji na Ukrainie, który pracuje nad budową sieci 5G. W lipcu 2021 r. Pekin podpisał z Kijowem umowę dotycząca budowy infrastruktury kolejowej, lotnisk, portów, łączności i inżynierii miejskiej, by Ukraina stała się kluczowym węzłem Inicjatywy Pasa i Szlaku (BRI).

W strategii, którą Moskwa przygotowała kilka miesięcy temu, NATO pozostaje największym wyzwaniem od Arktyki przez Bałtyk i Morze Czarne. W ostatnich dniach Amerykanie nałożyli sankcje na cypryjską spółkę Transadria i pływający pod rosyjską banderą statek Marlin, które były wykonawcami prac w projekcie Nord Stream 2. Jednocześnie szef rosyjskiego sztabu generalnego Walerij Gierasimow i przewodniczący Połączonych Szefów Sztabu USA Mark Milley rozmawiali ze sobą w sprawie deeskalacji napięcia. Do Odessy przybyły łodzie patrolowe wysłane przez Stany Zjednoczone.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow ostrzegł, że jakiekolwiek działania USA mające na celu wysłanie na Ukrainę większej liczby doradców i sprzętu wojskowego tylko zaostrzą napięcia. Moskwa oskarżyła USA, NATO i Ukrainę o prowokacyjne i nieodpowiedzialne zachowanie, zwracając uwagę m.in. na użycie przez Kijów tureckiego drona przeciwko wspieranym przez Rosję separatystom we wschodniej części Ukrainy oraz ćwiczenia wojskowe NATO w pobliżu jej granic. Rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu odbył wideokonferencję z chińskim ministrem obrony Wei Fenghem, przekazując mu, że loty amerykańskich bombowców w pobliżu wschodnich granic Rosji stanowią również zagrożenie dla Chin. Obaj postanowili skoordynować patrole i ćwiczenia wojskowe.

W Donbasie Ukraińcy po raz pierwszy użyli pocisku rakietowego Javelin, który stanowi wielkie zagrożenie dla rosyjskich czołgów, choć przede wszystkim ma odstraszać przeciwnika. Niewątpliwe mamy do czynienia z wyraźnym wzrostem napięcia, chociaż wiele z tych działań ma charakter ostentacyjny. Rosjanie chcieli wręcz, żeby media szeroko pisały o dużej koncentracji wojsk, mobilizacji rezerwistów itp. Gdyby faktycznie szykowali się do dużej operacji, powinno im zależeć na zaskoczeniu. Są także i tacy analitycy, którzy sugerują, że obecne napięcia nie doprowadzą do inwazji na Ukrainę ze względu na zbyt duże koszty wojskowe, gospodarcze i ludzkie. Rosjanie jednak zabiegają o zmianę rządu w Kijowie i ustalenie kluczowych kwestii z Amerykanami.

W interesie Moskwy jest, by wskutek podjętych działań wyprzedzających, mających maksymalnie przestraszyć NATO i zdestabilizować sytuację w Europie Wschodniej oraz w kilku innych regionach, wśród członków Sojuszu Północnoatlantyckiego utrzymywała się niepewność. Dzięki temu Moskwa jest traktowana przez kraje NATO jako partner w rozmowach, z którym trzeba się liczyć. Rosja z premedytacją wykorzystuje różnice między Francją i Niemcami z jednej strony, a Stanami Zjednoczonymi i innymi krajami europejskimi, by osiągnąć maksymalne korzyści związane m.in. z utrzymaniem rynków eksportowych dla energii i broni. Chce zachować stabilne trasy tranzytowe, silne więzy gospodarcze z Niemcami, zahamować rozszerzenie się NATO, osłabić powiązania krajów ze Stanami Zjednoczonymi albo sprawić, by w krajach należących do Sojuszu Północnoatlantyckiego nie rozmieszczano baz, które mogłyby stanowić poważną militarną przeszkodę dla rosyjskiej władzy.

Pod koniec 2021 r. działać powinien gazociąg Polska-Litwa (GIPL). Na 2025 r. zaplanowano odłączenie państw bałtyckich od rosyjskiej i białoruskiej sieci elektroenergetycznej oraz połączenie ich z siecią wykorzystywaną przez UE. Istnieje jednak – według służb amerykańskich i ukraińskich – bardzo duże ryzyko, że wskutek ryzykowanych działań wojskowych Rosjanie będą chcieli pokazać, że gwarancje bezpieczeństwa NATO i USA nie mają żadnej wartości.

Klub Wałdajski: „Stosunki między Rosją a NATO: wielki finał czy ciąg dalszy?”

Póki co, wpływowy rosyjski Klub Wałdajski organizuje pod koniec listopada debatę zatytułowaną „Stosunki między Rosją a NATO: wielki finał czy ciąg dalszy?”. Wśród prelegentów znaleźli się wiceminister spraw zagranicznych Rosji Aleksander Gruszko, Thomas Graham z Council on Foreign Relations (USA), Fiodor Łukjanow z Klubu Wałdajskiego, George Isley McNeill Robertson, Sekretarz Generalny NATO (1999-2004), a także Adam Thomson, stały przedstawiciel Wielkiej Brytanii przy NATO (2014–2016). Uczestnicy mają odpowiedzieć na pytania: „Na ile prawdopodobne jest zaostrzenie stosunków między Rosją a NATO i przejście ich do otwartego konfliktu zbrojnego? Czy taki konflikt mógłby być sprowokowany incydentami w powietrzu i na morzu? Czy powinniśmy oczekiwać opracowania przez NATO polityki podwójnego powstrzymywania Rosji i Chin? Czy Rosja i NATO mają obszary wspólnego zainteresowania? Czy można pracować nad ich promocją? Na jakich warunkach możliwe będzie wznowienie pracy rosyjskiej misji przy NATO?”.

Kolejny szczyt Biden-Putin. Co zaoferuje Ameryka za spokój na wschodniej granicy Europy i czy w ogóle „spokój” jest możliwy?

Rosyjski dziennik „Kommiersant” podaje, że trwają intensywne zabiegi, by szczyt Biden-Putin mógł się odbyć jeszcze w grudniu tego roku. Ponoć administracja Bidena zaproponowała powołanie czterech grup roboczych w celu odnowienia amerykańsko-rosyjskiego dialogu na temat stabilności strategicznej, ds. doktryn, przestrzeni kosmicznej, broni jądrowej i nowych technologii. Rosjanie sprzeciwili się jednak „sztywnemu rozdzieleniu pewnych kwestii, w szczególności obrony kosmicznej i przeciwrakietowej”. Ostatecznie, powstać mają dwie grupy robocze, które zajmą się wypracowaniem stanowiska na kolejny genewski szczyt Joe Bidena i Władimira Putina.

Dlaczego Amerykanom zależy na nowym spotkaniu z Putinem? Liczą, że nawet jeśli rosyjski przywódca faktycznie planowałby atak na Ukrainę, to jednak po spotkaniu z prezydentem Bidenem, który bezpośrednio wyrazi ostrzeżenie, zmieni kurs. Szczyt miałby pozwolić Putinowi zachować twarz. „Zmiana kursu” nie musiałaby oznaczać słabości Moskwy. Przynajmniej taką opinię wyraziła Andrea Kendall-Taylor, dyrektor Programu Transatlantyckiego Bezpieczeństwa w Center for a New American Security, która pełniła przez pewien czas funkcję starszego dyrektora ds. Rosji w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego Bidena.

Jednak pragnienie administracji USA odnośnie utrzymywania „stabilnych i przewidywalnych” stosunków z Moskwą, by móc skoncentrować się na Chinach i regionie Indo-Pacyfiku, wydaje się, że jedynie zachęca ekipę Kremla do dalszych prowokacji. To sprzyjający czas na „załatwienie” pewnych spraw. Moskwa oczekuje, że wreszcie zostanie „uregulowana” sprawa Ukrainy.

12 lipca br. Putin pisał w swoim eseju pt. „O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców” dostępnym na oficjalnej stronie rosyjskiego prezydenta, że „Rosjanie i Ukraińcy to jeden naród – jedna całość”.

Wyjaśniając swoje stanowisko podkreślił, że „mur, który wyrósł w ostatnich latach między Rosją a Ukrainą, między częściami zasadniczo tej samej przestrzeni historycznej i duchowej, jest (…) wielkim wspólnym nieszczęściem i tragedią. Są to przede wszystkim konsekwencje własnych błędów popełnionych w różnych okresach historii. Jest to jednak również rezultat świadomych wysiłków tych sił, które zawsze starały się podkopać naszą jedność. Formuła, którą stosują, jest znana od niepamiętnych czasów – dziel i rządź”.

Rosyjski lider podkreślił, że Ukraina będzie mogła zachować suwerenność jedynie wtedy, gdy ściśle będzie współpracować z Rosją.

Przedstawiając obszernie historię Rosji, Ukrainy, Litwy i Polski – Putin zastrzegł, że oparł się jedynie na powszechnie dostępnych materiałach źródłowych i nie fałszuje historii – zakwestionował granice Ukrainy. Zganił rządy obecnej władzy i podkreślił, że oba kraje są „naturalnymi komplementarnymi partnerami gospodarczymi”. Ich bliskie relacje „mogą wzmocnić przewagi konkurencyjne, zwiększając potencjał obu państw.”

Putin wyraził rozgoryczenie z powodu nierespektowania porozumień mińskich (chodzi m.in o status terenów na wschodzie kraju, gdzie operują separatyści) i nieuregulowania współpracy gospodarczej z Ukrainą, co proponował jeszcze przed aneksją Krymu w formacie Ukraina-Rosja-UE. Oburzyło go przyjęcie na Ukrainie w maju tego roku ustawy o ludności tubylczej i zgoda na manewry NATO w tym kraju. Jego zdaniem, Kijów został „wciągnięty w niebezpieczną grę geopolityczną”, coraz wyraźniej manifestując „antyrosyjskość”.

„Wszystkie podstępy związane z projektem antyrosyjskim – pisze – są dla nas jasne. I nigdy nie pozwolimy, aby nasze historyczne terytoria i bliscy nam żyjący tam ludzie zostali wykorzystani przeciwko Rosji. A tym, którzy podejmą taką próbę, chciałbym powiedzieć, że w ten sposób zniszczą swój kraj”.

Putin przekonywał, że „Rosja jest otwarta na dialog z Ukrainą i gotowa dyskutować o najbardziej skomplikowanych kwestiach”. Jednak musi być pewna, że Kijów „broni swoich interesów narodowych, a nie służy czyimś i nie jest narzędziem w czyichś rękach do walki z nimi”.

Rosyjski przywódca zaznaczył, że „prawdziwa suwerenność Ukrainy jest możliwa tylko w partnerstwie z Rosją”. Razem Ukraińcy i Rosjanie będą „wielokrotnie silniejsi” i będą „odnosić większe sukcesy”, bo „są jednym narodem”. „Dziś te słowa mogą być odbierane przez niektórych z wrogością. Można je interpretować na wiele sposobów. Jednak wielu ludzi mnie usłyszy. I powiem jedno – Rosja nigdy nie była i nigdy nie będzie antyukraińska”. A jaka będzie Ukraina – to zależy od jej obywateli” – puentował.

Nasuwa się pytanie, na jakie ustępstwa jest gotowa ekipa Bidena w rozmowach z rządcami Rosji? Czy muszą one dotyczyć wyłącznie Ukrainy? Ale też, czy Putin jest gotowy zaryzykować i wzbudzić swoimi działaniami jeszcze większą antyrosyjskość samych mieszkańców Ukrainy, którzy – co jak pokazują sondaże – wciąż w przeważającej mierze opowiadają się za integracją z Zachodem a nie Wschodem.

Agnieszka Stelmach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij