Budapeszt otwarcie przygotowuje się do oderwania kawałka Ukrainy zamieszkałego przez mniejszość węgierską – ujawnił Paweł Gricenko, dyrektor Instytutu Języka Ukraińskiego Narodowej Akademii Nauk Ukrainy z Kijowa, w wywiadzie dla kanału telewizyjnego „ZIK”. Temat działań na szkodę Republiki Ukrainy obiegł media tego kraju w weekend, wywołując komentarze i przypomnienia zarzutów jakie stawiano w ostatnich latach Węgrom.
Odrębność Zakarpacia
Wesprzyj nas już teraz!
W wypowiedzi dla TV „ZIK” Paweł Gricenko zarzucił politykom znad Dunaju wspieranie mniejszości narodowej węgierskiej na Ukrainie. Dotyczy to w szczególności Rusi Zakarpackiej, gdzie Węgrzy mieszkają w dużych skupiskach, w niektórych rejonach będąc nawet większością. Gricenko ma za złe Budapesztowi, że ten zabiega w parlamencie ukraińskim o nadanie językowi węgierskiemu statusu języka regionalnego w obwodzie zakarpackim z siedzibą w Użgorodzie. Region ten jest mocno odrębny historycznie i kulturowo od Ukrainy. Sama stolica zakarpackiego obwodu jest także miastem ogniskującym wpływy różnych kultur a używanie języka rosyjskiego nie budzi tyle emocji co w innych miastach zachodniej Ukrainy. Dla Ukrainy Zakarpacie jest problemem również ze względu na poczucie dużej odrębności narodowej Rusinów. Jeszcze w spisie narodowym z 2001 roku na 1,2 mln mieszkańców Zakarpacia ponad 80 proc. podało się jako Rusini, 12 proc. jako Węgrzy. Na kolejnych miejscach byli Rosjanie, Rumuni, Słowacy i Niemcy. Próby włączenia Rusinów do narodu ukraińskiego nie odnoszą sukcesów, jakich oczekiwałby Kijów. Z tego też wynika duża czułość polityków ukraińskich na kwestie narodowe na Rusi Zakarpackiej i na próby oddziaływania na ruchy separatystyczne wewnątrz Ukrainy.
Strach przed „Wielkimi Węgrami”
Komentując działania Węgrów, dyrektor Instytutu Języka Ukraińskiego Narodowej Akademii Nauk Ukrainy przypomniał wypowiedzi o dążeniu do przywrócenia do życia „Wielkich Węgier”, co byłoby tożsame z „oderwaniem kawałka Ukrainy” i przyłączenia Zakarpacia do Węgier. W ostatnich kilku wiekach tereny Rusi Zakarpackiej należały do węgierskiej części monarchii Austro – Węgier, do Czechosłowacji w okresie międzywojennym i do ZSRS po II wojnie światowej. Ogłoszenie niepodległości Ukrainy w 1991 roku oznaczało pozostanie Zakarpacia w granicach podległych Kijowowi. Z dobrze zorganizowaną i mającą poparcie w Budapeszcie mniejszością węgierską Ukraińcy liczą się bardziej niż z innymi mniejszościami, co przypomniano na portalu „Politnavigator.net”, wskazujące, że np. nie ma uniwersytetu bułgarskiego a jest węgierski, zaś mniejszość rumuńska bardziej zintegrowała się na Bukowinie i w Besarabii niż „oporni” Węgrzy na Rusi Zakarpackiej.
„Nie” dla autonomii
W Kijowie dzisiaj budzą obawy nawet same pogłoski o dążeniu Węgrów mieszkających w obwodzie zakarpackim do uzyskania autonomii. Dla polityków ukraińskich jest to tożsame z pierwszym krokiem do oderwania zachodniego kawałka państwa i przyłączenia go do Węgier. Często na zachodniej Ukrainie pojawiają się sensacyjne doniesienia o działalności reprezentowanej w parlamencie węgierskim narodowej partii „Jobbik” na obszarze Zakarpacia.
Problem autonomii dla Węgrów nie jest niczym nowym i odgrzewany jest co kilka miesięcy. Pokazuje to dużą nieufność na liniach Zakarpacie – Kijów, Kijów – Budapeszt. W marcu tego roku o interesach Węgrów mieszkających poza granicami państwa, w szczególności na Rusi Zakarpackiej, mówił wicepremier węgierski, wskazując na autonomię jako na jedną metod zabezpieczenia potrzeb rodaków mieszkających na Ukrainie.
Jednak dla Kijowa każda sugestia dotycząca obywateli ukraińskich z grupy mniejszości narodowych jest tematem bardzo czułym, pokazującym brak dobrej recepty na rozwiązanie generalne spraw związanych z funkcjonowaniem 25 proc. społeczeństwa, nie deklarującego narodowości ukraińskiej. Władze w Kijowie obawiają się też każdego wyłomu w unitarnym charakterze państwa, który mógłby być wykorzystany do powoływania kolejnych autonomii a w efekcie do federalizacji państwa. Państwo federalne byłoby jeszcze mniej sterowne z Kijowa niż obecne państwo mocno scentralizowane w zarządzaniu. Ale na to wielu polityków, niekoniecznie wyłącznie z przyczyn ideologicznych, nie będzie się chciało zgodzić.
Źródła: „Politnavigator.net”, „EurAsiaDaily”, „Mukachevo.net”
Jan Bereza