18 lutego 2025

Stan nadzwyczajności w naszym pięknym kraju osiągnął już taki poziom, że nawet oficjalna informacja o trwającym zamachu stanu, dokonywanym przez władzę polityczną Polski nie wywołuje większego poruszenia w narodzie. Być może dlatego, że ludność Polski traktuje złożenie wniosku do prokuratury przez Prezesa Trybunału Konstytucyjnego za stały element gry politycznej dwóch zwaśnionych plemion. Może też być tak, że  skoro zamach jest pełzający, to i reakcja taka być musi. Warto jednak oderwać się od bieżącej szarpaniny i spojrzeć na całą sprawę ze stosownej odległości, odkrywającej całą panoramę.

Nie wystarczy oprzeć się na aspekcie czysto prawnym, gdyż ten musiałyby rozstrzygać podmioty, stosujące prawo, a skoro one same od lat uczestniczą w jego nadużywaniu, obchodzeniu, a ostatnio jawnym łamaniu, to nie ma komu o tym orzec. Władza, która łamie prawo i chce robić to nadal nie będzie wskazywała sama siebie jako sprawcę, lecz wyda odpowiedni akt prawny, na mocy którego bezprawie stanie się prawem. Tak notorycznie działa Unia Europejska. Możliwe jest również uchwalenie przez władzę stosownych praw, które będą zgodne z procedurą, a jednocześnie poważnie uderzą w interes narodowy. To rzeczywistość III RP, a wcześniej PRL. Nie możemy więc dziś jednoznacznie orzec, które działania władzy są prawne lub bezprawne, możemy jednak oceniać, które są zgodne z interesem narodowym, które zaś sprzeczne.

Jak więc moglibyśmy określić aktualną sytuację Polska, zarówno jako państwa, jak i narodu? Niepodległego państwa polskiego w tej chwili nie mamy, ani formalnie, ani faktycznie. Formalnie  ze względu na przynależność do Unii Europejskiej, co przynajmniej jest jawne. Ciekawszy jest brak niepodległości faktycznej, i tu znajdziemy szerszy wachlarz zewnętrznych wpływów. Mamy oto oczywistą zależność polityki polskiej od Unii Europejskiej, większą, niż podejrzewa większość Polaków. Skoro Unia, to i Niemcy, mamy więc także zasadniczą zależność od polityki niemieckiej. Zależności są jednak dalsze, zarządza bowiem Polską również polityka Stanów Zjednoczonych. Skoro USA, to również Izrael, bardzo wspierany przez państwo amerykańskie, co potwierdzane jest  w oficjalnych wypowiedziach administracji największego mocarstwa. Do kręgu państw, którym służymy należy jeszcze dołączyć Ukrainę, nie tyle z uwagi na sprawczość tego państwa, lecz z powodu jego instrumentalnej zależności od wcześniej wymienionych podmiotów. Nie można też nie wspomnieć o bytach ponadpaństwowych, kierujących naszymi losami – globalnym kapitale finansowym oraz ONZ i jej agendach. Przed Warszawą ustawia się więc cały korowód stolic: Waszyngton, Nowy York, Bruksela, Berlin, Bazylea, Kijów. Patrząc na listę naszych władców, walczących ze sobą o prymat zwierzchności nad nami, trudno nie westchnąć z nostalgią za PRL. Wtedy było prościej, na liście władców była tylko Moskwa.

Wesprzyj nas już teraz!

Polacy tak już jednak do tego przywykli, że jeśli im się to wykaże, większość tylko wzruszy ramionami i powie: „No i co z tego? To nic nowego, tak widać musi być, my sami nic nie możemy, musimy do kogoś należeć. Jakoś jednak się żyje, do pierwszego starcza”. Tak już przywykli do antypolskiej polityki kolejnych ekip, że nie wzruszają ich nawet najbardziej jaskrawe przykłady: likwidacja dużej części polskiego przemysłu, przejęcie mediów przez obce siły, osłabienie sił zbrojnych, rozbrojenie armii przez wysyłkę broni i wyposażenia na Ukrainę, wpuszczenie  na nasze terytorium milionów niechętnych nam ludzi, obciążenie Polaków ogromnymi kosztami utrzymania Ukrainy i jej obywateli, zagrożenie krajowego rolnictwa, systemowa likwidacja szkolnictwa i nauki, antypolska polityka kulturalna, informacyjna i historyczna, rosnące zadłużenie państwa,  kowidowe zamknięcie narodu i gospodarki, zarzynanie własnego rynku i przedsiębiorczości, wygaszanie energetyki. Każdy z tych przykładów zasługuje na natychmiastowe odsunięcie ekipy od rządów i postawienie przed trybunałem. Tak się jednak nie dzieje, bowiem wymienione przykłady albo już uleciały z pamięci, albo nie przełożyły się bezpośrednio na sytuację osobistą poszczególnych Polaków w skali masowej. Związek tych faktów z życiem ludzi stale jest zaciemniany i zagłuszany przez hałaśliwe media, fałszywe problemy, lewackie narracje, kłamliwe pseudoautorytety, agenturalnych polityków i analityków, fałszywych proroków, odwracanie i rozpraszanie uwagi. Z drugiej strony spokój społeczny kupowany był socjalem, pochodzącym z wyprzedaży majątku i zadłużania, oraz możliwościami wyjazdu na zagraniczne wakacje all inclusive. Tak w skrócie można opisać listę szklanych paciorków, jakimi Polacy zostali przekupieni, aby nie przeszkadzali w pełzającym zamachu stanu, trwającym od 1989 r., polegającym na stopniowej likwidacji państwa i narodu polskiego. Dobitnym wyrazem całej polityki III RP jest sytuacja demograficzna, czyli katastrofa. Nasz obecny stan nie jest więc tylko pełzającym zamachem stanu, ale też pełzającą likwidacją wszystkiego, co polskie, z Polakami włącznie. Pełzający zamach, pełzająca likwidacja, pełzająca depopulacja, pełzająca czystka etniczna.

Najbardziej niepokojące jest to, że większość Polaków uważa ów stan likwidacyjny za wielkie dobrodziejstwo, zapewniające dobrobyt, bezpieczeństwo aktualne i bezpieczną przyszłość swoją i swoich dzieci. Jest oczywiście wiele czynników, które składają się na tą nieświadomość, nie chce ich tu rozwijać, bo nie o tym ten artykuł, ale o nowych zagrożeniach, wynikających tudzież z sytuacji światowej, co z wymienionego wyżej korowodu zależności. Niektóre poważne zagrożenia wynikają bowiem niezależnie od naszej woli, ale to, jak na nie reaguje państwa polskie, powinno zależeć od Polaków, tymczasem zależy od gry interesów podmiotów, od których jesteśmy zależni.

Ci, którzy nadzieję na trwały pokój światowy upatrują w instytucjach ponadnarodowych, takich, jak ONZ i jej agendy powinni lepiej poznać ich historię, założenia początkowe i kolejne mutacje ich polityk. Spostrzegliby wtedy, że od swoich fundamentów aż po dach organizacje te prowadzone są przez satanistów, lucyferystów i okultystów. Ich główny cel polega na budowie jednego państwa światowego, którym chcą zarządzać za zasadzie absolutnej tyranii. W tym celu konsekwentnie od początków tych instytucji dążą do likwidacji państw narodowych i narodów, aby w efekcie zdobyć pełną władzę nad każdym człowiekiem i wszystkimi zasobami ludzkości, a depopulacja, czyli zmniejszenie liczby ludzi jest jedną z głównych wytycznych ich polityki. Jeśli natomiast ktoś byłby jeszcze tak naiwny, aby sądzić, że Unia Europejska zadba o przyszłość dobrą dla nas, ten dozna gorzkiego rozczarowania. Unia bardzo chce zajmować się naszą przyszłością podobnie, jak ONZ – poprzez depopulację, jest ona bowiem częścią globalnego planu i wdraża w Europie globalne strategie. Różnica polega na tym, że na ogólny cel tyrańsko – depopulacyjny nałożony jest projekt europejski, czyli Paneuropa. Polega on na budowie jednego państwa europejskiego bez narodów i państw narodowych. Nową ludnością Europy ma być sztucznie stworzona rasa ludzka negroidów, będąca genetycznym połączeniem Europejczyków i imigrantów z Afryki i Azji. Wiąże się to nie tylko z koniecznością likwidacji państw europejskich, ale również z depopulacją miejscowej, białej ludności. Co do Niemiec nikt nie powinien wątpić, że dążą do budowy swojego własnego imperium, między innymi po to, aby eksploatować i wyzyskiwać  narody podbite,  szczególnie Polaków. Izrael ma swoje interesy państwowe i narodowe, częściowo ukrywając je przed opinią publiczną. Jednym z nich jest skorzystanie z Ustawy 447 w celu przejęcia polskiej własności. Intencje tych ludzi można pojąć, czytając Talmud. Nie należy raczej spodziewać się, że będą wspierali Polaków. Ukraina to państwo nieprzychylne Polsce i Polakom, będące instrumentem polityki tych samych bytów, które zarządzają Polską. Władze Ukrainy nie okazują wdzięczności Polakom, a ich ludzie, zainstalowani w Polsce już pozwalają sobie na groźby ataków fizycznych. Nie należy tego lekceważyć, zważywszy, ilu ich jest już w Polsce, oraz ilu ichnich, sfrustrowanych frontowców może znaleźć się w Polsce już niedługo. Nietrudno zgadnąć, kogo będą obwiniali za swoje niepowodzenia i nieszczęścia. No i są wreszcie Stany Zjednoczone, rządzone obecnie przez ekipę Donalda Trumpa. Do niedawna to mocarstwo ściśle współuczestniczyło w budowie państwa globalnego, ze swoją własną szkodą. Prezydent Trump wycofał USA z projektu globalnego, ograniczając się do budowy pozycji imperium amerykańskiego. Teraz Ameryka robi to, co jej się opłaca, i jeśli będzie potrzebować wyssania gospodarczego Europy, zrobi to.

No i w tym wszystkim Polska, zarządzana przez kolejne rządy warszawskie. Polska, bardzo wisząca u klamki wszystkich mocarstw, od których jest zależna. Polska, która nie ma własnej polityki zagranicznej ani racji stanu, a której warszawskie rządy zawsze posłusznie realizują wolę zewnętrzną. Dotąd nie dawało to bezpośredniego przełożenia na życie ludzi, ale to zmienia się dynamicznie. Groźba rozszerzenia wojny na Ukrainie na inne państwa, co dla Polaków byłoby katastrofą; nadreprezentacja banderowców na ziemiach polskich, grożących odwetem za fikcyjne winy; nadchodząca masowa migracja wielokulturowych ludzi; nadciągający kryzys ekonomiczny. Każda z tych okoliczności stanowi realne zagrożenie bezpieczeństwa dla realnych polskich obywateli. Nawet jedna z nich powinna zaalarmować stosowne państwowe struktury zarządzania, co powinno spowodować realne przedsięwzięcia w celu zabezpieczenia ludności, infrastruktury, gospodarki i państwa. A co dzieje się w rzeczywistości? Jak rząd warszawski chroni swoich obywateli?

Z pewnością chroni bardzo ważnego obywatela Jerzego Owsiaka przed internetowymi emocjami  emerytów. Tu służby reagują natychmiast, ofiarnie ścigając sprawców. Natomiast gdy ukraińska aktywistka, mieszkająca w Polsce zapowiedziała zemstę Ukraińców za odebranie im socjalu, żadne widome działania nie zostały podjęte. Pani Panczenko jest już jednak obywatelką polską, prezydent Andrzej Duda nadał. Można więc z ulgą stwierdzić – rzeczywiście, polskie służby chronią polskich obywateli przed swoją własną interwencją. To wskazuje również na pewien trend, z którego spokojni Polacy jeszcze nie zdali sobie sprawy – kto może już niedługo być obywatelem polskim, i że być może niebawem wykształcą się dwie kategorie obywateli państwa polskiego – tolerowani  i afirmowani przez władzę, którzy będą mogli bardzo dużo,  i tacy, których każde wypowiedziane publicznie zdanie będzie traktowane jako mowa nienawiści. Tak władza troszczy się o dobro polskich obywateli. Inna troska dla równych, inna dla równiejszych.

Ta dwoistość władzy nie powinna dziwić w kontekście celów instytucji ponadnarodowych, którym służy władza, mająca siedzibę w Warszawie. Skoro te instytucje dążą do likwidacji suwerennych państw i narodów oraz do depopulacji ludności, to ich intencje nie mogą pomijać w tych rachubach państwa i narodu polskiego. Jak wygląda obecny stan struktur państwa, nie trzeba chyba nikogo przekonywać – ktoś dostał dziejową misję przeprowadzenia postępowania likwidacyjnego państwa polskiego i włączenia likwidowanego majątku w szersze struktury unijne. Dobitnym przykładem potwierdzającym jest reforma edukacji, planowana na rok 2026, po której polski system edukacji stanie się częścią unijnego Europejskiego Obszaru Edukacji. Państwo można więc już odhaczyć, wiadomo, jak to zrobić. Nieco trudniejsza sprawa z narodem – jak rozwiązać etniczny problem polski? Częściową odpowiedzią są wszystkie polityki ekonomiczne, społeczne i kulturalne III RP, dzięki którym skutecznie zmniejsza się liczebność Polaków, a dzietność jest najniższa w Europie. Dobitny przykład takiej polityki stanowi nowy przedmiot szkolny, wprowadzony zamiast Wychowania do życia w rodzinie, zwący się niewinnie Wiedzą o zdrowiu. W rzeczywistości jest to wiedza zniechęcająca do małżeństwa, rodziny i macierzyństwa, zachęcająca za to do rozpusty i masturbacji. To jednak nie jedyne rozwiązania problemu polskiego.

Tak, jak projekt globalny ma swój wewnętrzny projekt dla Europy – Unię Europejską, tak samo projekt unijny też dysponuje dodatkowym projektem dla Polski – Unią Ukropolińską. Chodzi tu nie tyle o włączenie Polski do granic Ukrainy, ile o włączenie części ludności Ukrainy do Polski i zmianę składu ludnościowego naszego państwa. W dokumentach unijnych ludność ta nie jest określana jako „refugees” – uchodźcy, ale jako „displaced” – przesiedleńcy. Wiadomo, co stało się w latach 40-tych XX wieku, gdy Polacy znaleźli się na jednym terytorium z tą samą ludnością, można to powtórzyć jako Wołyń 2.0. Wtedy okazało się to całkiem skutecznym sposobem rozwiązania etnicznego problemu polskiego. Jeśli dodatkowo na ziemie polskie przybędą wyczekiwani przez lewactwo wielokulturowi imigranci, niespecjalnie lubiący chrześcijan, będzie to spektakularnym dopełnieniem procesu likwidacyjnego. 

Ale to się na pewno nie zdarzy, rząd i jego służby na pewno nas ochronią przed wszelkimi zagrożeniami. Możemy spać spokojnie. To jest przecież niemożliwe, aby jakikolwiek Polak pozwolił, aby coś takiego spotkało jego rodaków. Bo gdyby rząd na to pozwolił, wówczas nie byłby to polski rząd, tylko Paneuropejski Rząd Ukropoliński (w skrócie PRUk,) i wziąłby na swoje sumienie wielką czystkę Polaków i likwidację naszego narodu. Wówczas Polacy musieliby sami zatroszczyć się o swoje bezpieczeństwo i stworzyć nowe struktury państwa, aby fizycznie przetrwać. Nasz rząd kochany na pewno do czegoś takiego nie dopuści. Premier Tusk o nas zadba, marszałek Hołownia się ona nas zatroszczy, minister obrony Kosiniak – Kamysz nas obroni, minister wewnętrzny Siemoniak nas ochroni, a dziećmi zajmie się troskliwa ministra edukacji Nowacka. Śpijmy spokojnie dalej. 

 

Bartosz Kopczyński 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(8)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie