Rada Europy zaniepokojona stanem służby więziennej w Belgii. W kraju nie ma kto pilnować skazanych z powodu przeciągającego się strajku strażników. Radę niepokoi fakt, że z powodu nieobecności pracowników służby więziennej, nie ma kto świadczyć usług na rzecz więźniów. Do pomocy wezwano wojsko. Przedstawiciele Rady ubolewają, że osadzeni tkwią w swoich celach po 24 godziny na dobę.
Komitet przeciw torturom RE wizytował więzienia belgijskie w dniach od 7 do 9 maja. Na zakończenie obchodu delegacja przedstawiła swoje wstępne uwagi ministrowi sprawiedliwości Koenowi Geensowi i wyższym urzędnikom z resortu. Delegaci przeprowadzili także konsultacje w sprawie „środków podjętych przez władze belgijskie w celu zagwarantowania minimalnych usług więźniom i uniknięcia ich nieludzkiego oraz poniżającego traktowania.”
Wesprzyj nas już teraz!
Od trzech tygodni trwa strajk strażników. Rząd na czele z premierem Charlesem Michelem jest ostro krytykowany zarówno w kraju, jak i za granicą za utratę kontroli nad systemem więziennictwa. – Sytuacja stała się nie do zniesienia. Istnieje straszne napięcie w więzieniach – twierdzi Vincent Spronck, naczelnik zakładu karnego na obrzeżach Brukseli. – Więźniowie nie mogą wyjść. Tkwią w swoich celach przez cały dzień. Są niedotlenieni. Nie dostają świeżych prześcieradeł na zmianę. Nie mogą nic robić – żalił się dziennikarzom we wtorek. – Natychmiast musimy znaleźć rozwiązanie tego kryzysu – zastrzegł.
Strajki wybuchły w więzieniach we francuskojęzycznej Walonii i frankońskiej części Brukseli. Tam rzekomo więźniowie są „najbardziej sfrustrowani.” – Sytuacja jest niemal rewolucyjna w niektórych więzieniach – ostrzegał prawnik Alexis Deswaef, przewodniczący Ligi Praw Człowieka Belgii, dodając, że „warunki przetrzymywania stały się całkowicie nieludzkie, podobne do tych w Rosja i Korei Północnej.”
Więźniowie wszczęli bunt z powodu braku ćwiczeń i wizyt rodzin. Niszczone są meble i wszczynane pożary.
W weekend strażnicy więzienni odrzucili projekt porozumienia między ministrem sprawiedliwości a ich związkami zawodowymi, mający doprowadzić do zakończenia strajku, który rozpoczął się z powodu cięć kadrowych.
W rezultacie Belgia została zmuszona wezwać do pomocy sześć plutonów żołnierzy, by opanować sytuację w trzech najbardziej dotkniętych strajkiem więzieniach w Brukseli i Liege. – To wygląda jak najczarniejsze dni Europy Wschodniej czy dzisiejszej Rosji albo Korei Północnej – przekonywał Marc Dizier, szef stowarzyszenia dyrektorów więzień.
Deswaef z kolei ubolewa, że do przywrócenia porządku rząd zdecydował się wykorzystać wojsko. – To ustanawia niebezpieczny precedens wykorzystywania wojska w celu rozwiązania problemów społecznych – ubolewał.
Wojsko obwinia się za stosowanie pałek i gazu pieprzowego w zakładach karnych. Władze Belgii spotkały się także z ostrą krytyką z powodu braku rozwiązania długotrwałych podziałów między wspólnotą flamandzką a francuskojęzyczną, co paraliżuje prace służb mundurowych. Z powodu braku koordynacji działań służb tych wspólnot nie zapobieżono w porę zamachom w Brukseli.
Strajk we francuskojęzycznej części Belgii spotkał się z ostrą krytyką i niezrozumieniem bogatszej Flandrii, gdzie więzienia są w znacznie lepszej kondycji niż w biedniejszej Walonii.
W marcu Rada Europy uplasowała Belgię na drugim miejscu w Europie, po Węgrzech z powodu przepełnienia więzień. Na 100 dostępnych miejsc przypada 129 więźniów.
W zakładach karnych na obrzeżach Brukseli przypada 370 więźniów na 280 miejsc. Socjalistyczny burmistrz Brukseli Marc-Jean Ghyssels w środę wprowadził zakaz praktyki osadzania trzech więźniów w celi o powierzchni dziewięciu metrów kwadratowych.
Źródło: euractiv.com
AS