Wojskowa prokuratura chce włączyć do postępowania w sprawie katastrofy smoleńskiej wątek rosyjskich kontrolerów jako osób, które przyczyniły się do rozbicia prezydenckiego Tu-154M. Kontrolerzy usłyszą zarzuty.
Jak twierdzi „Nasz Dziennik” to, że zarzuty zostaną postawione kontrolerom lotu, jest pewne. Nie wiadomo tylko z jakiego paragrafu. Prokuraturze brakuje dowodów na to, że w kontrolerzy działali umyślnie. Za nieumyślne sprowadzenie katastrofy w ruchu powietrznym prokuratorzy mogą domagać się od pół roku do 8 lat pozbawienia wolności.
Wesprzyj nas już teraz!
Jako, że sprawa dotyczy wojskowych, ale nie polskich, będzie ją prowadziła cywilna prokuratura powszechna. Będzie ona mogła wydać list gończy za kontrolerami i wystąpić do sądu o wydanie europejskiego nakazu aresztowania. Sam wniosek o ekstradycję niewiele może pomóc, bo Rosjanie nie wydają swoich obywateli.
Jest jeszcze jednak umowa polsko-rosyjska z 1996 roku o stosunkach prawnych w sprawach cywilnych i karnych. Jednak zastosowanie tej możliwości jest bezcelowe – Rosjanie mogą po prostu umorzyć zarzuty.
Rosyjscy podejrzani to ppłk Paweł Plusnin, mjr Wiktor Ryżenko. Kontrolerzy podawali załodze prezydenckiego Tupolewa niewłaściwe dane meteorologiczne a także informacje niezbędne do podjęcia procedury lądowania. Śledczy wciąż się zastanawiają, czy i jakie zarzuty postawić płk. Nikołajowi Krasnokutskiemu. Wbrew przepisom przebywał w pomieszczeniu, w którym pracowali kontrolerzy, wydawał im polecenia, raz nawet zwrócił się bezpośrednio do załogi Tu-154M (zapytał, ile ma paliwa), kontaktował się z wyższym dowództwem, uzgadniając lotnisko zapasowe. Pod koniec lądowania wyraźnie kazał Plusninowi sprowadzić samolot do wysokości 100 metrów na mocy decyzji bliżej nieokreślonego „międzynarodowego numer jeden”.
Źródło: „Nasz Dziennik”
ged