W poniedziałek rozpoczyna się w Lubiatowie, w województwie pomorskim, obóz antyatomowy. Okolice tej miejscowości w powiecie wejherowskim to jedna z trzech potencjalnych lokalizacji pierwszej polskiej elektrowni jądrowej.
Chęć udziału w obozie zgłosiło już ponad 200 osób z Polski, Białorusi, Bułgarii, Niemiec, Rosji, Rumunii i Ukrainy, organizatorzy zlotu są jednak przygotowani na przyjęcie liczby uczestników nawet o 100 większej, tym bardziej, iż jak powiedziała rzeczniczka imprezy, Katarzyna Guzek, niewykluczone, że niektórzy przyjadą bez wcześniejszej rejestracji.
Wesprzyj nas już teraz!
Obozowicze będą nocować w namiotach na polu udostępnionym przez miejscowego rolnika. Trzy, rzecz jasna wegetariańskie posiłki dziennie zapewnią aktywiści z ruchu „Food not bombs”.
Przeciwnicy energii jądrowej wierzą, że swoimi działaniami powstrzymają budowę w Polsce elektrowni atomowej. Twierdzą, że byłaby to inwestycja nierentowna, i że sam rynek przesądzi, iż reaktory atomowe w Lubiatowie, ani żadnym innym miejscu w naszym kraju nie powstaną.
Na program imprezy składać się będą wykłady poświęcone zagrożeniom związanym z budową elektrowni atomowych i alternatywnym źródłom energii. Zaplanowano również warsztaty rozwijające umiejętności przydatne w kampaniach społecznych, a także debaty z udziałem ekspertów, przedstawicieli lokalnych społeczności oraz nadmorskich komitetów antyatomowych i grup sprzeciwiających się budowie elektrowni jądrowej.
Obóz zakończy manifestacja antyatomowa w Gdańsku 29 lipca.
W tym samym czasie prezydent Czech Vaclav Klaus podczas wizyty w siłowni jądrowej w Temelinie, jaką odbył w ubiegły piątek, uznał projekt jej rozbudowy, będący największym kontraktem w historii Czech, za racjonalny i zgodny z oczekiwaniami obywateli. Podczas wizyty w siłowni prezydent powiedział, że „energia jądrowa jest i będzie najtańszym źródłem energii”. Pytał również, dlaczego mielibyśmy obawiać się energii jądrowej, skoro jest to energia czysta i bezpieczna.
Cóż, każdy zdecyduje, komu uwierzyć.
Piotr Toboła