Od pół roku zdecydowana większość belgijskich katolików nie może uczestniczyć nawet w niedzielnej Mszy świętej. W listopadzie ubiegłego roku rząd wprowadził całkowity zakaz zgromadzeń religijnych.
W grudniu na wniosek wspólnoty żydowskiej z Antwerpii ustanowiono 15-osobowy próg bez względu na wielkość świątyni. Od 8 maja dozwolone są liturgie pod gołym niebem dla 50 osób, ale wyłącznie na terenie prywatnym. Nie mogą się odbywać w miejscu publicznym, na przykład na placu przed kościołem. Władze rzekomo obawiają się bowiem precedensu, który mogły przenieść modlitwy na ulice, z czego skorzystaliby również wyznawcy innych religii.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak się wyraził biskup Jean Kockerols z Brukseli, rządowe rozporządzenia są śmieszne. Nie uwzględniają bowiem wielkości świątyni. – To takie ochłapy na pocieszenie – ocenia rozmówca Famille Chrétienne. Zapewnia, że rozumie poczucie niesprawiedliwości, które rodzi się w wielu belgijskich katolikach, kiedy mogą robić zakupy w marketach czy galeriach, a odmawia się im możliwości wysłuchania Mszy w kościele. Hierarcha mówi przewrotnie, że sam chciał już wywiesić na fasadzie katedry szyld z napisem „dom towarowy”.
Jak wynika z reportażu francuskojęzycznego tygodnika katolickiego, dziś po trwających już pół roku drakońskich restrykcjach przy wirtualnych praktykach religijnych wytrwali już tylko najbardziej gorliwi katolicy. Kościół stracił natomiast tych, którzy są chwiejni w wierze. Duże problemy mają też rodziny z dziećmi. Najmłodszych trudno jest przekonać do uroku liturgii, jeśli od pół roku trzeba ją śledzić na ekranie. – Jesteśmy wierni, bierzemy w nich udział, ale serce jest gdzie indziej – przyznaje jeden z ojców rodziny.
Famille Chrétienne ujawnia, że w obliczu nieugiętej postawy państwa w Belgii rozwija się katolickie podziemie i to pomimo drakońskich kar, które grożą za przekroczenie prawa: 4 tysiące euro dla kapłana i 250 dla każdego z wiernych. Aby obejść prawo jeden z księży wystawiał przed kościołem trumnę, symulując Mszę pogrzebową, w której może uczestniczyć do 50 wiernych. Inni odprawiają Msze w domach. Nielegalne zgromadzenia organizują też same rodziny, nawet bez księdza, na wspólne słuchanie Mszy przez Internet. – Wchodzimy tylnymi drzwiami i staramy się nie śpiewać zbyt głośno, bo sąsiedzi mogliby na nas donieść – mówi organizatorka takich nielegalnych liturgii. – Nie potrafię odmawiać wiernym, kiedy proszą mnie o Mszę – przyznaje zakonnik z Antwerpii. – Święty Tarsycjusz, Proboszcz z Ars czy kapelani wojskowi ryzykowali życiem, by dotrzeć do wiernych z Komunią, nie potrafiłbym z tego zrezygnować z powodów finansowych – wyznaje jeden z belgijskich kapłanów.
Źródło: VaticanNews/KAI
RoM