Główne mocarstwa przygotowują się do ”wielkiej wojny” i twierdzą, że jest to najlepszy sposób, aby obronić się przed nią. Czy ta „jastrzębia postawa” doprowadzi do wybuchu wielkiego konfliktu zbrojnego? – zapytuje prof. Michale T. Klare w artykule na łamach lewicowego miesięcznika „Le Monde diplomatique”.
Klare jest profesorem studiów nad światowym bezpieczeństwem w Hampshire College w Amherst. W tekście pt. „Sleepwalking into a big war”, który ukazał się we wrześniowym wydaniu magazynu „Le Monde diplomtique” zauważa, że podczas gdy w dyskursie publicznym w Europie czy USA dominuje kwestia zagrożenia terrorystycznego, dla generałów, admirałów i ministrów obrony – jest to sprawa drugorzędna. Ich głowę obecnie zaprząta myśl, w jaki sposób przygotować się do „wielkiej wojny” między głównymi graczami areny międzynarodowej.
Zachodni stratedzy snują plany odstraszania Rosji i Chin. O ile do niedawna konflikty z tymi mocarstwami wydawały się możliwe, ale mało prawdopodobne, o tyle teraz mówi się wprost, iż potrzebne są pilne działania w celu powstrzymania potencjalnych agresorów i natychmiastowej przejęcia kontroli nad nimi w pierwszej fazie ewentualnej wojny.
Wesprzyj nas już teraz!
Wg Klare’a, narastająca rywalizacja między mocarstwami i wzrost napięcia między Rosją a Zachodem, może przerodzić się w konflikt globalny na wielką skalę. Co gorsza – jak podkreśla ekspert – „bardziej niepokojący jest fakt, iż wielu polityków wierzy, że wojna ta nie tylko jest możliwa, ale może wybuchnąć w każdej chwili”.
Konfrontacja z Moskwą na froncie wschodnim NATO, od Skandynawii przez Polskę do Morza Czarnego
Ten tok rozumowania odzwierciedlają liczne raporty i wypowiedzi wyższych urzędników wojskowych. „Zarówno w Brukseli, jak i w Waszyngtonie, Rosja była od dawna przedmiotem planowania obronnego, ale teraz zagrożenie rosyjskie zmieniło się na w dającej się przewidzieć przyszłości” – stanowi jeden z raportów Krajowego Instytutu Studiów Strategicznych (INSS) Uniwersytetu Obrony Narodowej USA.
Raport stwierdza, że w wyniku agresji rosyjskiej na Krymie i we wschodniej Ukrainie, wielu ekspertów obrony „może teraz wyobrazić sobie wiarygodną drogę prowadząca do wojny”, a to z kolei „skłoniło planistów ds. obronnych, by dostrzec potrzebę ponownego skoncentrowania się na możliwość konfrontacji i konfliktu z Moskwą”.
Taki konflikt – jak czytamy w „Le Monde” – najprawdopodobniej miałby wybuchnąć na froncie wschodnim NATO, obejmującym Polskę i kraje bałtyckie. Byłby też prowadzony przy udziale zaawansowanej broni konwencjonalnej. Planiści od obronności wskazują, że najprawdopodobniej objąłby on także obszar Skandynawii i region Morza Czarnego. W najgorszym wypadku wojna konwencjonalna mogłaby przekształcić się w wojnę jądrową.
Amerykańscy i europejscy stratedzy nakłaniają do poprawienia zachodnich zdolności wojskowych we wszystkich tych regionach i zwiększenia wiarygodności taktycznej opcji NATO.
Niedawno ukazał się artykuł w „NATO Review”, w którym pojawiło się wezwanie do włączenia w kolejne manewry wojskowe ćwiczeń z udziałem samolotów z bronią taktyczną, by „zasiać niepewność w rosyjskich umysłach odnośnie tego, w którym momencie dowódcy NATO mogą podjąć decyzję o wykorzystaniu broni nuklearnej w celu odparcia rosyjskiej agresji na froncie wschodnim”.
Wielkie wydatki na zbrojenia
Ten sposób myślenia, choć ogranicza się do propozycji akademików wojskowych i think tanków – jak pisze Klare – zaczął jednak kształtować politykę rządów w wielu krajach. Widać to w nowym budżecie obronnym USA, w decyzjach przyjętych na szczycie NATO w lipcu w Warszawie i w decyzji Wielkiej Brytanii o przedłużeniu programu budowy pocisków balistycznych Trident.
Sekretarz obrony USA Ash Carter przyznał, że nowy budżet „oznacza znaczący punkt zwrotny dla Departamentu Obrony.” Podczas gdy przez ostatnie lata koncentrował się on na finansowaniu operacji na szeroką skalę w celu zwalczania rebelii, teraz musi przygotować się do „powrotu do rywalizacji z wielkimi mocarstwami, z nieustającymi wrogami takimi jak Rosja czy Chiny.” Te kraje „to nasi najwięksi konkurenci, posiadający zaawansowaną broń, która może być zneutralizowana poprzez uzyskanie zdecydowanej przewagi USA” – oświadczył Carter..
– Aby sprostać temu wyzwaniu musimy mieć – i musi to być widoczne – zdecydowaną zdolność do narzucenia agresorom niemożliwych do udźwignięcia kosztów, by ich zniechęcić do podejmowania działań prowokacyjnych lub które sprawią, że pożałują oni, iż takie działania podjęli – tłumaczy szef amerykańskiej obrony.
W krótkim okresie, będzie to wymagało – czytamy w „Le Monde” – podjęcia pilnych działań w celu wzmocnienia zdolności USA do przeciwdziałania potencjalnemu atakowi na pozycje NATO w Europie Wschodniej. Na ten cel w budżecie Pentagonu na przyszły rok przyznano 3,4 mld dol. Środki te mają posłużyć na sfinansowanie rozmieszczenia dodatkowej brygady pancernej.
By wzmocnić siły USA w dłuższej perspektywie, Amerykanie zamierzają zwiększyć wydatki na badania i rozwój zaawansowanej broni konwencjonalnej potrzebnej do pokonania wroga, to jest głównie na rozwój zaawansowanych samolotów bojowych, okrętów nawodnych i podwodnych. Szef departamentu obrony zauważył, że budżet przewiduje także inwestycje w modernizację arsenału nuklearnego, pełniącego funkcję odstraszającą.
Komunikat końcowy przyjęty 9 lipca w Warszawie przez szefów NATO i państw członkowskich stanowi, że aktualne działania i polityka Rosji zmniejszyły stabilność i bezpieczeństwo, zwiększyły nieprzewidywalność i zmieniły środowisko bezpieczeństwa. W rezultacie, NATO pozostaje „otwarte na dialog polityczny”, lecz musi zawiesić „wszystkie formy praktycznej, cywilnej i wojskowej współpracy z Rosją, a także podjąć kroki w celu zwiększenia możliwości jej odstraszania”.
W Warszawie zdecydowano, iż w celu realizacji tego zobowiązania, najważniejsze jest, aby wdrożyć wielonarodowe bataliony bojowe w Polsce i trzech republikach bałtyckich, którym szefować będą Amerykanie, Brytyjczycy, Kanadyjczycy i Niemcy.
Realna groźba wybuchu konfliktu nuklearnego
„Instalacje takie są godne uwagi – czytamy w „Le Monde” – ponieważ stanowią one pierwszy półtrwały garnizon wojsk NATO na terytorium byłego Związku Radzieckiego, a to oznacza, że każda potyczka z siłami rosyjskimi w regionie Bałtyku może wywołać wojnę na pełną skalę, nie wykluczając konfliktu nuklearnego”.
Zagrożenie jądrowe jest wciąż bardzo realnym zagrożeniem w świadomości zachodnich przywódców – pisze Klare. Tuż po szczycie NATO, nowa premier Wielkiej Brytanii Theresa May 18 lipca przekonywała parlamentarzystów, aby nie tylko przedłużyć, lecz także zwiększyć produkcję pocisków jądrowych Trident. – Zagrożenie jądrowa nie zniknęło – mówiła. – Jeśli już, to się zwiększyło – dodała. Na tej podstawie poprosiła brytyjskich prawodawców, by zatwierdzili wieloletni program modernizacji i zwiększenia produkcji broni nuklearnej, który ma kosztować 41 mld funtów. Plan przewiduje też modernizację brytyjskiej floty okrętów przenoszących takie rakiety.
Zachód stracił przewagę militarną nad Rosją i Chinami
Dla uzasadnienia zwiększenia wydatków na obronę, amerykańscy i europejscy analitycy wskazują zwykle na rosyjską agresje na Ukrainie i „chińskie awanturnictwo” na Morzu Południowochińskim. Eksperci podkreślają, że Zachód stracił przewagę strategiczną i musi się dozbroić, by skutecznie zapobiegać wybuchom kosztownych konfliktów.
Klare pisze, że „jastrzębia postawa” zachodnich analityków i generałów wynika z uświadomienia sobie przez nich, że Zachód faktycznie stracił przewagę militarną nad potencjalnymi agresorami. Okazuje się, że rosyjskie inwestycje w przemysł zbrojeniowy zaczynają przynosić owoce. Sprzęt, jakim dysponują rosyjscy żołnierze w Syrii czy na Krymie jest znacznie bardziej zaawansowany niż broń, jaką wykorzystywały siły rosyjskie podczas wojny w Czeczenii i Osetii Południowej. „Rosja poczyniła znaczne postępy w rozwijaniu zdolności skutecznego użycia siły” – stwierdza raport INSS.
Zachodni obserwatorzy są także pod wrażeniem rosnącej siły i skuteczności chińskiej armii. Zdolność Chin do przekształcenia rafy koralowej i atolu na Morzu Południowochińskim w sztuczne wyspy, na których zgromadzono potężne instalacje wojskowe, zaskoczyła i zaniepokoiła urzędników amerykańskich. Mimo, że USA wciąż mają przewagę militarną w regionie, to ruchy Chińczyków sugerują, iż Pekin stal się znaczącym konkurentem wojskowym i rosnącym wyzwaniem dla Ameryki.
W tych okolicznościach, stratedzy nie widza innej opcji, jak zwiększać swoje zdolności wojskowe, by USA mogły zachować znaczną przewagę militarną nad wszystkimi potencjalnymi rywalami w najbliższych dziesięcioleciach i zapobiegać narzuceniu przez nich nowych warunków gry w systemie międzynarodowym, który naruszy żywotne interesy USA. A to oznacza ogromne wydatki na rozwój zaawansowanej broni.
Spośród 583 mld dol. budżetu obronnego Cartera, Amerykanie przeznaczą 71,4 mld dol. na badania oraz rozwój nowej broni. Jest to kwota znacznie przewyższająca budżety obronne kilku innych krajów. – Musimy to zrobić, by wyprzedzić przyszłe zagrożenia w zmieniającym się świecie, tak jak inne narody starały się uzyskać przewagę nad nami w dziedzinie precyzyjnego nakierowywania pocisków, budowy samolotów typu Stealth, czy biegłości w cyberprzestrzeni – zastrzegł Carter.
Oprócz tych wysiłków badawczych, gigantyczne sumy zostaną przeznaczone na zaawansowane systemy obrony przeciwrakietowej i broń konieczną do zniszczenia rosyjskich i chińskich systemów obronnych oraz wzmocnienie zdolności wojskowych USA w potencjalnych obszarach konfliktu, takich jak Bałtyk i zachodni Pacyfik.
12 mld dol. zostanie wydanych w ciągu najbliższych pięciu lat na rozwój bombowców B-21 Strike, samolotów Stealth zdolnych do przenoszenia broni termojądrowej i penetracji rosyjskiej przestrzeni powietrznej.
Aby przeciwdziałać chińskiej agresywności na Pacyfiku, Pentagon nabędzie dodatkowe okręty podwodne klasy Virginia i Burke, rozpocznie też wdrażanie systemu obrony THAAD w Korei Południowej.
Klare pisze, że należy się spodziewać intensyfikacji manewrów wojskowych na terenach Europy Wschodniej, jak i na Morzu Południowochińskim. Istnieje więc ryzyko, że dojdzie do „wypadku”, spowodowanego na przykład błędnymi obliczeniami, co może doprowadzić do niezamierzonej eskalacji.
Analityka niepokoi także rosnąca militaryzacja stosunków międzynarodowych. Zarzuca głównym mocarstwom większą skłonność do grożenia działaniami militarnymi niż do rozstrzygania sporów przy stole negocjacyjnym. Pisze, że problemem nie jest Wschód czy Zachód, lecz parcie głównych mocarstw do rozstrzygnięcia siłowego. Klare uważa, że rezygnacja z wyścigu zbrojeń wyeliminuje ryzyko niezamierzonej eskalacji napięcia i wybuchu „wielkiej wojny”.
Źródło: mondediplo.com.,
Agnieszka Stelmach