Minęło 100 dni nowego rządu w Austrii – ku niezadowoleniu obywateli. Koalicja zawarta przez chadeków z formacjami lewicowymi nie znajduje wśród mieszkańców Austrii zbyt szerokiego poparcia.
Po ponad trzech miesiącach rządów najwięcej osób deklaruje, że w wyborach zagłosowałoby na opozycyjną, prawicową FPÖ.
Kanclerzem Austrii jest Christian Stocker, przedstawiciel chadecji. Prawie nikt nie uważa tego za dobre rozwiązanie. Jak wynika z najnowszego sondażu, gdyby Austriacy mogli głosować na kanclerza w wyborach bezpośrednich, Stockera poparłoby zaledwie 15 proc. obywateli.
Wesprzyj nas już teraz!
Jeszcze gorszy jest wynik szefostwa dwóch pozostałych partii tworzących rząd. Wicekanclerz z socjaldemokratycznej SPÖ Andreas Babler ma tylko 13 proc. poparcia, a Beate Meinl-Reisinger z liberalnej partii Neos – 12 proc.
Na ich tle znakomicie prezentuje się przywódca FPÖ, Herbert Kickl, faworyt 24 proc. obywateli.
Na początku tego roku Kickl otrzymał zresztą od prezydenta Austrii Alexandra van der Bellena misję utworzenia rządu. Próbował zbudować większość z chadekami, ale nie doszło do porozumienia. Chadecy woleli być numerem jeden w rządzie z lewicą, niż numerem dwa w prawicowym rządzie Kickla.
W sumie jedynie 26 proc. Austriaków patrzy w kontekście aktualnego rządu z optymizmem w przyszłość, podczas gdy pesymistycznie nastawionych jest 46 proc. badanych.
Gdyby wybory parlamentarne odbywały się właśnie w tych dniach, prawicowa FPÖ mogłaby liczyć na 34 proc. głosów, czyli prawie 6 pkt. procentowych więcej, niż otrzymała w faktycznych wyborach we wrześniu 2024 roku. Spadki notują za to zarówno ÖVP jak SPÖ.
Takie wyniki nie mogą dziwić, bo Austriacy od dłuższego czasu oczekują prawicowych rządów, które uwzględniłyby FPÖ. Zamiast tego otrzymali chadecko-liberalny konglomerat, niezdolny do przeprowadzenia rzeczywistych reform w kraju.
Źródła: jungefreiheit.de, PCh24.pl
Pach