Kolejna fala mowy nienawiści wobec świętego Jana Pawła II próbuje nas zalać i pochłonąć. Określenie właściwe – to, co wydobywa się ze strony lewicowo – liberalnej jest właśnie mową nienawiści, czyli tym, z czym oni rzekomo walczą. Nowa fala oskarżeń nie ma wiarygodnych podstaw, opiera się na plotkach i esbeckich preparacjach, a temperaturę emocji podnoszą niezawodne w tych sprawach zagraniczne media polskojęzyczne. Nie pierwszy to atak, zapewne też nie ostatni. Warto zdać sobie sprawę, kto tu szczeka i po co, i ani teraz, ani w przyszłości nie dać się oszczercom zastraszyć. Mamy tu jakby cztery kręgi podmiotów zainteresowanych.
Krąg pierwszy to komuna lokalna, esbeckie roty, co wciąż robią tę samą robotę. Genetycznie wywodząc się z czekistów, wcześniej knuli z kremlowską komuną, teraz z komuną globalną, przy czym największą dla nich wartością jest własna mamona. Nienawiść do Kościoła i Jana Pawła II jest ich wartością fundamentalną, zważywszy, że ponieśli w tej walce wiele porażek. Ten nowy hejt pismaczy jest więc znakiem widomym, że komuna nie zapomina i nie wybacza, a kto esbekiem stał się, ten nim być nie przestał.
Krąg drugi to grupa czynnych dziś polityków ( i polityczek, bądźmy równościowi, a co ) lewicowo-liberalnych, aktywnie atakujących w ciałach politycznych lub też biernie działających głosowaniem lub powstrzymywaniem się od głosowania. Do niego też należą celebryci okołopolityczni, w chórze hejterów zgodnie śpiewający. Wielu z nich wcześniej grzało się przy blasku Papieża, jeździli na msze, spotkania, audiencje, pielgrzymki. Zachowują się dokładnie tak, jak tłum w Jerozolimie, co w niedzielę wołał: „Hosanna synowi Dawidowemu”, a w piątek zgodnie skandował: „Ukrzyżuj”. Widać teraz wyraźnie, że i wtedy, i teraz poszli za modą, i to jest cała ich szczerość. Wówczas klękali, rączki składali, mowy głosili. Dziś robią podobnie, tylko w drugą stronę. Dziś klękają, łapki wyciągają, ogonkami merdają, tyle, że innymi panom teraz służą. Łatwo i niedrogo można kupić ich sumienia, co powinno budzić nasz niepokój, skoro to oni prawa nasze głosują i kształtują opinię publiki.
Wesprzyj nas już teraz!
Krąg trzeci to tłum wcale liczny, część narodu zwykłych ludzi. Ci zwykle bywalcami są kręgu wierzeń i zabobonów, jaki powstał wokół zagranicznych mediów polskojęzycznych i podbijanej przezeń byłej elitki celebrytów. Oni także niegdyś byli katolikami, wtedy, gdy było to w modzie, a kto wówczas katolikiem nie był i do kościoła nie chodził, ten niechybnie należał do komuny. Ci ludzie dziś stanęli przy faryzeuszach i uczonych w piśmie, i dziwić tylko może, jaki interes w tej kampanii nienawiści mają zwykli chleba zjadacze. Odpowiedź łatwa, aczkolwiek mało przyjemna. Kto grzeszył, grzeszy lub grzeszyć zamierza, ten nie będzie chciał słuchać ani o grzechu, ani o cnocie. Będzie unikał wszystkich ludzi i instytucji, które o tym głoszą. Notoryczni grzesznicy nie chcą wiedzieć o tym, że można żyć inaczej, bo wolą sami siebie oszukiwać, że inaczej się nie da.
W epoce „róbta, co chceta” wielu ludzi uwierzyło, że można w praktycznym życiu odrzucić katolickie normy etyczne i zasady współżycia społecznego, nie ponosząc żadnych osobistych konsekwencji. Te jednak są proste i nieuchronne – rozbite rodziny, problemy życiowe, odejście od wiary, frustracje. Łatwo ci ludzie ulegają sugestiom, że źródłem ich problemów nie są ich własne decyzje, lecz zawsze coś z zewnątrz, szczególnie Kościół i jego nauka. Z religijnego punktu widzenia ten tłum grzeszników zamyka się na Boże miłosierdzie, ze społecznego – ludzie ci wyłączają się ze wspólnoty, z osobistego – skazują się na samotność wśród tłumu samotników. Na tym właśnie polega postęp społeczny, promowany przez zagraniczne polskojęzyczne media.
Trzeci krąg naprowadza nas na krąg czwarty, najmniej widzialny, lecz mający kluczowe znaczenie w tej całej społeczno – medialnej układance. Takie postępowe społeczeństwo zatomizowanych, sfrustrowanych jednostek łatwo daje się podzielić, skonfliktować i manipulować. Taki cel byłby bardzo pożądany dla globalnych intrygantów, chcących zarządzać państwami i ich gospodarkami tak, by własne społeczeństwa nie miały tego świadomości. To trudna sztuka, wymagająca długich przygotowań i złożonych działań na wielu polach. Niezmiernie ważnym obszarem oddziaływań jest stan świadomości, rzutujący na relacje międzyludzkie i stosunki społeczne. Kościół katolicki i jego nauka oraz religia są jednym ze spoiw trzymających naród w całości, jest więc jedną z najważniejszych instytucji społecznych. Wśród ludzi Kościoła zdarzają się różni, jedni są promowani, inni zwalczani. Jan Paweł II należy do tych drugich. Co takiego wciąż przekazuje Papież–Polak? „Nie lękajcie się”. Kto się boi Boga, nie musi bać się wszystkich strachów, jakimi go straszą globaliści.
Lecz ludzie mają się bać, by ze strachu robić to, czego normalnie by nie robili. Na przykład mają bać się wirusów. „Musicie być mocni”, skierowane głównie do młodych. Mocny duchem nie tylko sam nie ulegnie strachom i deprawacji, ale jeszcze innym ratunek przyniesie poprzez przykład własny. „Musicie bronić krzyża”. Gdy tłum otumaniony ruszył na kościoły, znaleźli się obrońcy krzyża, nie tylko słowem, ale też czynem. Niedobrze jest dla globalistów, że ludzie tacy wciąż istnieją. „Jedni drugich brzemiona noście”. Nie należy być egoistą, świat widzącym przez czubek nosa. Jak to się ma do oczekiwań samorealizujących się jednostek, ukierunkowanych na osobisty dobrostan? „Całym sobą płacisz za wolność”. Zawsze ona kosztuje, lecz globaliści kłamią, obiecując wolność za darmo, czym przyciągają tłumy. Nie chcą więc, by ich kłamstwo wyszło na jaw. „Wiara i rozum są jak dwa skrzydła”, co szczególnie przeszkadza tym potentatom, którzy naukę chcą wykorzystać przeciw człowiekowi. „Wymagajcie od siebie choćby inni od was nie wymagali”. Obce to jest dzisiejszym ludziom wygodnym, co robią tylko to, co muszą, sprawami publicznymi się nie zajmując, wiedzy prawdziwej nie szukając, ogłupiając się wygodnie ekranami swemi.
Takie właśnie i wiele innych idei mogą znaleźć ludzie tak licznie oszukiwani. Tędy do prawdy dojść mogą i życie swe odmienić. Nie chcą tego globaliści, promotorzy komuny globalnej, więc dają impulsy swym sługom, esbekom komuny lokalnej. A całą resztę widzimy w naszym otoczeniu. Tu wtręt pewien zabawny czytelnikom się należy, który też wytłumaczy tytuł tego artykułu. Oto po latach niebytu medialnego objawił się były heros polityki, przez przewodniczącego Tuska witany z uznaniem pan profesor Stefan Niesiołowski. Tenże, na łamach niezawodnej w tym Gazety Wyborczej, uczył nas burzyć pomniki Papieża – Polaka. Sława mołojecka wynikła tu z wyczynów wobec panienek swawolnych, co się ponoć źle dla łóżka skończyło. Jednak krew nie woda, jurność seksualna dziś ujście znajduje wobec pomników szacownych, dufna zapewne, że w niepamięć poszły dziwkarskie ekscesy.
Nowa aktywność antykościelna uderza nie tylko w pamięć Jana Pawła II. Drugim celem komuny stał się Adam kardynał książę Sapieha, Książę Niezłomny, bohater Kościoła i Narodu. Holenderski autor Ekke Overbeek, którego książka „Maxima culpa” stała się pretekstem do nowych ataków na polski Kościół sugeruje, jakoby kleryk Karol Wojtyła był molestowany przez biskupa kardynała Sapiehę. Rzetelna analiza materiałów źródłowych pozwala stwierdzić, że te rewelacje nie tylko nie mają oparcia w faktach, ale wręcz są efektem fantazji autora. Wzbudzają jednak euforię lewicowo – liberalnej propagandy, wiodąc tamtych ludzi wręcz do rozkoszy zmysłowej. Tu nie chodzi o prawdę, gdyż ani autor, ani czytelnicy nie zamierzają się nią zajmować, lecz tworzyć dowolnie swoją narrację, którą za prawdę chcą uznać. Wydaje się, że jest tu jeszcze jedna, ukryta motywacja, poza zemstą esbecji, knowaniami globalistów, samouciszaniem sumień grzeszników.
Wątek seksualny, którego tak usilnie chcą doszukać się w Kościele, dotyczy ich samych, to znaczy wynika z ich własnych preferencji, pragnień i marzeń. Ludzie współczesnej antykulturowej lewicy mają obsesję na punkcie seksu w najbardziej wynaturzonych odmianach. To, że wszędzie doszukują się gwałtów i pedofilii, ujawnia ich własne, chorobliwe fascynacje. Im się w głowach nie mieszczą inne motywacje do działania, niż seks i przemoc. Oni to lubią, ich to podnieca. W dobie postmodernizmu ludzie ci postrzegają całą rzeczywistość jako pole opresji, jaką katolicki patriarchat wywiera na wszystkich mniejszościach defaworyzowanych, od kobiet począwszy, na planecie skończywszy. Tu nie należy doszukiwać się związków z rzeczywistością ani logiki. Ci ludzie, którzy odrzucili wiarę, odrzucili także rozum, zrujnowali własne życie, a frustracje, jakich sami się nabawili, przerzucają na tych wszystkich, którzy żyją normalnym życiem i na ich najcenniejsze wartości. Trudno z nimi dyskutować, bo oni nie chcą widzieć prawdy spoza swoich emocji. Zauważmy, że ich całkowicie irracjonalne frustracje ujawniają się coraz częściej, materializując się jako tzw. „strajk kobiet” lub opiłowywanie katolików. Należy się spodziewać, że będzie coraz więcej, zarówno ataków, jak i atakujących.
Jednak obecna sytuacja, gdy narasta ta agresja wobec tego, co katolickie i co polskie, ma swoje dobre strony. Tak właśnie wścieka się piekło, a tu, na ziemi, właśnie tej ziemi, maski spadają i wyraźnie widać, kto jest kim. Kto jest Polakiem, kto anty-Polakiem; kto katolikiem, kto antykatolikiem; kto odważny, kto tchórzliwy; kto mądry, kto głupi. Cienie bledną i w jaskrawym blasku słońca ustawiają się ludzie po stronie dobra i po stronie zła. W nadchodzących zmaganiach nikt już nie będzie mógł udawać neutralności. Nadchodzi czas ludzi wyraźnych.
Bartosz Kopczyński, wiceprezes Towarzystwa Wiedzy Społecznej w Toruniu
Groźna iluzja inkluzji – edukacja włączająca jako metoda na dekonstrukcję oświaty