Dwa tygodnie temu w Austrii odbyły się wybory parlamentarne. Wyraźnie wygrała je prawicowa FPÖ, ale przegrani chcą zbudować szeroką koalicję, byle tylko nie dopuścić zwycięskiego ugrupowania do władzy. Toczące się rozmowy o stworzeniu rządu wskazują, że werdykt wyborców zostanie najprawdopodobniej zignorowany.
W Wyborach z 29 września 2024 roku wygrała FPÖ, otrzymując 28,85 proc. głosów. Partia odnotowała ogromny, ponad 12-punktowy wzrost względem roku 2019. Na drugim miejscu uplasowała się chadecka ÖVP z wynikiem 26,27 proc., a na trzecim socjaldemokratyczna SPÖ poparta przez 21,14 proc. głosujących. Do parlamentu weszły jeszcze dwa ugrupowania: lewicowo-liberalni Neos (9,14 proc.) oraz Zieloni (8,24 proc.).
Wybory okazały się być ogromną klęską zwłaszcza dla dwóch partii: chadecja straciła w nich ponad 11 punktów, a Zieloni prawie 6. Wyborcy pokazali w ten sposób, że mają dosyć obecnego rządu, który budowała koalicja obu ugrupowań. Nie wskazali jednak na chęć skrętu w lewo, bo partie lewicowe – SPÖ, Neos, Zieloni – utraciły w sumie prawie 5 punktów procentowych. Austriacy wyraźnie chcieli, by krajem rządziła mocna, prawicowo-chadecka koalicja FPÖ-ÖVP.
Wesprzyj nas już teraz!
Niestety, chadecja nie chce być w tej koalicji junior-partnerem i prowadzi rozmowy koalicyjne przede wszystkim z SPÖ oraz Neos. Jeżeli dojdą to skutku, to wbrew woli wyborców Austrią będzie rządzić centro-lewicowy rząd.
W poniedziałek mówił o tym z zażenowaniem szef FPÖ i kandydat tej partii na kanclerza, Herbert Kickl. Jak podał portal „Die Presse”, Kickl wskazał, że jego ugrupowanie jest chętne do zawiązania koalicji z ÖVP i oczekuje, że prezydent kraju Alexander Van der Bellen powierzy właśnie jemu misję stworzenia rządu. Van der Bellen wywodzi się jednak z Zielonych i nie jest tajemnicą, że nie darzy prawicowej FPÖ sympatią. Kickl przyznał, że jest zdziwiony faktem, iż jak dotąd prezydent nie zwrócił się jeszcze do niego ze wskazaną misją.
Szef FPÖ dodał, że w samej chadecji jest wielu polityków, którzy byliby gotowi do koalicji z FPÖ i stworzenia stabilnego, prawicowego rządu. Choć Kickl o tym nie wspomniał, jest tajemnicą poliszynela, że największym przeciwnikiem takiej koalicji jest sam szef ÖVP, Karl Nehammer. Nehammer jest obecnie kanclerzem i chciałby zachować stanowisko, co po wejściu w koalicję z FPÖ byłoby niemożliwe. Prawdopodobnie będzie przeć do utworzenia koalicji z socjaldemokracją i lewicą, chyba, że na to nie pozwoli zdecydowany opór w większości partii.
Rozmowy koalicyjne będą jeszcze trwały, jakkolwiek dziś wszystko wskazuje na odsunięcie FPÖ od władzy. Można się spodziewać, że to tylko pogłębi współczesne problemy Austrii – i może dać FPÖ w kolejnych wyborach tak dużą przewagę, że partia będzie w stanie rządzić nawet samodzielnie. Do tego czasu jednak jeszcze pięć długich lat.
Źródło: PCh24.pl
Pach