4 kwietnia 2014

Autonomiczna narracja żydowska w Warszawie

Muzeum Historii Żydów Polskich – jeszcze przed otwarciem – wzbudza wielkie emocje. Myliłby się jednak ten, kto pomyślałby, że główna oś sporu przebiega pomiędzy jakimiś „polskimi antysemitami” a środowiskami żydowskimi. Do poważnego pęknięcia doszło bowiem wśród samych Żydów. Część z nich stanowczo nie zgadza się na powstanie przed muzeum… Pomnika Sprawiedliwych Polaków.  


Kilkanaście miesięcy temu powstał pomysł zbudowania przed muzeum pomnika upamiętniającego kilka tysięcy Polaków, którym Instytut Yad Vashem przyznał tytuł Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Inicjatorami budowy pomnika jest grupa warszawskich Żydów. Chcieliby oni upamiętnić wszystkich tych, którzy z narażeniem życia ukrywali Żydów w swych mieszkaniach, dostarczali im żywność czy organizowali ich bezpieczną ucieczkę poza Warszawę. Muzeum Historii Żydów Polskich stoi w miejscu dawnego getta, wokół niego istnieją liczne pomniki i – jak argumentują pomysłodawcy upamiętnienia Sprawiedliwych – z tego właśnie powodu chciano przypomnieć o ważnym aspekcie relacji polsko-żydowskich.

Wesprzyj nas już teraz!

Pomysł nie spodobał się innej części środowiska żydowskiego. List otwarty przeciwko budowie Pomnika Sprawiedliwych wystosowały trzy panie – była przewodnicząca Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie Helena Datner-Śpiewak, badaczka literatury z Żydowskiego Instytutu Historycznego Bożena Keff oraz znana z doszukiwania się rzekomego homoseksualizmu u bohaterów „Kamieni na szaniec” Elżbieta Janicka.

Warto zwrócić uwagę na argumentację, jaka pada w tym liście. Autorki listu otwartego zamieszczonego na stronach – a jakże! – Krytyki Politycznej, zwracają uwagę, że pomysł budowy pomnika Sprawiedliwych dotyka je „tym bardziej boleśnie że wyszedł ze strony środowiska żydowskiego”. Kobiety podkreśliły, że chodzi im o lokalizację i wymowę ewentualnego monumentu. „Postawienie pomnika Sprawiedliwych obok MHŻP to egzorcyzmowanie tej przestrzeni. Dokładniej – przeganianie z niej duchów żydowskich narracji, niewygodnych dla samopoczucia większości, po to, by w centrum umieścić narrację dominującą, zgodną z polityką historyczną i wyobrażeniami większości. Ustawienie pomnika w sąsiedztwie MHŻP pomniejsza też znaczenie Muzeum, ustawiając je z góry w relacji wobec przesłania pomnika Sprawiedliwych” – narzekają Datner-Śpiewak, Keff i Janicka.

Ich zdaniem upamiętnienie Polaków ratujących Żydów w czasie wojny „odbiera głos tysiącom istniejących żydowskich świadectw i liczniejszym jeszcze tym, które nie zostały zapisane, ponieważ ich bohaterowie nie przeżyli, i które nie są opowieścią o Sprawiedliwych, lecz o szantażach, donosach, wykorzystaniu, wyrzuceniu, wytropieniu, ograbieniu i śmierci”.

Autorki podkreślają, że wolą by „Muzeum zostało uszanowane jako miejsce autonomicznej, niezależnej żydowskiej narracji”. Dodają również, że „dla zainteresowanych prawda o Sprawiedliwych jest znana, dla większości jednak nadal pozostaje mglista. Nadal nie dość powtarzać, iż NIE działali oni w imieniu narodu polskiego”. Datner-Śpiewak, Keff i Janicka argumentują, że sprawiedliwych „była garstka, a największym, śmiertelnym zagrożeniem dla nich byli inni Polacy; sąsiedzi, znajomi, niejednokrotnie członkowie własnej rodziny, a także członkowie narodowo zorientowanych sił podziemia lub ci z każdej innej formacji, którzy przy różnych poglądach politycznych mieli silne antysemickie przekonania”.

W ten oto sposób fanatycznie lewicowe środowiska żydowskie formułują sprzeciw wobec propolskiej inicjatywy innych środowisk żydowskich. Przypomnijmy, że nadal mowa o pomniku w centrum Warszawy, stolicy Polski!

Opublikowanie listu wywołało niemałe poruszenie w środowiskach żydowskich i w intelektualnych elitach Warszawy. Zaprzyjaźnieni z autorkami protestu redakcje postanowiły jednak nadać sprawie większą rangę. Radio TOK FM (rozdające swe nagrody w budynku Muzeum Historii Żydów Polskich właśnie) do swej flagowej, popołudniowej audycji zaprosiło jedną z sygnatariuszek listu oraz inicjatora budowy pomnika Sprawiedliwych. Rozmowa pomiędzy Bożeną Keff a Konstantym Gebertem była bardzo emocjonalna.

Keff – znana z protestów przeciwko różnym pomnikom, m.in. przeciwko upamiętnieniu Romana Dmowskiego – powtórzyła argumentację z listu. Konstanty Gebert był jej słowami wyraźnie zdumiony. Debata o warszawskim pomniku Polaków ratujących Żydów przypominała najbardziej prymitywne dyskusje polityków w obliczonych na emocje głupawych audycjach. Dochodziło do ostrych spięć, wchodzenia sobie w słowa, przerywania i różnego rodzaju impertynencji. Zdawało się, że kłócą się przedstawiciele dwóch różnych światów, a przecież gośćmi programu byli przedstawiciele lewicowych środowisk żydowskich Warszawy.

W trakcie rozmowy Bożena Keff stwierdziła, że pomnik Sprawiedliwych Polaków byłby… niereprezentatywny! Powtórzyła treść swego listu z którego wynika, iż nawet gdyby wszyscy Polacy ratowali wszystkich Żydów w czasie okupacji, to i tak zaproponowana lokalizacja pomnika byłaby „najgorsza z możliwych jako wtargnięcie zewnętrznej narracji w przestrzeń autonomicznej narracji żydowskiej, jako rodzaj zawłaszczenia i manipulacji”. Gebert celnie zauważył, że trudno wziąć mu pod uwagę taki argument, skoro „on sam też stanowi narrację żydowską, ponieważ chce postawić przed Muzeum żydowski pomnik upamiętniający Polaków. To przecież część żydowskiej narracji!”. Keff nie przyjęła tego do wiadomości.

Prowadząca audycję nie ukrywała, że bliżej jej do argumentów Keff. Agata Kowalska zatrwożyła się pytając, czy pomnik nie będzie przykrywką dla tych, którzy nie chcą widzieć, że „większość Polaków w czasie wojny Żydom nie pomagała”. Ubolewała, że w krakowskim muzeum historycznym ulokowanym w byłej fabryce Schindlera upamiętnia się wyłącznie Polaków ratujących Żydów, „a o tej drugiej stronie, o tym co Polacy Żydom robili w czasie wojny i po wojnie, nie ma ani słowa”. Obawiała się, że chce się stawiać pomniki Sprawiedliwym a przecież „nie wiadomo, czy w muzeum zostanie pokazana prawda historyczna o stosunkach polsko-żydowskich”. Bożena Keff przyklasnęła takim stwierdzeniom. Padło oczywiście słowo – wytrych, Jedwabne.  

Konstanty Gebert, dziennikarz przez wiele lat związany z „Gazetą Wyborczą” próbował zbijać absurdalne argumenty o niereprezentatywności pomnika. Wyjaśniał, że w takim razie nie powinno się stawiać pomników powstańcom z getta, skoro było ich tylko kilka procent w całej żydowskiej społeczności i z pewnością stanowili grupę mniejszą niż żydowscy policjanci w getcie. W audycji radia nadawanego ze stolicy Polski zabrakło już jednak głosu polemiki z wizją historii lansowaną przez wspomniany dziennik i Jana Tomasza Grossa. Przekaz był jasny – Polacy Żydów generalnie mordowali i na nich donosili, ale skoro niektórzy ratowali to teraz spór toczy się tylko o to, czy o tym w ogóle pamiętać.

Warto śledzić, jak skończy się debata na temat pomnika Sprawiedliwych przed Muzeum Historii Żydów Polskich. Do tej pory wiemy jedynie, że nie działające jeszcze muzeum w ubiegłym roku zostało przedstawione w relacji Associated Press, jako miejsce mające skupiać się na pokazywaniu Polakom, ile krzywd wyrządzili oni Żydom. Najciekawsze jest jednak to, czy spór o to czy i gdzie w Warszawie stanie pomnik poświęcony pamięci Polaków ratujących Żydów, rzeczywiście zostanie rozstrzygnięty w ramach „autonomicznej narracji Żydowskiej”. Wydaje się, że głosu innych środowisk w tej debacie w ogóle się nie przewiduje.

Krystian Kratiuk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(8)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie