Czy też może inaczej: na złodzieju czapka gore. Szef Komisji Europejskiej wyraźnie się zdenerwował, gdy jeden z dziennikarzy zadał pytanie, dlaczego inne kraje mają zrzucać się na zadłużone europejskie banki.
W poniedziałek wieczorem odbyła się bowiem konferencja prasowa szefa KE związana ze spotkaniem liderów 20-stu najbardziej wpływowych gospodarek świata w meksykańskim Los Cabos.
Wesprzyj nas już teraz!
Barroso wydał oświadczenie, po czym odpowiadał na pytania dziennikarzy. Jednym z nich był Kanadyjczyk David Akin, który zapytał, dlaczego Kanada ma ryzykować swoje „finansowe dobre imię” dla ratowania europejskich banków. „Ten kryzys nie rozpoczął się w Europie, on rozpoczął się w Ameryce Północnej”- zaczął swoją wypowiedź wyraźnie poirytowany szef Komisji Europejskiej. „Duża część naszego sektora finansowego została zarażona przez, nazwijmy to, nieortodoksyjne praktyki pewnych obszarów rynków finansowych” – dodał.
Następnie Barroso wskazał, aby nie szukać winnych, ale współpracować w walce z problemami. Po czym uderzył. „Należy zrozumieć jedną rzecz: w Europie jesteśmy otwartymi demokracjami. Nie wszyscy członkowie G20 są demokratyczni, ale my jesteśmy. I podejmujemy decyzje w sposób demokratyczny, a to oznacza, że czasem zabiera nam to więcej czasu, bo jesteśmy unią 27 demokratycznych państw” – powiedział komisarz.
Na tym się jednak nie skończyło, ponieważ wyprowadzony z równowagi Barroso dodał również: „Szczerze mówiąc, nie przyjechaliśmy tu po to, aby dostawać lekcje na temat demokracji lub na temat zarządzania gospodarką, ponieważ Unia Europejska ma model, z którego może być dumna. (…) Jesteśmy ekstremalnie otwarci i chciałbym, żeby wszyscy nasi partnerzy byli tak otwarci w kwestii ich problemów” – powiedział Barroso.
Zdaniem przewodniczącego KE, najwidoczniej „demokratyczność” posiada walory ostatecznego argumentu, ucinającego wszelkie dyskusje. Barroso zirytował się na tyle, że pozwolił sobie nawet na uwagi o niedemokratyczności innych członków G20, prawdopodobnie chodziło mu o Arabię Saudyjską, Rosję i Chiny. Czyżby jednak Unia Europejska była tak demokratyczna, jak twierdzi Barroso? Szefowanej przez niego instytucji nikt przecież nie wybiera. Wielokrotnie mieliśmy do czynienia z sygnałami, które świadczą o tym, że Bruksela chce odgórnie zaplanować to, w jaki sposób będą wyglądały europejskie gospodarki.
Nie za bardzo też wiadomo, z czego Europa może być dumna. Z kryzysu, który niektórzy ekonomiści przewidywali już wtedy, gdy idea wspólnej waluty była w powijakach, ponieważ było wiadomo, że niektóre państwa, jak Grecja, celowo zaniżyły wysokość swego deficytu, by sprostać europejskim wymaganiom? Może należy być zatem dumnym z tego, że kryzys rozpoczął się w Ameryce, a nie w Europie, jak podkreślał przewodniczący KE? „Zarażenie” zaś europejskiego sektora finansowego nie miałoby miejsca, gdyby nie opierał się on, podobnie zresztą, jak amerykański, na pustym pieniądzu i na wierze, że rząd poprzez jego dodruk jest w stanie uzdrowić gospodarkę.
Tomasz Tokarski