Wybite okno, dwa kanistry z substancją łatwopalną i podłożony ogień – tak „nieznani sprawcy” podpalili w nocy z wtorku na środę polską szkołę położoną w Mościskach na terytorium dzisiejszej Ukrainy. To zaledwie kilkanaście kilometrów od granicy między obydwoma państwami.
Wesprzyj nas już teraz!
– Tutaj nie ma tarć na tle narodowościowym. Ukraińskie dzieci bywają na naszych dyskotekach, nasze dzieci chodzą do nich, u nas nie ma problemów. Wydaje mi się, że musiał to zrobić ktoś, kto został do tego wynajęty – skomentowała dyrektor placówki, Teresa Teterycz.
Sprawstwo podpalenia pozostaje w sferze spekulacji, bowiem napastnicy nie zostali ujęci ani zidentyfikowani. – My nie mamy tutaj wrogów – podkreśla dyrektor Teterycz wskazując, że od początku istnienia szkoły, czyli od piętnastu lat – nie dochodziło do tego typu zdarzeń.
Trwa dochodzenie mające ustalić przyczyny i wykonawców aktu wandalizmu. Według ukraińskiej policji, przyniósł on stosunkowo niewielkie straty, bowiem ich równowartość wynosi 3 tysiące złotych.
Podpalenie wpisuje się w serię antypolskich aktów, do jakich w ostatnich miesiącach doszło na terenie Ukrainy. Niedawno informowaliśmy o kolejnym zniszczeniu pomnika w Hucie Pieniackiej. Doszło także do ostrzelania polskiego konsulatu w Łucku. Strona ukraińska konsekwentnie utrzymuje, że to prowokacje „trzeciej strony”, czyli rosyjskich służb specjalnych.
Szkoła w Mościskach powstała w latach 2001-2002. Została ufundowana z inicjatywy Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej, dzięki Stowarzyszeniu „Wspólnota Polska” oraz funduszom Senatu RP.
Źródło: rp.pl; mościska.eu
RoM