Grzegorz Schetyna przekonuje, że nie chce w Polsce „Majdanu”. Innego zdania niż lider PO jest Tomasz Lis. Złe emocje w retoryce mają jednak realne konsekwencje w przestrzeni publicznej.
Media sprzyjające rządowi informują o „brutalnym” ataku posła PO Tomasza Lenzy na parlamentarzystę Prawa i Sprawiedliwości – ofiarą agresji miał paść poseł PiS Józef Leśniak. Było to pokłosie szeroko opisywanego przez opozycję i lewicowe media „agresywnego” zachowania posła Dominika Tarczyńskiego (PiS) wobec poseł Kingi Gajewskiej (PO). Członek partii rządzącej odebrał telefon opozycyjnej posłance, która rejestrowała sejmową awanturę.
Wesprzyj nas już teraz!
Marginalny, chociaż gorszący incydent, nie był niestety jedynym. Wrogowie rządu zaatakowali posła bowiem PiS Grzegorza Janika. Parlamentarzystę przed fanatykami tzw. totalnej opozycji ochroniła policja. Środki masowego przekazu sympatyzujące z rządem twierdzą, że scenariusz agresji był podobny do grudniowego ataku na poseł Krystynę Pawłowicz.
Nietrudno wskazać osoby zainteresowane eskalacją napięcia. Na swoim Twitterze o konieczności zainicjowania „polskiego Majdanu” pisze redaktor naczelny „Newsweeka” Tomasz Lis. Pod nazwą „Majdanu” ukrywa się mająca miejsce na przełomie roku 2013 i 2014 na Ukrainie zbrojna walka uliczna między politykami i służbami, a innymi politykami i społeczeństwem.
Lisowi odpisał poseł klubu Kikiz’15 Adam Andruszkiewicz, przypominając, że podczas ukraińskiego „Majdanu” zginęło wielu ludzi. „Czas się leczyć” – stwierdził do redaktora naczelnego lewicowego tygodnika parlamentarzysta z Podlasia.
Z kolei Grzegorz Schetyna przekonuje, że to nie on, a Jarosław Kaczyński chce w Polsce krwawej walki ulicznej znanej z Ukrainy. – Kaczyński i większość PiS robią wszystko, żeby doprowadzić do takiej sytuacji – stwierdził lider PO.
Czy jednak uczestnictwo posłów opozycji w przedłużających się antyrządowych manifestacjach, na których poziom agresji nie obniża się, a stale rośnie, sprzyja studzeniu nastrojów?
Na pewno unikaniu wojny domowej nie sprzyja rozpowszechnianie w sieci instrukcji objaśniających jak eskalować konflikt wewnętrzny. A właśnie tego typu treści pojawiły się w internecie pod koniec roku 2016, w czasie gdy opozycja blokował Sejm RP.
Za „MAŁĄ INSTRUKCJĄ co musi się stać, żeby powstał Majdan” stoi Michał Broniatowski, bohater książki „Resortowe Dzieci”, powiązany z ITI były członek rady nadzorczej TVN oraz Onetu. W roku 2013 współtworzył on na Ukrainie stację Espreso TV, mocno zaangażowaną w rewolucję i „Majdan”. Jako naoczny świadek opisał krok po kroku warunki konieczne do zrewoltowania tłumów. Przeanalizowana przez niego (i odrzucona) lokalizacja „Majdanu” na placu Defilad w Warszawie wskazuje, że tekst skierowany jest do odbiorcy polskiego, a autor rozważa podobny do ukraińskiego scenariusz w naszym kraju.
Źródło: pikio.pl / niezalezna.pl / dorzeczy.pl / wpolityce.pl / wmeritum.pl / telewizjarepublika.pl
MWł