W Belgii systemowo zabija się chore noworodki. Według dostępnych statystyk rocznie to nawet ponad 20 zabitych dzieci. Jednak według ekspertów rzeczywista skala zbrodni jest o wiele wyższa.
Dzieciobójstwo kojarzy się współczesnemu człowiekowi głównie z barbarzyńskimi praktykami starożytnych. Nic bardziej mylnego. Współcześnie na masową skalę mordowane są bowiem już nie tylko dzieci nienarodzone, ale również noworodki. W Belgii, w majestacie prawa, każdego roku zabija się wiele niemowląt. Wszytko w imię współczucia i miłosierdzia.
Jak poinformowała prawniczka z Europejskiego Instytutu Bioetyki w Brukseli, Constance de Bus, nie ma danych dotyczących skali zabijania dzieci dla całej Belgii. Wiadomo jednak, jak ta sprawa wygląda we Flandrii, gdzie mieszka 60 proc. populacji całego kraju. Tylko między wrześniem 2016 a grudniem 2017 roku zamordowano tam w ramach eutanazji 24 noworodki. Jak podkreśla Constance de Bus, to nie wszystkie ofiary. – Należy do wspomnianej liczby dodać dzieci, których śmierć została celowo przyspieszona przez nieleczenie lub wycofanie decyzji o leczeniu lub decyzję o podaniu leków z zamiarem lub współzamiarem przyspieszenia zgonu – powiedziała.
W Belgii mordowanie noworodków określa się mianem realizacji „decyzji o zakończeniu życia”. W ramach tej procedury równorzędnie traktuje się porzucenie tak zwanej uporczywej terapii – jak i celowe uśmiercenie dziecka. Belgowie wzorują się w swojej praktyce na Holendrach. Od lat funkcjonują tam zasady z tak zwanego protokołu z Groeningen. W ich myśl mordowanie chorych noworodków nie jest ścigane przez państwo. Jak wskazuje de Bus, dzieci w Belgii, które są od lat zabijane, mogłyby żyć dalej. Lekarze i ich rodzice uznali jednak, że jakość ich życia nie byłaby wysoka.
Źródło: tvp.info
Pach