14 października br. Australijczycy wypowiedzą się w referendum, czy zmienić konstytucję i powołać nową instytucję do życia w postaci panelu doradczego złożonego z ludności tubylczej. Panel udzielałby porad parlamentarzystom i rządowi oraz podejmował decyzje w sprawach dotyczących ludności tubylczej. Z obecnych sondaży wynika, że za zmianą opowiada się 38 proc. społeczeństwa, a przeciwnych jest 53 proc.
Australijskie władze są pod ostrzałem w związku z niekorzystnymi wynikami sondażów przed referendum. Władze mają zintensyfikować kampanię przed głosowaniem.
Do zmiany konstytucji w referendum wymagana jest większość głosów w kraju oraz większość głosów w co najmniej czterech z sześciu stanów. Od czasu uzyskania przez Australię niepodległości w 1901 r., zatwierdzono jedynie 8 z 44 propozycji zmian konstytucyjnych.
Wesprzyj nas już teraz!
Premier Anthony Albanese podniósł kwestię stworzenia nowego panelu w 2022 r. Obecnie przywódca opozycji Peter Dutton zapowiedział, że w razie niepowodzenia referendum zorganizuje drugie powszechne głosowanie w sprawie uznania rdzennej ludności, ale nie jako organu zapisanego w konstytucji.
W referendum Australijczycy będą pytani o to, czy popierają zmianę konstytucji w celu powołania komisji ds. ludności tubylczej, która miałaby doradzać parlamentowi federalnemu.
Warto zauważyć, że w tym roku przypada 50. rocznica udanego referendum z 1967 r., w którym przeważająca większość Australijczyków opowiedziała się za zmianą niektórych artykułów australijskiej ustawy zasadniczej dotyczących ludności aborygeńskiej. Dzięki temu, włączono ludność aborygeńską do spisu ludności i zmieniono „władzę rasową”, umożliwiając parlamentowi federalnemu stanowienie „specjalnych praw” dotyczących ludności aborygeńskiej.
Kilkanaście lat temu w kraju podjęto szereg działań w celu konstytucyjnego uznania ludności tubylczej. W 2012 r. ukazał się raport końcowy Panelu Ekspertów ds. Uznania Konstytucyjnego Rdzennych Australijczyków oraz raport końcowy australijskiej parlamentarnej Wspólnej Komisji Specjalnej ds. Uznania Konstytucyjnego Ludności Aborygenów i Ludów Wysp Cieśniny Torresa z 2015 r., które sugerowały, że jest silne krajowe poparcie dla uznania konstytucyjnego ludności tubylczej.
Panel, który miałby być powołamy do życia po udanym referendum w październiku, nazywany „Głosem dla parlamentu”, gwarantowałby również utworzenie grupy doradczej przy rządzie, składającej się z przywódców Aborygenów i mieszkańców wysp w Cieśninie Torresa.
Uznanie konstytucyjne rdzennej ludności miałoby pomóc w zadośćuczynieniu i zniwelowaniu wykluczenia rdzennej ludności w Australii. Miałoby poprawić życie Aborygenów i mieszkańców wysp w Cieśninie Torresa.
Według oficjalnych danych rdzenni Australijczycy stanowią mniej niż 3 procent populacji kraju, ale jednocześnie ponad jedną czwartą populacji więziennej. Zwykle mają trafiać „za kratki” za drobne przestępstwa, w tym „przemoc domową”. Około jedna trzecia rdzennych Australijczyków żyje poniżej progu ubóstwa.
Zdaniem niektórych polityków, w kraju wprowadzono szereg nieudanych programów dotyczących spraw ludności tubylczej. W 2010 r. podjęto kroki, by to naprawić.
W 2017 r., po konsultacjach z wieloma członkami i przywódcami społeczności rdzennej, opublikowano Oświadczenie Uluru, w którym szczegółowo opisano proponowane zmiany konstytucyjne. Lewicowi posłowie domagają się powołania krajowej Komisji Prawdy i Sprawiedliwości, która rozliczyłaby się z przeszłością.
Co istotne, zmiany forsowane przez lewicę w australijskiej konstytucji, mogą doprowadzić w przyszłości do wprowadzenia kolejnych poprawek w celu upowszechnienia ekocentrycznego paradygmatu stanowienia prawa.
Na razie panel nie byłby władny podejmować decyzji odnośnie nieudzielania koncesji na wydobycie surowców mineralnych na wybranym terytorium – chociaż przywódca liberalnej opozycji Peter Dutton zasugerował, że tak będzie.
Cheryl Saunders, założycielka Centrum Porównawczych Studiów Konstytucyjnych na Wydziale Prawa Uniwersytetu w Melbourne, twierdzi, że jest to całkowicie błędne stwierdzenie. Jej zdaniem, panel miałby jedynie doradzać i nie miałby prawa weta.
– To nie jest kwestia specjalnego traktowania czy preferencyjnej władzy. Chodzi o konsultowanie się z Aborygenami i mieszkańcami wysp w Cieśninie Torresa w sprawie decyzji, które ich dotyczą. To zwykła uprzejmość, zwykła przyzwoitość – uspakaja premier Albanese.
Nie byłaby to „trzecia izba” – jak podnoszono obawy co do charakteru panelu – ale „organ posiadający perspektywę, władzę i platformę do mówienia rządowi i parlamentowi prawdy o tym, co się sprawdza, a co nie”.
Albanese jest zwolennikiem jak najszybszego rozstrzygnięcie proponowanej kwestii referendalnej.
Źródło: japantimes.co.jp, aph.gov.au, aljazeera.com, ibanet.org
AS