Jeżeli nawet święto Zmartwychwstania Pańskiego jest dla nieprzyjaciół Chrystusa i Kościoła okazją do wierzgania przeciwko wszystkiemu, co najświętsze, to medium Adama Michnika po raz kolejny staje na wysokości zadania.
Bydgoski oddział „Gazety Wyborczej” zdecydował się w osobliwy sposób włączyć w tegoroczne „świętowanie” Wielkanocy. Z tej okazji ukazał się wywiad z niejakim Ireneuszem Ziemińskim, noszącym tytuł profesora, który postanowił przypomnieć wiernym czytelnikom lewicowego medium racjonalistyczne mity na temat chrześcijaństwa.
– Uważam, że chrześcijaństwo jest jedną z najbardziej amoralnych religii, również w sferze dogmatycznej. Sam założycielski mit chrześcijaństwa – ofiara niewinnego Jezusa za grzech ludzki – obnaża w sposób niesłychany ludzką pychę. Nie wyobrażam sobie, że można być grzesznikiem i żądać od Boga odkupieńczej ofiary lub godzić się na ofiarę niewinnego Boga na krzyżu, który cierpi i umiera tylko po to, żeby mnie od kary i winy uwolnić. To jest zaprzeczenie wszelkich moralnych zasad, urąga jakiejkolwiek zasadzie sprawiedliwości – powiedział uczony.
Wesprzyj nas już teraz!
Pracownik Instytutu Filozofii i Kognitywistyki Uniwersytetu Szczecińskiego dał brawurowy wyraz swojego niezrozumienia ofiary Chrystusa, co jednocześnie nie powstrzymało go od stwierdzenia, że to chrześcijaństwo postrzeganie Jego postaci. – Chrześcijaństwo nie jest religią zbawczą, taką, którą człowiek mógłby z etycznego punktu widzenia zaakceptować. Konieczna jest zatem pewna forma demitologizacji chrześcijaństwa, a także samej postaci Jezusa. Jezus wprawdzie umarł, ale nie zmartwychwstał, nie był Bogiem ale człowiekiem, który zrewolucjonizował sposób myślenia o człowieku i Bogu. Jezus opowiada się po stronie słabych, wykluczonych i prześladowanych, zwłaszcza przez instytucje religijne. Kościół katolicki jednak tę ideę Jezusa zastąpił figurą Chrystusa Eucharystycznego, który zbawia świat nie przez miłość, lecz przez sakramenty – przekonywał.
Podobną ignorancją i pokrętną logiką ateistyczny pracownik naukowy wykazał się przy wywodzie na temat „bezsensowności” życia wiecznego. – Z prostego powodu: jeśli życie miałoby być wieczne, musiałoby być również wiecznym cierpieniem. Gdyby bowiem po śmierci miała nas czekać jakaś forma nieba, zbawienia, obcowania z Bogiem czy świętymi, to musielibyśmy pamiętać nasze doświadczenia z życia na ziemi. A tu tak wielu ludzi spotyka zło, cierpienie, okropności, których wspomnienie musiałoby być nie do zniesienia. Dlatego uważam, że życie wieczne wcale nie byłoby czymś dobrym, lecz nieustannym przeżywaniem naszych dramatycznych cierpień z przeszłości. Gdy pomyślimy, co może czuć matka, która traci dziecko, albo ktoś, komu zamordowano rodzinę, jaką traumę nosi w sobie osoba zgwałcona, skrzywdzone dziecko, to trudno uwierzyć w odkupienie ich cierpień. Gdyby zatem ich doświadczenia miały być pamiętane w jakimś niebie lub raju, to ich los byłby w istocie piekłem – mówił.
Źródło: dorzeczy.pl
FO