20 lutego 2023

Bawmy się! Tyran chce, byśmy byli smutni

(fot. jackfrog / AdobeStock.com)

Bóg jest pełen radości, dlatego diabeł ucieka przed prawdziwą radością – mawiał mój ukochany patron, św. Filip Neri. Mam wrażenie, że o tej radości często myślimy zbyt wzniośle, kładąc akcent wyłącznie na aspekt duchowy, a pomijając ten bardziej przyziemny. Dobra zabawa – w której i Pan Jezus z Apostołami brali udział – przynosi nam bowiem określone korzyści, których nienawidzą… diabeł i współcześni tyrani covidowi.

 

Końcówka karnawału wydaje się doskonałą okazją, by zająć się tematem radości, śmiechu i zabawy właśnie. Na dźwięk hasła karnawał rozbrzmiewają w naszej pamięci słowa piosenki Jacka Kaczmarskiego Wojna postu z karnawałemDusza moja – pragnie postu, ciało – karnawału! – słyszymy puentę utworu. Jego twórca wyraźnie wskazuje na antagonistyczne dążenia natury rozumnej i zwierzęcej w człowieku. Ale czy zawsze musi istnieć między nimi sprzeczność?

Wesprzyj nas już teraz!

Autor wspomnianej pieśni maluje muzyką i słowem obraz rodem z płótna Bruegela, a więc zanurzony w realiach XVI-wiecznej Holandii, która wkrótce miała przystąpić do buntu przeciwko Kościołowi Chrystusowemu i przyjąć protestantyzm. Wiadomo, że ludzie w tamtych czasach bywali mniej okrzesani, bardziej żywiołowi i skłonni do „archetypicznych” grzechów, o których śpiewa Kaczmarski. Dlatego – nie wchodząc w szczegóły historyczne – warto zadać pytanie, jak Kościół odnosi się do zabawy jako takiej.

 

Czy Kościół aprobuję zabawę?

W tym celu sięgamy do książki z roku 1930 noszącej długi i szczegółowy tytuł Rok Boży w liturgji i tradycji Kościoła świętego z uwzględnieniem obrzędów i zwyczajów ludowych oraz literatury polskiej. Księga ku pouczeniu i zbudowaniu wiernych katolików.

Autorzy tego swoistego podręcznika teologii moralnej kładą nacisk na rolę rytualizacji kultury. Stąd mamy polskie nazwy tych trzech ostatnich niedziel przed Popielcem: starozapustnej, mięsopustnej i zapustnej oraz przypisane do nich zwyczaje. Zabawa ma więc aspekt rytualny, a w kolorycie tych rytuałów nawiązuje do symboliki chrześcijańskiej. To już odróżnia ją od dzisiejszej – niezorganizowanej rytualnie i kulturowo, chaotycznej – zabawy.

Natomiast o moralnym aspekcie zabawy jako takiej czytamy: Kościół nie zabrania bynajmniej zabaw godziwych, które są wyrazem radości i wesela. Przecież cała ewangelja jest „wesołą nowiną”, często w Piśmie św. czytamy wezwanie do weselenia się. Obłudni faryzeusze aż się gorszyli, że Pan Jezus wraz z apostołami zasiada do stołów biesiadnych i odwiedza domy weselne. Gdy na apostołów zstąpił Duch św., byli w tak podniosłym nastroju wesela, że żydzi posądzali ich, iż „napili się moszczu” (wina)! Stąd śmiało można powiedzieć: do duszy, w której jest pełnia łaski Bożej, nie ma dostępu smutek i ponurość.

Co więcej: Święty Franciszek Salezy powiedział tak trafnie: un saint triste, e’est un triste saint – święty smutny to smutny (nieszczególny) święty. Przeto pobożność i świętość nieopromieniona uśmiechem i ludzkością, ale z miną wydłużoną, z czołem zachmurzonem i wzrokiem surowym, pobożność krytykująca drugich i skora do ciasnych sądów i potępień jest fałszywą pobożnością, więcej tam pychy i miłości własnej jak ducha Bożego. Co z tego wynika? Że Kościół nie zabrania zabaw, pilnuje jedynie, aby były godziwe – aby nie zatracać godności dzieci Bożych.

W książce jest również o mowa o tańcach: Zwyczaj tańczenia parami mężczyzny z kobietą powstał zdaje się w wiekach średnich. Ten taniec był wyrazem rycerskiej dworskości i galanterji, z jaką pod postacią wytwornych ukłonów i zbliżań się rycerz wyrażał swoje zabiegi około uzyskania względów swej „damy serca”. Ten sens tańca jest godziwy, bo zbliża młodych ludzi do siebie i nakłania ich, przy tem poznaniu się pod okiem rodziców i starszych, do zawierania związków małżeńskich.

Tu znów wraca aspekt narodowy: Tańce są wyrazem charakteru i temperamentu narodu. I naród polski chlubi się pięknemi i szlachetnemi postaciami tańca jak mazur, polka, oberek, krakowiak i poważny polonez. Pojawia się nawet motyw z biografii św. Stanisława Kostki: Wiemy z żywota świętego Stanisława Kostki, że również i on tych tańców się uczył. Można tedy przy nich połączyć wstydliwość z delikatnością uczuć wobec płci drugiej. I tak być powinno przy każdym tańcu.

I wreszcie autorzy podsumowują: Stąd, biorąc udział w karnawałowych zabawach, bawmy się godziwie, jak przystało na chrześcijan, miarkujmy swoją swobodę powagą nauki Kościoła i głosem sumienia.

We współczesnej Polsce jesteśmy odarci z kultury i z własnych tradycji narodowych. Historyczne zawieruchy sprawiły, że nie ostała się u nas sfera rytuałów codzienności (wychodzenie do kawiarni itp.), jak również kultura kulinarna (upodobanie do dobrej kuchni czy degustacji gatunkowych trunków i tytoniu). Skoro zważymy, że zabawa jest częścią kultury, a kultura ma oczywistą moc sprzeciwiania się anty-kulturze, to zyskujemy ciekawą perspektywę w kontekście dzisiejszego upadku cywilizacyjnego.

Dlaczego diabeł nie chce, byśmy się bawili? Po pierwsze właśnie dlatego, że chce nas odrzeć z kultury i wprowadzić w jej miejsce anty-kulturę i cywilizację śmierci. Po drugie dlatego, że spolaryzowaną społeczność jest łatwiej zniewolić – nie tylko duchowo, ale w tym wypadku politycznie. 

 

Dlaczego diabeł nienawidzi śmiechu?

Drugim ciekawym przykładem – tym razem z niwy literatury, a nie z podręcznika do teologii moralnej – będzie fragment z Listów starego diabła do młodego C.S. Lewisa. Książka zawiera zbiór listów, które diabeł Krętacz pisze do diabła Piołuna, dla którego jest superwizorem w jego dziele sprowadzania dusz na manowce i pozyskiwania ich dla piekła.

Krętacz stwierdza rzecz kapitalną, to znaczy, że przyjemność jaka taka jest wynalazkiem Jego, a nie naszym – a więc to Bóg dał człowiekowi (dobre bądź neutralne moralnie) pocieszenia, uciechy i właśnie przyjemności, a dopiero ich nadużycie albo złe użycie staje się żerowiskiem Złego. Zbuntowany anioł przyznaje, że on sam jest niezdolny, by stworzyć cokolwiek dobrego, a więc również przyjemnego – może jedynie żerować na dobru, które stworzył Bóg i prowadzić człowieka do wynaturzeń w korzystaniu z tych wartości.

Choć Lewis był protestantem, to takie rozumienie jest radykalnym zaprzeczeniem przynajmniej purytańskich nurtów, gdyż kładzie nacisk na prawdziwe rozróżnienie dobra i zła, a nie na przesadny rygoryzm w unikaniu samej okazji do zła.

Dlatego staramy się zawsze wypaczać naturalny stan każdej przyjemności i nadać jej taką formę, w jakiej byłaby najmniej naturalna, najmniej przyjemna i najmniej przypominała swego Stwórcę. Stale rosnące pożądanie stale malejącej przyjemności – oto właściwa formuła – poucza stary diabeł młodego diabła. Szczególne wrażenie robi fragment, w którym Zły wyznaje, że przyjemności (a więc także tytułowa zabawa) mogą być dla niego wkraczaniem na „pozycje Nieprzyjaciela”, czyli Boga. 

W późniejszym liście w podobnym ujęciu piekielny nadawca mówi o śmiechu. Że jedynie pusty śmiech (płynący z „płytkiej paplaniny”, właściwy dla kpiarzy) przynosi korzyść demonom. Natomiast śmiech płynący z radości czy nawet z dobrego dowcipu bliższy jest porządkowi stworzenia, który jest zgodny z wolą Stwórcy.

Uciecha jest blisko spokrewniona z radością – to pewien rodzaj emocjonalnego wzburzenia, mającego swe źródło w instynkcie zabawy. Niewiele z niej mamy pożytku. Można ją oczywiście niekiedy wykorzystać, aby odciągnąć ludzką uwagę od przeżywania lub czynienia innych rzeczy, których życzyłby sobie Nieprzyjaciel; lecz uciecha, sama w sobie, zawiera zgoła niepożądane tendencje: skłania do miłości bliźniego, odwagi, pogody ducha i do wielu innych kategorii zła – tłumaczy piekielna istota.

Co więcej, diabeł Krętacz poświęca miejsce poczuciu humoru i płynącym z niego korzyściom, jakie odnosi człowiek, a które również są „złem” dla upadłych aniołów. Jedną z tych korzyści jest zdolność rozładowywania napięcia pomiędzy ludźmi, dzięki czemu człowiek pokonuje wstyd, który – gdyby nie poczucie humoru – utwierdzałby urazy, uprzedzenia i konflikty pomiędzy ludźmi.

Te rozważania są niesamowitym uzupełnieniem cytowanych na początku słów św. Filipa Neriego. Pokazują wyraźnie, że radość i humor pochodzą od Boga. Nieraz mówi się więc, że Bóg ma poczucie humoru. Skoro więc Zły chce zniszczyć ludzką wspólnotę, to logiczną koleją rzeczy uderza również w te elementy, które wspólnotę jednoczą. Są to przede wszystkim wartości wyższe, ale ostatecznie również zabawa. Im lepsza (w sensie moralnym, a nie w sensie intensywności uciechy), tym bardziej zbliża ona ludzi do Boskiej radości, a oddala od demonicznej depresji i pędu do samounicestwienia.

 

Dlaczego tyran zakazał zabaw?

Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe korzyści duchowe i społeczne płynące z radości i zabawy, trudno się dziwić, dlaczego ten czy inny tyran (dla niepoznaki zwany rządem) – wprowadzający dwa lata temu tzw. pandemię koronawirusa – uderzył w wesela, lokale i imprezy. Tam właśnie ludzie zrzucają w tańcu i topią w łyku dobrego trunku troski i problemy, którymi świat chce ich przybić. Uderzenie w te resztki wspólnotowości (począwszy oczywiście od najważniejszego, czyli zamknięcia kościołów) jest logicznym krokiem piekielników spod znaku WHO i Klausa Schwaba w kierunku zniszczenia resztek obyczajów, na których trzyma się jeszcze konstrukcja społeczeństwa.

Umiejętność dobrej zabawy może jak najbardziej być świadectwem morale narodu. Z dobrej imprezy wychodzimy podniesieni na duchu i zbliżeni do siebie nawzajem. Ogarnia nas entuzjazm wspólnego działania, chcemy więcej przebywać z naszymi bliskimi. Budzą się w nas instynkty wspólnotowe, a przecież wyłącznie jako wspólnota możemy się oprzeć zakusom tyranów. Władza przez wszystkie wieki rozumiała, jak ważne są wino i igrzyska, jeżeli więc dziś sięga po zanegowanie nawet tych „cukierków” dla ludu, to coś musi być na rzeczy… 

Dlatego tak ważne jest, abyśmy umieli pokazać im, że umiemy się bawić. Gdy oni chcą nas zasmucić podatkami i drożyzną, pokażmy, że radość jest silniejsza. Gdy chcą wprowadzić nas w mrok odosobnienia, przynieśmy kaganek uśmiechu i Bożej radości, a im więcej nas będzie, tym bardziej rozświetli się przestrzeń, którą diabeł i tyran chcą utrzymywać w ciemności.

Przede wszystkim zaś skorzystajmy z okazji rytualnego przejścia od karnawału do Wielkiego Postu. Wraz z posypaniem głowy popiołem nie ustaje bowiem radość. Poprzez wyrzeczenia – drobne, ale dotkliwe dla naszej nawykłej do dostatku i wygód natury – otwieramy drogę dla tej prawdziwej radości, która ma jedno źródło niezależnie od tego, czy odnajdujemy ją w „emocjonalnym wzburzeniu” przy butelce dobrego wina, czy też w głębi duszy pokrzepiającej się przysłowiowym postnym chlebem z wodą. 

 

Filip Obara

 

Razem przeciwko wolności. Papolatria i pozytywizm prawny

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij