„Uczuciem, które towarzyszy życiu wszystkich mniejszości religijnych w Bangladeszu, jest strach” – podkreśla Chrześcijańska Konferencja Azji. W kraju, gdzie ponad 80 proc. mieszkańców stanowią wyznawcy islamu, stale dochodzi do wielu ataków na chrześcijańskie wioski oraz do przymusowego wysiedlania niemuzułmanów. Taka postawa miejscowej społeczności jest wspierana m.in. przez Arabię Saudyjską.
Chrześcijańska Konferencja Azji podkreśla, że w Bangladeszu nadal istnieje bezkarny proces prześladowania mniejszości religijnych, a w szczególności chrześcijan. Muzułmańska większość dopuszcza się również sytuacji, w których do prześladowań wykorzystuje się organy państwowe, w tym m.in. policję. Ks. Bernardo Cevellera tłumaczy, że w Bangladeszu istnieją odpowiednie regulacje, które mają na celu ochronę mniejszości religijnych, ale zazwyczaj nie są przestrzegane.
Wesprzyj nas już teraz!
„Mniejszości religijne mogą się bronić, jeśli szanuje się prawo, ponieważ przepisy w Bangladeszu gwarantują wolność wyznania oraz dochodzenia sprawiedliwości. Problem w tym, że bardzo silna jest tam korupcja, a w kraju panuje skrajne ubóstwo. Dlatego ubogi nie może dociekać swych praw, a bogaty może sobie załatwić cokolwiek” – mówi dyrektor agencji informacyjnej AsiaNews, ks. Bernardo Cervellera.
„Nadużycia i przemoc, związane z radykalnymi islamistami, są możliwe właśnie dzięki ubóstwu i słabości władzy politycznej. Z tymi dwoma problemami trzeba się zatem zmierzyć. Aby pokonać ubóstwo, niezbędne są inwestycje, które nie będą jednak uwarunkowane rozwojem szkół koranicznych w stylu Arabii Saudyjskiej” – mówi ks. Carvellera. „Z drugiej strony należy się odwoływać do wymiaru sprawiedliwości, ale jeżeli w państwie nie ma faktycznej siły zdolnej do rządzenia, staje się to bardzo trudne” – dodaje kapłan.
Prześladowania chrześcijan są na tyle poważne, że ich sprawcami stają się także ci, którzy powinni co do zasady strzec prawa. W marcu br. banglijska policja zaatakowała chrześcijańską wioskę Doripara położoną w pobliżu stolicy kraju – Dhaki. Funkcjonariusze dotkliwie pobili mieszkańców, grozili im bronią, a całe zdarzenie zostało przez nich zatajone. Zajście miało miejsce 24 marca, ale watykańska agencja prasowa FIDES oraz Radio Watykańskie, o zdarzeniu dowiedziały się dopiero 6 kwietnia. Atakujący policjanci dopuścili się również kradzieży stosunkowo niewielkiej sumy pieniędzy.
Według doniesień agencji FIDES, czterej policjanci w ubraniach cywilnych i bez okazania dokumentów, weszli do domu chrześcijanki Miny Dores i ukradli jej ok. 5 tys. taka – miejscowej waluty, kwoty która w przeliczeniu stanowi sumę ok. 50 euro. Gdy członkowie rodziny poprosili napastników o przedstawienie dowodów tożsamości, ci zamknęli ich w jednym pokoju. Z pomocą pospieszyli im sąsiedzi, którzy zaczęli bić przybyłych funkcjonariuszy w cywilu. W odpowiedzi na reakcję miejscowej społeczności, do wioski przyjechało 30 policjantów i teraz to oni pobili i zaczęli strzelać do próbujących odeprzeć atak mieszkańców wioski. W wyniku akcji rannych zostało ok. 25 osób. Pięć z nich odniosło poważne obrażenia. Poszkodowani, obawiając się o swe bezpieczeństwo, nie złożyli skargi na policję, ale to właśnie „stróże prawa” wystąpili przeciw wspólnocie chrześcijańskiej.
Źródło: KAI, PCh24.pl
WMa