Po tym jak w Syrii ponownie doszło do użycia broni chemicznej prezydent USA zdecydował się na stanowcze działania. Donald Trump atakując pozycje wojsk prezydenta Baszszara al-Asada zachował się zupełnie inaczej niż jego lewicowy poprzednik. Działanie nie zyskało jednak ogólnoświatowej akceptacji. Atak podzielił Zachód, ale także samych muzułmanów.
Po ataku na bazę Shayrat koło Homs do Białego Domu popłynęły z Rijadu słowa poparcia. Przedstawiciele Arabii Saudyjskiej oświadczyli, że w pełni popierają amerykańskie ataki na cele militarne w Syrii. Decyzję Trumpa określono mianem „odważnej”.
Wesprzyj nas już teraz!
Zupełnie innego zdania jest dyplomacja Iranu. Szef tamtejszego MSZ potępił działania USA w Syrii. Zdaniem Teheranu amerykańska postawa wzmacnia terrorystów w Syrii i komplikuje sytuację zarówno w tym kraju jak i w całym regionie.
Spośród wielkich graczy światowej polityki pełne poparcie dla ostrzelania syryjskiej bazy przez Amerykanów zadeklarowali Brytyjczycy – wynika z wydanego w piątek oświadczenia rządu Zjednoczonego Królestwa.
Z kolei Kreml, chociaż został poinformowany o planach Białego Domu jeszcze przed atakiem, ocenia sprawę z punktu widzenia relacji rosyjsko-amerykańskich. Rzecznik Władimira Putina oświadczył, że atak na syryjską bazę pod Homs wyrządził szkody stosunkom między Moskwą a Waszyngtonem. Prezydent Rosji uważa, że Amerykanie dopuścili się „agresji wobec suwerennego państwa”, co stanowi „naruszenie norm prawa międzynarodowego” – wynika ze słów Dmitrija Pieskowa.
Źródło: rp.pl
MWł