15 lipca 2021

Awantura o Polexit, którego nie będzie

(fot. Krystian MajArchiwum: Forum)

Według orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego tymczasowe środki nałożone przez Trybunał Sprawiedliwości UE na zreformowany przez PiS system sądownictwa sprzeciwiały się polskiej Konstytucji. Trybunał uznał, że unijna instytucja działała ultra vires, a więc bez podstawy prawnej. To część szerszego sporu między krajowymi a unijnymi instytucjami sędziowskimi.

Warto przypomnieć, że Komisja Europejska już w październiku 2019 roku zainicjowała postępowanie przeciwko ustanowionemu przez PiS systemowi odpowiedzialności zawodowej sędziów (Izba Dyscyplinarna). „Nowy system odpowiedzialności dyscyplinarnej nie gwarantuje niezależności i bezstronności Izby Dyscyplinarnej obsadzonej wyłącznie sędziami wyłonionymi przez Krajową Radę Sądownictwa, której 15 członków będących sędziami zostało wybranych przez Sejm” – stwierdziła Komisja. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej 8 marca 2020 roku uwzględnił wniosek KE o zastosowanie tak zwanych środków tymczasowych wobec Polski. Zgodnie z nim „Polska zostaje zobowiązana do natychmiastowego zawieszenia stosowania przepisów krajowych dotyczących właściwości Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego w sprawach dyscyplinarnych sędziów. Podnoszone przez Komisję Europejską zarzuty dotyczące stanu faktycznego i prawnego uzasadniają zarządzenie środków tymczasowych” – podaje portal Prawo.pl. Jednak zdaniem portalu postanowienie to wykonano jedynie częściowo – Izba Dyscyplinarna nie podejmowała spraw dyscyplinarnych, jednak nie wydawała uchwał o zawieszeniu immunitetu.

Swym orzeczeniem z 15 lipca TSUE potwierdził poniekąd swe wcześniejsze stanowisko. Zwrócił uwagę na możliwość nadmiernego wpływu władzy ustawodawczej na kształt Izby Dyscyplinarnej. TSUE skrytykował między innymi możliwość uznania orzeczeń sądowych za przewinienie dyscyplinarne, brak rozsądnego terminu spraw dyscyplinarnych i brak prawa do obrony sędziów. Zwrócono uwagę, że stanowi to naruszenie ich niezawisłości.

Wesprzyj nas już teraz!

Środowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego wyprzedził w pewnym sensie to orzeczenie, odrzucając zasadność stosowania tymczasowych środków ingerujących w polskich system sądownictwa. Choć ta obrona suwerenności może budzić uznanie, warto zauważyć, że wyrok ten wzbudził kontrowersje nie tylko wśród przedstawicieli opozycji, lecz również niezależnych analityków sceny politycznej.

Wyrok z 14 lipca dotyczy szalenie istotnej sprawy – zgodności bądź sprzeczności zapisów kluczowych unijnych traktatów z konstytucyjnymi zasadami demokratycznego państwa prawnego, legalizmu, prymatu ustawy zasadniczej w kontekście kompetencji przekazywanych przez państwo członkowskie organom Unii Europejskiej – mówi w rozmowie z portalem PCH24 dr Paweł Momro politolog, specjalizujący się w systemach politycznych, ustrojoznawstwie i marketingu politycznym.

W warunkach stabilnego systemu konstytucyjnego państwa, przy właściwym przeprowadzeniu postępowania i wydaniu orzeczenia z przekonującym, mocnym merytorycznie uzasadnieniem, nie byłoby zapewne pola do dyskusji – wyrok taki musiałby być respektowany, zarówno w Warszawie, jak i Strasburgu. Niemniej jednak, rozstrzygnięcie to zapadło w warunkach narastającego chaosu prawnego i politycznego. Po pierwsze, w składzie orzekającym znajdowały się osoby, których polityczna aktywność w tej konkretnej sprawie stawia pod znakiem zapytania utrzymanie zasady bezstronności Trybunału przy wydawaniu orzeczenia – dodaje naukowiec.

Dr Momro zwraca też uwagę na brak pytania prejudycjalnego dotyczącego wykładni zaskarżonych przepisów, jak również wątpliwości dotyczące statusu prawnego Izby Dyscyplinarnej, jak również polityzację sądownictwa.

To recypowanie partyjnej walki na grunt sądownictwa konstytucyjnego i wymiaru sprawiedliwości degeneruje instytucje od wewnątrz i podważa ich autorytet. Stąd właśnie tak wielkie emocje i kontrowersje, jakie wzbudza wyrok TK z 14 lipca – zauważa dr Momro.

Wyższość Konstytucji

Nieco odrębna sprawa to odpowiedź Trybunału Konstytucyjnego na ogólne zapytanie Mateusza Morawieckiego o wyższość Konstytucji UE nad prawem unijnym. Trybunał odroczył orzeczenie w tej sprawie do 3 sierpnia, jednak wydaje się, że zgodnie z oczekiwaniem premiera potwierdzi wyższość Konstytucji.

Sprawa ta ma jednak raczej symboliczny charakter. Oczywistością jest następująca hierarchia aktów prawa powszechnie obowiązującego:

– Konstytucja

– ratyfikowane umowy międzynarodowe

– ustawy

– rozporządzenia z mocą ustawy (tylko w stanie wojennym)

– rozporządzenia

– akty prawa miejscowego (np. obowiązujące na terenie gminy).

Mimo to spodziewane potwierdzenie wyższości polskiej Konstytucji nad prawem UE jest istotne. O ile bowiem akurat reforma sądownictwa może budzić wątpliwości, o tyle istnieje ryzyko, że instytucje unijne wykorzystają swe wpływy do narzucenia Polsce również agendy LGBT. Tymczasem podejmowane przez polskie instytucje publiczne kroki chroniące rodzinę wydają się w pełni zgodne z Konstytucją RP, a jednocześnie znajdują się na unijnym celowniku. Chodzi o podjęte przez Komisję Europejską przeciwko tak zwanym „strefom wolnym od LGBT”. Sprawa może wkrótce trafić do Trybunału Sprawiedliwości UE, a ten – co bardzo prawdopodobne – wyda wyrok Polsce nieprzychylny. Dlatego też spodziewane potwierdzenie wyższości Konstytucji nad prawem UE będzie istotne.

Tym bardziej, że jak zauważył na Twitterze szef Ordo Iuris, mecenas Jacek Kwaśniewskie „Komisja E. ogłasza wszczęcie postępowań z art 2 TUE wobec Polski i Węgier za naruszenia „praw LGBTIQ” Jednak wobec Polski pada jedynie zapowiedź zbadania, czy deklaracje samorządów prowadzą do dyskryminacji. Z komunikatu Komisji wynika, że wobec Polski brak jest jakichkolwiek potwierdzonych zarzutów. To jest zapewne wynikiem dotychczasowych wyjaśnień samorządów i rządu. W tej sytuacji komunikowanie wszczęcia procedury to po prostu nacisk polityczny w bardzo konkretnym momencie”. Jak zresztą twierdzi Rafał Ziemkiewicz, organy unijne często same łamią…unijne prawo.

Polexit? A może gerexit?

Z pewnością absurdalne jest natomiast uznawanie w potwierdzeniu oczywistej wyższości Konstytucji nad traktatami unijnymi dążenia do polexitu. Takie twierdzenie pojawiło się choćby w niemieckiej prasie.

„Jego krytycy (Trybunału, red.) dostrzegają w możliwym zatwierdzeniu wyższości polskiego prawa nad prawem unijnym krok w kierunku polexitu; to jest taki rozwój sytuacji, który ostatecznie może oznaczać wystąpienie Polski z UE albo z jej systemu prawnego” – napisali na łamach  Frankfurter Algemeine Zeintung Gerhard Gnauck i Thomas Gutschker.

Tymczasem potwierdzenie wyższości krajowej Konstytucji nad traktatami unijnymi nie ma nic wspólnego z występowaniem z UE. W przeciwnym razie należałoby o to samo oskarżyć niemiecki Trybunał Konstytucyjny, który uznał działania Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (w sprawie związanej z programem skupu obligacji przez EBC) za naruszające Konstytucję RFN. Zdaniem Thomas Gutschkera komentatora  „Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung” uznanie przez trybunał w Karlsruhe, że TSUE działa „ultra vires” (bez podstawy prawnej) oznaczało wytoczenie przez niemieckich sędziów najcięższej broni, jaką mają do dyspozycji prawnicy. Spór z instytucjami unijnymi bynajmniej nie dotyczy więc tylko „Trybunału Julii Przyłębskiej”.

O ile zatem kwestia reform sądownictwa i wyroku polskiego Trybunału Konstytucyjnego w tej konkretnej sprawie budzi wątpliwości, o tyle sama wyższość Konstytucji nad prawem unijnym nie podlega dyskusji. I warto tej zasady bronić, jeśli nie chcemy, by UE oprócz ingerowania w spór o sądownictwo narzucała Polsce agendę homoseksualną.

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij