10 października 2022

Baltic Pipe, LNG, przekop Mierzei Wiślanej… Już wiemy po co Polsce flota?

(Oprac. GS/PCh24.pl źródło MON)

Sabotaż dokonany na gazociągach Nord Stream 1 i Nord Stream 2 (NS1 i NS2) odbił się szerokim echem w Europie, także w Polsce. O ile w kwestiach kto i dlaczego dokonał ataku, skali dokonanych zniszczeń oraz jakie będą reperkusje tego wydarzenia, to na jedno pytanie poznaliśmy odpowiedź: po co Polsce flota.

Atak na NS1 i NS2 z całą mocą pokazał bardzo ograniczone możliwości reagowania na tego typu morskie kryzysy przez państwo polskie. Truizmem jest stwierdzenie, że do ochrony własnych interesów na morzu, należy posiadać w miarę nowoczesną flotę. Tymczasem sytuacja Marynarki Wojennej RP jest bardzo trudna. Okręty znajdujące się na jej wyposażeniu są większości przestarzałe, ich możliwości zwalczania celów nawodnych i powietrznych ograniczone, a zdolności w zakresie zwalczania okrętów podwodnych ulegają atrofii. Paradoksalnie, najbardziej wartościowa jednostka bojowa polskiej floty stacjonuje na ladzie. Jest nią Morska Jednostka Rakietowa, wyposażona w nowoczesne rakiety Naval Strike Missile. Tymczasem na morzu jedynie w zakresie walki przeciwminowej Polska posiada pewne zdolności. Taka sytuacja ma miejsce w kraju, który stopniowo zwraca się ku morzu, także w kluczowym dla funkcjonowania państwa, gospodarki i całego społeczeństwa zagadnieniu bezpieczeństwa energetycznego.

Kwestie morskie w III RP traktowane były po macoszemu, czego dowodem jest spadek tonażu polskiej floty handlowej, jak i stan marynarki wojennej. Tymczasem, istnieją poważne przesłanki dla traktowania spraw związanych z morzem rzeczowo. Wymiana handlowa dokonywana drogą morską rośnie, przekop przez Mierzeję Wiślaną daje szansę na pobudzenie portu w Elblągu, a niezwykle istotne dla polskiego bezpieczeństwa energetycznego instalacje zostały ulokowane na kierunku morskim. W 2015 otwarto w Świnoujściu terminal gazowy LNG (często określany mianem gazporotu), 1 października otwarto gazociąg Baltic Pipe, w Gdańsku znajduje się naftoport (instalacja pamiętająca czasy Edwarda Gierka, ale zmodernizowana i całkowicie sprawna), Polska posiada także kilka platform wydobywczych na Bałtyku. Dodatkowo, planowane są inwestycje związane z budową farm wiatrowych na Bałtyku. Wszystko to składa się na infrastrukturę krytyczną państwa, której ochrona powinna być priorytetem. Do tego dochodzi konieczność ochrony morskich interesów państwa, jak też zwalczanie zagrożeń na morzu. Niestety, przez pierwsze trzy dekady istnienia III RP kwestie te nie były priorytetem rządzących, co przekłada się na obecny stan polskiej floty.

Wesprzyj nas już teraz!

III RP odziedziczyła po Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej dosyć liczną, acz starzejąca się flotę wojenną. Transformacja lat 90-tych musiała wiązać się z cięciami w flocie, chociażby dlatego, że jej zadania w PRL-u miała charakter zarówno obronny, jaki i ofensywny (desant na wyspy duńskie). Bez wątpienia Marynarkę Wojenną należało dostosować do nowej rzeczywistości, a w warunkach problemów gospodarczych i społecznych początkowego etapu przemian jej redukcja i cięcia kadrowe były nieuniknione. Jednakże, koniec lat 90-tych przyniósł pewną stabilizację ekonomiczną, Polska stała się członkiem NATO, rozpoczęto też negocjacje akcesyjne z Unią Europejską. Był to okres na rewizję dotychczasowej polityki względem floty, jak też całych sił zbrojnych. Jednakże braki w planowaniu strategicznym, krótkowzroczność polegająca na lekceważeniu potencjalnych zagrożeń (także ze strony Rosji, jak i przekonanie o trwałości otoczenia międzynarodowego (potęga USA i NATO, stabilność UE w połączeniu z brakiem zagrożenia ze strony osłabionej Rosji próbującej wyjść z okresu jelcynowskiej ‘smuty’) spowodowały odkładanie niezbędnych programów modernizacji sił zbrojnych. Istniały pewne wyjątki, z których wymienić można pozyskanie 48 samolotów F-16, KTO Rosomak, czy w miarę konsekwentna modernizacja artylerii (czego owocem jest zbierająca bardzo dobre recenzje samobieżna armato-haubica Krab oraz bardzo istotne kompetencje techniczne, które nabyła Huta Stalowa Wola), ale w przypadku polskiej floty sytuacja wyglądała dużo gorzej. Znajdowała się ona w ogonie wydatków na modernizację wojska, a dyskusja nad optymalnym kształtem floty nie przynosiła wymiernych rezultatów.

Symbolem fiaska modernizacji floty stał się program Gawron (zapoczątkowany w 2001 roku), zakładający pozyskanie 7 nowoczesnych korwet bazujących na niemieckim projekcie MEKO A-100. Okręty miały zostać zbudowane w Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni. Sam plan był racjonalny – nowoczesny i sprawdzony projekt, duża seria okrętów prowadząca do redukcji kosztów jednostkowych, co razem stanowiło szansę realnego wzmocnienia potencjału floty. Program wymagał  systematycznego finansowania, jak i woli politycznego do jego przeprowadzenia. Obu tych czynników zabrakło –  finansowanie ograniczono, zamówienie zredukowano do jednego okrętu, w 2012 program zamknięto, a zbudowany kadłub miał zostać sprzedany. Summa summarum – budowę okrętu dokończono, jednakże nie w wersji silnie uzbrojonej korwety, a ‘korwety patrolowej’ ORP Ślązak, pozbawionej rakiet przeciwokrętowych, broni przeciwpodwodnych, o bardzo ograniczonych możliwościach zwalczania celów powietrznych. Okręt wszedł on do służby w 2019 rok, 18 lat od rozpoczęcia budowy.

Braki w nowoczesnym sprzęcie starano się załatać tzw. ‘rozwiązaniami pomostowymi’, czyli pozyskiwaniem używanych okrętów do uzupełnienia bieżących luk w wyposażeniu. W latach 2000-2002 USA przekazały Polsce dwie fregaty typ Olivier Hazard Perry (jednakże bez rakiet przeciwokrętowych), a w okresie 2002-2004 z Norwegii Polska pozyskała pięć małych okrętów podwodnych typ Kobben (do służby weszły cztery z nich, piąty stał się rezerwuarem części, jak też służył do szkolenia). Okręty te miały już swoje lata, ale samej idei ‘rozwiązań pomostowych’ nie należy krytykować jako z góry błędnej koncepcji. Pozyskane w ten sposób jednostki pozwalały na funkcjonowanie floty, jak też stanowiły solidną bazę szkoleniową, a przecież dobrze wyszkolone załogi to w każdej marynarce wojennej rzecz fundamentalna. Problemem było to, że w polskich realiach ‘rozwiązania pomostowe’ – z natury tymczasowe –  stały się rozwiązaniami trwałymi. W momencie pozyskiwania fregat z USA i okrętów podwodnych z Norwegii należało uruchamiać programy wdrożenia do służby ich następców – czyli zbudowanych od podstaw nowoczesnych jednostek. Programy takie się pojawiły (aczkolwiek z opóźnieniem), natomiast nie doczekały się wykonania.

Mówiąc o wykonywaniu zadań polskiej floty, należy podkreślić, że kluczowe dla jest siły były dwa programy: Miecznik  (pozyskanie minimum trzech nowoczesnych okrętów bojowych nawodnych) i Orka (wcielenie do służby trzech okrętów podwodnych, wyposażonych m.in. w rakiety manewrujące) Oba programy zanotowały wieloletnie opóźnienia, sięgające dekady. Dopiero w 2021 roku ogłoszono, że w ramach programu Miecznik Polska pozyska trzy nowoczesne fregaty wielozadaniowe. Nawet biorąc pod uwagę, że wszystko pójdzie zgodnie z planami Ministerstwa Obrony Narodowej,  okręty te zasilą Marynarkę Wojenną w latach 2028-2031, co jest bardzo optymistycznym założeniem, a biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia, wręcz nierealistycznym. Należy też pamiętać, że potrzeba jeszcze czasu na wyszkolenie i zgranie załóg, aby jednostki te stały się sprawnym zespołem bojowym.

O ile w przypadku bojowych okrętów nawodnych odnotowano przyspieszenie, to program pozyskania okrętów podwodnych nadal notuje kolejne poślizgi. Tymczasem analizy wskazują, że okręty podwodne mogą operować na Bałtyku, a ze względu na ich największą zaletę – skrytość  – byłyby niezastąpionym elementem rozpoznania działań potencjalnego przeciwnika czy śledzenia jego okrętów. Opóźnienie w programie Orka jest tym bardziej zasmucające, że od jego początku (rok 2012) Francja, Niemcy i Szwecja wyrażały chęć współpracy na tym polu z Polską, oferując przy tym nowoczesne jednostki, jak też wsparcie dla przemysłu stoczniowego. Szansy tej nie wykorzystano (opis meandrów programu Orka zasługuje na odrębny tekst), co skutkuje zapaścią polskiej floty podwodnej. Na jej stanie znajduje się obecnie leciwy, zbudowany w 1986 roku ORP Orzeł, który zmaga się z coraz większą ilością awarii i jego potencjał bojowy odchodzi w przeszłość. Notabene: strona francuska oferowała modernizację Orła, która dałaby tej jednostce ‘drugie życie’, ale i tej szansy nie wykorzystano. Tymczasem była to okazja zarówno do podniesienia zdolności bojowych floty, jak też do ocieplenia relacji z Paryżem.

Jasnymi punktami w programie modernizacji floty są wspomniany już Nadbrzeżny Dywizjon Rakietowy oraz program Kormoran II. Nowoczesne pociski NSM są w stanie razić cele w odległości około 180 kilometrów, co daje Polsce kontrolę nad szerokim pasem wód Bałtyku i praktycznie wyklucza jakiś hipotetyczny desant morski ze strony Rosji. Dodatkowo, ich wyrzutnie są mobilne, czyli trudniejsze do wykrycia dla przeciwnika. Natomiast program Kormoran II zakłada pozyskanie sześciu niewielkich okrętów do zwalczania zagrożenia ze strony min. Do tej pory wcielono do służby  dwóch jednostek, a kolejne dwie zwodowano. Warto dodać, że są to okręty budowane w Polsce, co wzmacnia rodzimy przemysł, pozostawia pieniądze podatników w kraju, a także daje pracę wykwalifikowanym pracownikom. Jednostki te mają potencjał eksportowy, zwłaszcza w połączeniu z faktem, że w Polsce opracowano nowoczesne drony podwodne służące do wykrywania i niszczenia min. Z drugiej strony, niszczyciele min typ Kormoran II są słabo uzbrojone (nie służą do walki z okrętami, samolotami czy rakietami) i w przypadku realizowania zadań na otwartym morzu w warunkach zagrożenia ze strony sił przeciwnika, muszą mieć zapewnioną eskortę. 

Generalnie, pomimo kilku pozytywów, dekady zaniedbań w modernizacji floty przekładają się na jej obecny stan. Wiecznie niedofinansowana, traktowana niemalże jako luksus (argument, że okręty są drogie, a pieniędzy mało), wręcz niepotrzebna rzecz (hasła pt. po co Polsce flota, wojny nie będzie, Bałtyk jest mały, wystarczą samoloty i rakiety) polska flota znalazła się w trudnym położeniu. Jej możliwości bojowe spadły drastycznie, a ich odbudowa wymaga przynajmniej dekady stabilnego finansowania i braku nagłych zmian wynikających z przejęcia władzy przez nową ekipę. Tymczasem ostatnie wydarzenia pokazały, że bez floty możliwości reakcji Polski na kryzysy w regionie Morza Bałtyckiego są niewielkie, a to że dzisiaj rosyjska Flota Bałtycka jest słaba, nie oznacza, że nie może ulec wzmocnieniu. Okręty są mobilne i jednostki, które dziś znajdują się na Morzu Czarnym lub Białym, kiedyś mogą dopłynąć na Bałtyk. Poza tym spektrum zadań stawianych flocie przez polskie władze jest szeroki, toteż odpowiednie wyposażenie powinno być adekwatne do nakładanych na nią obowiązków. Przecież do realizacji wymaganych zadań niezbędne są odpowiednie narzędzia – w tym wypadku okręty wojenne. Ponadto, w ramach NATO Polska posiada pewne obowiązki sojusznicze, a ze względu na jej potencjał należy zredefiniować myślenie o miejscu Polski w Pakcie Północnoatlantyckim. Jeszcze niedawno obowiązująca narracją było domaganie się obrony ze strony NATO i stacjonowanie jego wojsk na terytorium III RP, obecnie należy jasno stwierdzić, że na tzw. ‘Wschodniej Flance’ NATO Polska ma do odegrania aktywną rolę, także na Morzu Bałtyckim. Do tego niezbędna jest flota, którą należy wzmocnić. Zwłaszcza, że silnie obecny w Polsce argument o braku pieniędzy nie wytrzymuje krytyki, Polska gospodarka zanotowała w ostatnich dwóch dekadach szybki wzrost, a wydatki na obronność także poszły w górę, do wysokości około 12 mld USD. Na rynku znajdują się interesujące oferty nowoczesnych okrętów, a ilość jednostek, które mogłaby pozyskać Polska (np. wspomniane trzy okręty podwodne) powoduje, że istnieje pole do negocjacji względem korzystnych kredytów, transferu technologii, pakietów szkoleniowych, jak i ceny samych okrętów. Jeżeli kupujemy kilka okrętów w pakiecie, cena może być mniejsza. Czasy są niepewne, Bałtyk jest polskim oknem na świat i istotnym elementem bezpieczeństwa energetycznego, czas zabezpieczyć to okno, aby przypadkiem w domu nie zabrakło towarów, gazu i prądu.

Dr Łukasz Stach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij